Rozdział 6. - Talking To The Moon

270 32 4
                                    

Tak, jak przewidywała - wszystkie windy były czynne. Rita wjechała na 99 piętro ogromnego wieżowca, w którym mieścił się apartament Celine. Na drzwiach była przyczepiona kartka. "Klucz do domu pasuje do tych drzwi. Wejdź. C." Dziewczyna sięgnęła do torby. Rzeczywiście, bez problemu dostała się do mieszkania. Światło było wygaszone, jednak nie miała problemu z poruszaniem się - ścieżka z fluoresencyjnych farbek wskazywała jej drogę. Szła wzdłuż niej i w ten sposób przeszła z jednego krańca apartemntu na drugi. Tam na chwilę zatrzymała się, aby spojrzeć na panoramę miasta. Słońce zaszło już ponad godzinę temu, więc niebo przybrało lekko fioletowy odcień w dolnych partiach. Reszta nieboskłonu była już granatowa, miejscami podchodząc nawet pod czerń. Rita nie była w stanie się ruszyć. Niesamowita panorama i wyjątkowe okoliczności napełniały ją nadzieją i energią do działania. 

Po dłuższej chwili oderwała wzrok od widoku za oknem. Podążając szlakiem, weszła po schodach na wyższe piętro mieszkania. Przez chwilę w mroku nie mogła nie mogła dostrzec konturów kształtów. Dopiero po niemal minucie zauważyła, że na łóżku leży kartka, na której jest coś napisane tuszem świecącym w ciemności. Podeszła i wzięła ją do ręki. Wiadomość była ledwo widoczna, więc podeszła do najciemniejszego rogu pokoju, zmrużyła oczy i po chwili była w stanie przeczytać informację od Celine. "Rozsuń lewe skrzydło szafy, przesuń ubrania na prawo, sięgnij w górny róg, otwórz klapę, wejdź po drabinie. Nie musisz zamykać."  Schowała kartkę do kieszeni, wykonała polecenia i po chwili zrozumiała, dlaczego miała ubrać płaskie buty. Drabina ciągnęła się kilka, jeśli nie kilkanaście metrów w górę. Czuć było lekki przewiew z góry. Szybko się wspięła, rozejrzała, po czym z wrażenia usiadła na ziemi. Znajdowała się na dachu jednego z najwyższych budynków w okolicy. Powietrze było tak przejrzyste, że gdyby nie czuła ciepłego wiatru, mogłaby przysiąc, że jest środek mroźnej zimy. Wstała i otrzepała legginsy z pyłu, zalegającego na dachu. Podeszła do czegoś na kształt murka przy krawędzi, oparła się o niego i z niemym "wow" na ustach chłonęła widoki. Zapomniałaby o celu swojej wizyty, gdyby nie Celine. Na palcach zakradła się do przyjaciółki i objęła ją od tyłu w talii. Zrobiła to jednak na tyle łagodnie, że nie przestraszyła Rity, tylko w pewnym sensie dopełniła pozytywne odczucia. Stały tak dłuższą chwilę. Niższa Celine, z zamkniętymi oczami obejmująca przyjaciółkę w talii, opierającą głowę na ramieniu dziewczyny. Wyższa Rita, wyprostowana, patrząca przed siebie, stabilnie stojąca na ziemi. Z pozoru dwie niedopasowane postaci, w głębi duszy czuły między sobą głębokie powiązanie - chociaż ta druga pewnie w życiu by się do tego nie przyznała. Jednak pasowały do siebie jak ulał, dopełniały się i w tej chwili liczyło się tylko to.

Stały zatopione w swoich rozmyślaniach tak długo, aż niebo stało się kompletnie czarne, a ogromny księżyc zaczął wyłaniać się zza drapaczy chmur.

- Czy to tylko ja, czy księżyc jest dzisiaj większy? - Zapytała Rita, w gruncie rzeczy nie oczekując odpowiedzi.

- Właśnie dlatego cię tutaj zaprosiłam. Raz na paręset lat Srebrny Glob znajduje się zdecydowanie bliżej powierzchni Ziemi. Nie chcę cię zanudzać liczbami, ale ogólne wrażenie jest takie, że nasz księżyc wydaje się o niemal jedną czwartą większy niż zazwyczaj. - Nieco nieprzytomnie powiedziała Celine, wpatrując się w obiekt rozmowy. Jednak po chwili się ocknęła, wstrząsnęła głową, jakby chciała się skoncentrować i odwróciła Ritę twarzą do siebie. - Zamknij oczy.

- Ale po co? Przecież przyszłyśmy tu oglądać Ksi- - Nie dokończyła zdania, bo Celine odwróciła ją z powrotem tyłem do siebie i zasłoniła jej usta.

- Cicho, nic nie mów. Zniszczysz urok chwili. - Zasłoniła jej oczy i prowadziła przed sobą. 

Szły dobre kilkadziesiąt metrów. Celine prowadziła dziewczynę pewnie, a zarazem ostrożnie. 

W Tokio jest już jutroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz