16

101 4 12
                                    

Czy należę do grona osób, które zanim coś zrobią, dobrze to przemyślą? Zdecydowanie nie.

Dlatego sam fakt, że uciekłam z balu w towarzystwie Alana po dłuższej chwili zastanowienia mnie nie dziwi. Nie zapomnijmy wliczyć w moją decyzję kilku łyków wódki, która strumieniami lała się w męskiej toalecie na pierwszym piętrze. Więc teraz już nie dziwi mnie fakt, że siedzę na przednim siedzeniu znanego mi już Astona Martina, i pozwalam się zabrać temu jakże bipolarnemu ale też intrygującemu brunetowi nie wiadomo gdzie.

Odwróciłam głowę w stronę Alana, aby móc lepiej przyjrzeć się jego lewemu profilowi. Chłopak był rozluźniony i w pełni skupiony na drodze, bezproblemowo mijał innych kierowców, których kilka minut po godzinie dwudziestej drugiej, była zaledwie garstka. Droga mijała nam w ciszy, odezwałam się dopiero kiedy zauważyłam, że zbliżamy się do znaku informującego o wyjeździe z Darkness City.

-Gdzie jedziemy? - spytałam, wyrywając go tym samym z chwilowego zamyślenia

-Zobaczysz- odpowiedział tylko, a już kilka sekund później skręcił w prawo, tym samym wjeżdżając w jakąś mniej ruchliwą drogę, która o tej porze była pusta.

Kolejne sekundy mijały, zmieniając się tym samym w minuty, żeby później zmienić się w kolejne kwadranse, a we mnie coraz bardziej rosła ciekawość tego co wymyślił brunet. W końcu jednak samochód zatrzymał się na jakiejś polnej drodze, gdzie jedynym źródłem światła były zapalone światła pojazdu.

-Wysiadka- oznajmił brunet wyciągając kluczyki ze stacyjki

-Żartujesz sobie ze mnie?- spytałam wychodząc za chłopakiem w kompletną ciemność- Alan!- warknęłam w pustkę dookoła mnie, wyciągając z torebki telefon aby włączyć latarkę.

Obróciłam się wokół własnej osi w poszukiwaniu chłopaka, który dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Słowo daję, targały mną różne emocje zaczynając od przerażenia ponieważ wokół była kompletna ciemność gdyby nie latarka w telefonie, później ciekawość a nawet i podekscytowanie.

-Będziesz tak stać czy w końcu się ruszysz i pójdziesz za mną?- gdzieś z tyłu usłyszałam głos Alana tak więc automatycznie odwróciłam się i szybszym krokiem ruszyłam w jego stronę.

-Wiesz co, ja rozumiem, że nasza znajomość na samym poczatku nie była przyjemna, jednak teraz jest chyba lepiej...czyż nie? -spytałam lekko zdenerwowanym głosem, ponieważ z każdym krokiem, coraz bardziej oddalaliśmy się od cywilizacji, tak samo z każdym krokiem zasięg w telefonie malał, tak samo jak i stan jego baterii- Nie musisz mnie wyprowadzać gdzieś w pole aby mnie zabić a później zakopać. Jeśli chcesz, już więcej się do ciebie nie odezwę, ba! Nawet się nie zbliżę, tylko proszę, pozwól mi żyć- słowa same leciały z moich ust, kiedy ja wpatrywałam się w szerokie i zapewne bardzo umięśnione plecy bruneta, który po usłyszeniu moich pijackich słów odwrócił się w moją stronę, przez co w niego wpadłam.

-Zapomniałaś jeszcze wspomnieć o gwałcie- oznajmił- wyprowadzę cię w pole, zgwałcę a dopiero później zabije i zakopię- oznajmił tak poważnie, że naprawdę zaczęłam się go bać- Żartuję, idiotko!- parsknął na co odetchnęłam z ulgą-Albo i nie.- dodał cicho, jednak nie umknęło to mojej uwadze.

Droga którą pokonaliśmy była naprawdę długa i męcząca, albo może i tylko tak mi się wydawało, ponieważ cały czas szliśmi pod górę jakimś lasem, gdzie co chwilę na drodze leżał jakiś pojedynczy kamyk, na którym prawie połamałam sobie nogi. Nienawidzę chodzić na szpilkach! Z drugiej strony, gdybym je zdjęła jutro miałoby to koszmarne konsekwencję. Mogę się również założyć, że moja suknia, nie jest już w tak idealnym stanie jak była jeszcze kilka godzin wcześniej, przez mieszaninę piachu, ziemi i żwiru na naszej drodze, oraz przez to, że co jakiś czas przydeptuję ją.

Hi princess| zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz