17

104 5 16
                                    

-Powiedz mi jak to jest, że z domu wychodzisz z jednym chłopakiem, a wracasz w towarzystwie drugiego?- gdy tylko zamknęłam drzwi wejściowe, usłyszałam dobiegający z salonu głos rodzicielki tak więc powolnym krokiem ruszyłam w tamtym kierunku.

Blondynka w zielonym szlafroku leżała na kanapie, w prawej dłoni trzymając kieliszek ze swoim ukochanym białym winem.

-Tak jakoś wyszło- wzruszyłam ramionami

-Chodź tu- poleciła przesuwając się na kanapie robiąc miejsce, więc posłusznie wykonałam jej polecenie- Jak chcesz to sobie nalej, posiedzimy, pogadamy bo dawno nie miałyśmy okazji pobyć same- uśmiechnęła się

-Okej, ale pozwól, że najpierw wezmę szybki prysznic-odpowiedziałam cmokając ją w policzek.

Następnie skierowałam się do swojego pokoju skąd z piżamą przekroczyłam próg łazienki aby zmyć z siebie ciężar dzisiejszego dnia, który i tak mogę zaliczyć do udanych. Umyta i odświeżona wróciłam do najwspanialszej kobiety na świecie.

-No więc, kim był ten chłopak, który cię przywiózł?- spytała, a ja po przeciągłym jęknięciu, w skrócie opowiedziałam jej wszystko co się wydarzyło-Ten Elijah zaczyna działać mi na nerwy- mruknęła, nalewając do dwóch kieliszków wina.

I naprawdę, jestem cholernie wdzięczna Bogu za tą kobietę i właśnie za to, że to właśnie jej przypadł tytuł mojej matki.

Od samego początku miałyśmy wspaniały kontakt i naprawdę takie same poglądy. Zawsze mogłam jej powiedzieć o wszystkim, i nie musiałam się bać, że będzie mnie oceniać czy osądzać. Nawet jak zrobiłabym największe głupstwo ona i tak byłaby po mojej stronie, a gdyby coś złego działo się mi czy Nathanielowi, poruszyłaby niebo i ziemię, a nawet zeszła do piekła aby tylko nam pomóc. I okej, przyznaję, niektórzy mogą odnosić wrażenie, że Charlotte Davies jest nieco nieokrzesana, roztargniona i trzepnięta, to prawda jest zupełnie inna. Oczywiście, jest osobą szaloną, i nadgina zasady jeśli chodzi o pozwalanie swoim dzieciom pić, jednak jak sama uważa,

"Mamy swoje wolne wole, i jeśli chcielibyśmy chlać, ćpać czy palić, to i tak to byśmy robili, a przynajmniej tak wie o tym, i w odpowiednim momencie może zareagować, aby obyło się bez krzyku i obrażania się na siebie."

I ma w tym rację. Gdybyśmy chcieli i tak byśmy to robili. Charlotte nigdy na nas porządnie nie nawrzeszczała, jak i nigdy nie pokłóciła się z żadnym z nas do tego stopnia, że polały się łzy a później nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka dni. Charlotte zawsze wolała rozwiązywać problemy szczerą rozmową a nie krzykiem, który tylko pogarsza sprawę.

Mój ojciec natomiast jest jej przeciwieństwem. Dla niego "nie" znaczyło "nie" i spróbuj tylko dyskutować. Chciał wychować nas na poważne osoby, które w przyszłości zapewne zajęły by miejsce w parlamencie lub pełniły inne ważne zawody, co było główną przyczyną kłótni z mamą, która uważała, że powinniśmy iść własną drogą żeby później nie użalać się nad swoim życiem i jakie ono jest do dupy. Dla Theodorego Davies'a w życiu najważniejsze były pieniądze, zyski i oczywiście znajomości z podobnymi sobie snobami.

Jak tą dwójkę połączyło jakiekolwiek uczucie? Szczerze to nie mam pojęcia, skoro nie mieli w niczym takich samych poglądów czy upodobań. Jednak z tego co kiedyś opowiadała mama, Theodore Davies w młodości nie przypominał obecnego siebie w niczym, a zmienił się po narodzinach Nathaniel'a. Wtedy zaczął znacznie więcej pracować i zdarzały się dni kiedy do pracy wychodził wcześnie rano a wracał późnym wieczorem.

-Czy jestem złą matką?- spytała blondynka obejmując mnie, na co spojrzałam na nią z niedowierzaniem

-Nie!- zaprzeczyłam od razu- Skąd to ci w ogóle przyszło do głowy?-spytałam kładąc głowę na jej ramieniu

Hi princess| zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz