Rodział 1

76 8 4
                                    

Był Słoneczny dzień w Shurimie, czerwono włosy mężczyzna o spiczastych uszach charakterystycznych dla przedstawicieli rasy vastajów, który tam przyjechał by poszukać aren innych od tych, którą sam prowadził lub przynajmniej nowych zawodników do jego areny. Jednakże jego matka, którą kochał nad życie zna inną prawdę, niż tą co jej syn powiedział, mężczyzna, nie zapominając o swej matce chciał jej kupić prezent w lokalnym targowisku. Przeglądał różne przedmioty na straganach, lecz na razie nie widział nic szczególnego.

 Lecz nagle tuż niedaleko targowiska zrobił się mały chaos, gdy pewien blady chłopak przebiegł przez tłum, próbując przejść między ludźmi by móc wrócić do swej pracy, która było, gonienie pewnego żołnierza solari, którego za wszelką cenę musiał złapać. Ale ponieważ, że tak biegł, nie zwracając uwagi na innych, aż w końcu potrącił dziecko i przez siłę impetu oboje upadli na ziemie i od razu do jego uszu dotarł dźwięk płaczu dziecka. Blady chłopak postanowił szybko wstać z ziemi by udać nadal w pogoń za  solari,gdy nagle zatrzymało go coś, a raczej można powiedzieć,  ktoś.

  – Przepraszam, ale gdzie ty myślisz, że się wybierasz? – powiedział mężczyzna o czerwonych włosach i uszach, który przybył na miejsce tuż po tym jak zobaczył co się stało. Uszasty spojrzał na bladego chłopaka, który nie tylko posiadał ten charakterystyczny kolor skóry, miał w dodatku włosy czarne jak smoła, a na twarzy widniał dziwny tatuaż, który wyglądał jak fioletowy sierp księżyca, a tuż przy dolnej wardze była linia, która sięgała, aż do podbródka. Czarnowłosy nie odpowiedział nic, a wręcz był cicho od momentu  zadania pytania i najwyraźniej chciał szybko odejść i próbował wyminąć wyższego od niego meżczyznę.

 – Ej Ej nie ignoruj mnie tak po prostu! – gdy to krzyknął złapał gwałtownie czarnowłosego za ramię i przeciągnął go przed siebie odwracając go w stronę chłopaka, który wstawał z ziemi, podnosząc owoce, które wypadły mu  z koszyka, który niósł .

 – Masz iść przeprosić tego chłopca, albo inaczej pogadamy, ale tym razem dołączymy moje pięści – zagroził czarnowłosemu, pół vastaya, nienawidził ludzi co lekceważyli ludzi słabszych od siebie. Czarnowłosy zaczął używać języka migowego chcąc porozumieć się z uszastym, by przekazać mu pewną informację. ''Nie mogę mówić'' pokazał czarnowłosy chłopak dłońmi próbował  wymigać się z sytuacji

 – Dlaczego wymachujesz rękami? Czy ty chcesz jakieś czary rzucić? – krzyknął uszasty, który lekko się przeraził tymi lekko walnął chłopaka. Czarnowłosy, odpychając się i łapiąc się za miejsce, gdzie zadano ból zdechnął i postanowił po prostu podnieść owoce dla chłopca i włożyć je do koszyka i znów próbował odejść. 

Jakoś nie słyszałem słowa przepraszam-z nie szczęśliwą miną stanął przed niższym mężczyzną. Czarnowłosy, który już się podirytował się osobą czerwono włosego ,spróbował pokazać, że potrzebuje ołówka i kartki dłońmi, imitując pisanie dłońmi.

 – Potrzebujesz kartki? – spytał lekko zmieszany. 

 Czarnowłosy kiwnął głową na tak, tuż po tym vastaya wyjął z torby kawałek kartki z notatnika i ołówek, po czym szybko czarnowłosy rzucił się do pisania. Na kartce napisał '' nie mogę mówić, więc jeśli pozwolisz, że już pójdę, mam coś... „Czarno włosy na chwile zastopował i pomyślał Przez niego nie znajdę już tego solari... czy jest nadal sens?kontynuował pisanie dokańczając zdanie słowami" do zrobienia, następnym razem nie bij ludzi co próbują ci coś wytłumaczyć '' i oddał mu kartkę powoli, odchodząc. 

Gdy niższy mężczyzna powoli się oddalał od vastayi było słychać od niego ciche kasłanie . Czarnowłosy od razu  złapał  się za gardło podejmując próbę zastopowania kaszlu. Uszasty wychwycił słuchem  kaszel od niższego mężczyzny. Zmartwił się tym ponieważ  odgłosy tego kaszlu  nie brzmiały za dobrze ,mimo że wiedział gdzie dokładnie, i jak mocno go walnął , pomyślał że i tak coś mógł mu coś zrobić przez nie po rozumienie. 

Czerwonowłosy podbiegł do czarnowłosego i złapał go za lewe ramię .Mężczyzna z zaskoczeniem obrócił się w stronę wyższego mężczyzny, jednak nie wyglądał na zadowolonego gdy zauważył kto znowu jest na jego widoku. 

-H-hej wszystko w porządku? Zauważyłem że zacząłeś kasłać, i nie brzmiało to za dobrze ..- vastaya powiedział zmartwionym głosem od razu podając kartkę i długopis.

Niższy mężczyzna spojrzał na niego z zimnym ,jak lodowa kraina Frejlord, następnie spojrzał  na kartkę i rozpoczął pisanie ''tak wszystko w porządku ja dam sobie rade , nie musisz mnie niańczyć'' podał kartkę wyższemu  mężczyźnie  i powoli odchodzić w  głąb targu.

Czerwonowłosy przeczytał wiadomość najszybciej jak potrafił i od razu rozejrzał się za czarnowłosym .
-Ej no dobra ale chciałem zapy...- vastaya przerwał zdanie gdy zobaczył że nie ma go w pobliżu. P krótkich poszukiwaniach w końcu poddał się ,zgiął  kartkę w kulkę wyrzucił ją  i wrócił do swoich spraw ważnejszych od jakiegoś nie znajomego.

...............................................................................................................................................................

Czarnowłosy  po zgubieniu vastayii ,z jednej mniej uczęszczanych alejek, zastanawiał się co ma zrobić dalej. Zgubił solari którego gonił przez kilka dni  od Targonu do Shurimy z nikłą  nadzieją  ze solarii będzie posiadał informacje o jego liderce Dianie, która nie dawno zaginęła i każdy z jego ludu zastanawiał się gdzie  ona zniknęła. Mężczyzna  ruszył przez tłum  z głową w dół telepatycznie komunikując się z jego siostrą bliźniaczką, Alune .

-Apheliosie...-anielski głos kobiety przedzwonił w jego uszach.

-Apheliosie , nie martw się .... na pewno ktoś jeszcze będzie miał o niej informacje .....- anielski głos znów przemówił dokańczając zdanie.

Aphelios wsłuchiwał się w słowa swej bliźniaczki  jakby od nich miało zależeć całe życie.

Lecz nagle jego rozmyślanie zakłóciło gwałtowne złapanie za ramie przyszpilenie do ściany . przez siłę uderzenia przez chwile zrobiło mu się czarno przed  oczami ale gdy już  je otworzył oczy zobaczył bandytę .Był to mężczyzna koło czterdziestki a tuż za nim jego wspólnik co wyglądał na młodszego,  czarnowłosy również zwrócił uwagę na to że do jego gardła był przyłożony sztylet.

-No chłopczę wyciągaj kasę ,wiem że ją masz-mężczyzna mocniej docisnął nóż było blisko przecięcia skóry.

Aphelios lekko dezorientowany tą sytuacją, zaczął nie zauważenie  wyciągać swą broń, która była zrobiona z księżycowego kamienia, lśniła ona wręcz czerwonym światłem wydobywającym się z końcówki ostrza , a sama ta broń wyglądała  jak sierp.

Lecz zanim zdążył ją wyjąć usłyszał znajomy  głos, ten sam który go zaczął irytować. Puścił to mimo uszu i przygotował do samoobrony, ale gdy już chciał zranić napastnika okazało się że ten szybko znikał  mu z oczu tak samo jak nacisk ostrza na jego gardle .Aphelios rozejrzał się i zobaczył że napastnik został odepchnięty na ziemie przez czerwonowłosego vastaye .

Vastaya nie zaprzestał tylko odepchnięciu . Był chętny do walki jak wtedy kiedy zobaczył  Apheliosa nie okazał szacunku wobec dziecka z koszykiem .Wysoki mężczyzna podszedł  do napastnika i złapał go za kołnierz jedną ręką  unosząc go tak wysoko ze bandyta nie do sięgał nogami do ziemi przyciągając go bliżej siebie.

-Myślisz że co ty sobie wyobrażasz?!- Vastaya zawarczał  na napastnika z zwierzęcym wzrokiem na napastnika.

Czarnowłosy nadal w szoku  oglądał sytuacje z daleka  z bronią w gotowości , lecz widząc że zagrożenie minęło ostrożnie podszedł do pary . 

-T-to TO ON, S...-krzyknął wspólnik mężczyzny przerywając z strachu .

-T-TO JEST S-s-sett..- wspólnik wysłowił się  i stał w miejscu z paraliżowany strachem.

Chłopcze z Targonu...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz