FOUR | IRA ET INVIDIA

848 51 68
                                    

-Narine obudź się, szybko - zawołała Millicenta potrząsając jeszcze śpiącą dziewczynę.

Narine leniwie zaczęła otwierać oczy i gdy zobaczyła dziewczynę nad swoją głową zaczęła je przecierać.

-Co? - mruknęła.

Miała wrażenie, że dziewczyna się do niej przyczepiła, od wczorajszej pomocy cały czas próbowała ją zagadywać, ale gdy tylko w pobliżu znalazły się jej przyjaciółki pobiegła za nimi jak grzeczny piesek.

-Musisz iść do Blaisa, pobił się z jakimś chłopakiem no z tego co tam mówi...

-Co zrobił? - spytała podnosząc się z łóżka.

-Nikogo nie ma, wszyscy uciekli na śniadanie, nie wiedziałam gdzie z tym iść...- zaczęła smutnieć - on leży na kanapie i jęczy...

Narine westchnęła głęboko, miała wrażenie, że zna przyczynę sytuacji Blaisa.

Założyła szlafrok i wyszła z pokoju nie przejmując się już dziewczyną.

Gdy tylko schodziła ze schodów już mogła słyszeć ciche jęczenie i pomruki chłopaka.

-Co za typ, niech ja go tylko dorwę - zaczął podnosić pieści, ale zaraz syknął z bólu łapiąc się za żebro.

-Blaise - Narine stanęła tuż za kanapą i surowo się na niego spojrzała - Co ty wyprawiasz?

-Narineczka, boże święty nawet nie wiesz co mnie spotkało! - zaczął lamentować.

-Tamta dziewczyna miała chłopaka co? - podeszła do niego dotykając jego zebra, od razu się skulił.

-Skąd wiedziałaś?! Ty wiedziałaś od początku! A niech Cię!

-Nie - przycisnęła specjalnie palcem stłuczone miejsce - idzie się domyśleć wiesz?

-Co za baba, najpierw się ze mną migdali, a później nagle jej chłopak podchodzi do mnie i mnie uderza prosto w biedne żeberko, czaisz to?

-Dobrze się chociaż bawiłeś ucząc się tego i tamtego? - przekręciła oczami siadając obok jego nóg.

-Nawet nie spróbowałem tego i tamtego, bo godzina policyjna wybiła - podniósł znacząco głos - a dzisiaj się umówiliśmy na wspólny spacer do Wielkiej sali na jedzonko i nagle wylazł - zaczął machać chaotycznie rękoma - i bum dostałem! Wziął ją i poszli, puszczalska jedna no!

-Już, już, razem pójdziemy na spacerek - uśmiechnęła się lekko do chłopaka i wyciągnęła różdżkę z kieszeni szlafroka.

Draco wszedł do pokoju wspólnego, by razem z dziewczyną iść na śniadanie. Jednak widok jaki zastał trochę go zdziwił. Narine siedziała w szlafroku z którego wychodził jej dekolt i, nogi które miała całe odkryte, aż do ud, a Blaise sobie leżał.

-Kocham Cię Narineczka!- zaczął dramatycznie przecierać oczy.

Blondyn jakoś dziwnie się poczuł, ze złością spoglądał na przyjaciela.

-Jak ty mnie rozumiesz!

-Co to ma znaczyć? - spytał z goryczą w głosie Draco podchodząc do dwójki ślizgonów.

-Miałem mały wypadek podczas nauki - mrugnął okiem do chłopaka, ale on nie zrozumiał.

-Nari, zakryj się - oznajmił i podszedł wściekły łapiąc ją za szlafrok i zacisnął pasek od ubrania na jej talii tak, aby wszystko było jak należy.

Narine spojrzała na niego tajemniczo, ale poczuła zbyt mocny ścisk w talii i, aż zabrakło jej powietrza.

-Nie tak mocno - mruknęła luzując trochę pasek -  Blaise, może trochę zaboleć - oznajmiła chłopakowi i zgrabnie machnęła różdżką - Episkey- wymówiła zaklęcie melodyjnie.

Uratuj mnie ku wolności |DRACO MALFOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz