chapter 57

328 23 43
                                    

Pov: Shuichi Saihara

Nagle z ust Oumy zaczęła wypływać fala krwi.. przeraziłem się.. od razu zadzwoniłem na pogotowie, przyjechali na szczęście dość szybko.

Przy karetce stał Amami-kun

-Shuichi.. czy wszystko z nim okay? Wychodziłem, bo chciałem żebyście pobili chwilę sami ale nagle po chwili zauważyłem karetkę zmierzającą w waszą stronę..-

-...- zamilkłem

-pojedźmy za karetką- odezwał się ponownie, po czym wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy za karetką do szpitala.

Chwilę później Kokchi był już przeniesiony do sali, a jedyne co mogłem zrobić to się patrzeć.. okropieństwo..

Po chwili wyszedł do nas lekarz

-kim pan jest dla niego? Nie mogę powiedzieć nic panu jeżeli nie jest pan jego rodziną- oznajmił

-... Jestem.. jego chłopakiem- mruknąłem

-a pan?-

-ja? Tylko przyjacielem- powiedział zielono włosy

-czy chce pan aby przyjaciel usłyszał wyniki?-

-mhm- było mi obojętnie, chciałem tylko usłyszeć"wszystko będzie dobrze"

- więc.. Pan Ouma jest chory na groźnego wirusa... Nie jest on w dobrym stanie, i w każdym razie może umrzeć...-

...

(Śmieje się pisząc to ;-;)

-słucham..?-

-bardzo mi przykro.. -

- możemy go odwiedzić?- zapytał spokojnym głosem Rantaro, choć jestem pewny że tak naprawdę strasznie się niepokoi, w końcu byli przyjaciółmi

Mężczyzna kazał nam ubrać specjalne gówno aby się nie zarazić ani nic i mogliśmy wejść.

Popatrzyłem się na jego twarz... Czy to będzie koniec? Już nigdy cię nie zobaczę? Wtedy kiedy odważyłem się otworzyć...?

-chłopak na razie jest w śpiączce- oznajmił nas lekarz.

Usiadłem koło niego i złapałem go za rękę, oczywiście lekko.. i tak po prostu go trzymałem..

↑↓↑↓↑↓↑↓↑↓↑↓↑↓↑↓↑↓↑↓↑↓↑↓

Minęło już 6 dni.. Stan Kokichiego nie pogorszył ani nie polepszył... Chociaż możnaby powiedzieć że jedna nogą jest w grobie...

Choć jestem trochę spokojniejszy od tych sześciu dni.. nagle usłyszałem pisk... Nie był to pisk człowieka, spojrzałem na monitor który pokazywał tętno chłopaka

To ono... Nagle była tylko zwykła czerwona kreska... Czyli to koniec..?

Szybko pobiegłem do mnie lekarz, potem drugi. Kazali mi wyjść, "będziemy go reanimować" to jedyne co powiedzieli.

Boję się... Niech oni go uratują... Proszę.. niech on tutaj wraca...


Pov: Kokichi Ouma

Dziwnie się poczułem, od jakiegoś czasu mam dziwny sen, jednak to było coś innego. Obudziłem się?

Nade mną stali dwoje lekarzy, a tam dalej zauważyłem zapłaconego Saiharę.. podeszłem do niego, pocałował mnie tak?

Pocieszył mnie więc ja też go pocieszenie i powiem że wszystko jest już okay.

Wstałem z łóżka i podeszłem do niego.

-Heeej- uśmiechnąłem się, jednak ten nawet na mnie nie spojrzał, dalej patrzył na łóżko szpitalne, boże czy on się w nim zakochał- nie smutaj! Już wszyko jest okay! Widzisz żyje!-

Znowu cisza.. czy on ma na mnie focha?

Nagle poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu. Odwróciłem się aby sprawdzić kto to, jednak kogo tam zauważyłem... Totalnie zwaliło mnie z nóg...













































































Stał tam...

-Kaoru...?- zatkało mnie

Postać przede mną się tylko uśmiechnąła i pokazała"5" po języku migowym..

-hm..? Kaoru lepiej powiedz mi jak ty żyjesz!- wrzasnąłem

-ja nie żyje- uśmiechął się- ty chwilowo też...-

- c-co?-

- pięć dni... Za chwilę się obudzisz, ubłagałem Atue aby dał ci jeszcze czas... Nie zmarnuj tych pięciu dni- uśmiechnął się poczym zniknął..

-------------------------------------------
503 słów

Inny wymiar// Saiouma, Oumasai//[ZAKOŃCZENIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz