23

501 23 2
                                    

ANASTASIA


Po pierwszym tygodniu szkoleń głowa eksplodowała mi powoli od nadmiaru wiedzy. Wszystko było ogromnie interesujące oraz przydatne, nauczyłam się jak wyleczać rzadko spotykane schorzenia i klątwy, okazało się, że każde miejsce niesie ze sobą inne zaklęcia, o których mało kto wie.

Emma początkowo unikała mnie jak ognia i zobaczyłam się z nią dopiero na drugi dzień podczas kursu. Weszła po cichu do sali konferencyjnej i udając, że mnie nie widzi usiadła na drugim końcu. Złapałam ją dopiero w toalecie, w której się rozpłakała i przepraszała mnie, że doszło do czegoś między nią a Rogerem.

Oczywiście pocieszyłam ją i zapewniłam, że nie ma czym się przejmować. Kochałam ją tak samo mocno jak i Rogera i w sumie trochę się cieszyłam, że coś między nimi wybuchło. Szkoda, że chłopak zniknął z hotelu i w strachu przed pokazaniem się mi na oczy siedział w Londynie.

- Na prawdę Roger może tu przyjść. - Poprosiłam przyjaciółkę mając nadzieję na wspólnie spędzony czas. - Nie wiem dlaczego myślicie, że mogę być na was o to wszystko zła. Ja się cieszę! Chcę żeby każde z was było szczęśliwe a akurat wy pasujecie do siebie jak dwie połówki jabłka.

Draco parsknął i udając, że wcale się nie śmieje z tego co powiedziałam ładował w siebie ogromną porcję łososia.

- Mhm. Skoro on się śmieje to tylko mogę sobie wyobrazić co mu o nas opowiadasz. - Odłożyła widelec i wbiła wzrok w trzęsącą się z śmiechu głowę blondyna. - To wszystko jest pojebane, Ana. Ja wcale go nawet nie poznałam!

- Jeśli ma cię to pocieszyć to my się też nie znaliśmy zbyt dobrze. - Wzruszyłam ramionami i przyłożyłam do ust kieliszek z białym winem. - Z Zackiem znałam się dużo lepiej i widzisz jak wyszło.

Widziałam, że ciśnie się jej na język komentarz w stylu "no z Malfoyem też nie jesteś razem, idiotko, wciąż ma narzeczoną" ale przełknęła go porcją sałatki. Bała się komentować naszej relacji przy Draco, który jak się okazało był na tym punkcie lekko przewrażliwiony. W czwartek przed ostatnim dniem kursów tego tygodnia pokłóciliśmy się o to, że wspomniałam o pójściu do łóżka zanim tak na prawdę wiedziałam jaki jest jego ulubiony drink.

Wtedy potłukł parę wazonów a ja z płaczem wylądowałam u Emmy. Pięć minut później walił w jej drzwi i przeprosił w jego własny, specyficzny sposób. Wręczył mi piękną bransoletkę z diamentami, którą nie mam pojęcia skąd tak szybko wytrzasnął. 

W każdym bądź razie widziałam w nim skruchę i wszystko z nim wyjaśniłam. Co prawda nie był skory do rozmowy i wciąż grał twardziela ale w pewnym momencie mnie do siebie przytulił i jeszcze raz się obraził kiedy mu uświadomiłam, że nie mam czasu na seks bo muszę iść na zajęcia.

Ale to już mnie rozbawiło, nie zdenerwowało.

- Nie każ mi ci znów przypominać, że znaliśmy się od dziecka. To, że nie spędzaliśmy razem czasu to inna sprawa.

- Nie każ mi w takim razie przypominać jak mnie męczyłeś z Blaisem i się ze mnie wyśmiewaliście. - Odpowiedziałam a on oparł się o oparcie krzesełka.

- Jedno nie wyklucza drugiego. - Dopił whiskey i spojrzał na wpatrującą się w niego Emmę. - Czego chcesz?

- Niczego. - Uśmiechnęła się złośliwie i spojrzała zalotnie na dolewającego jej wina kelnera. - Zadziwiające jaki jesteś uległy, Malfoy. 

- Uległy? - Uniósł brwi i położył pięści na stoliku. 

- No a nie? - Założyła nogę na nogę a ja skarciłam ją wzrokiem. Ewidentnie lubiła go drażnić a on odpowiadał jej tym samym. A później razem gadali ze sobą na tarasie kiedy ja brałam prysznic bez ani jednej, niekomfortowej ciszy. Lubili się. - Powiem tak. Cho opowiadała mi o tobie jak o najgorszym źle, chamskim, perfidnym, nieczułym, egoistycznym, złośliwym bucu. A przy Anie robisz się całkiem inny.

Mój błąd - przebudzone wspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz