20. Język kwiatów

42 9 0
                                    


Herr
Moen – albo może herr Munthe? – tłumaczył jej, że nazwa Arendelle pochodzi ze starego języka – arnar i dalr – oznacza „dolinę orłów" i ma dużo wspólnego z budowaniem tradycji narodowej, ale zdaniem Anny powinno się raczej nazywać Doliną Stagnacji, choćby i z francuska, skoro dziadkowi tak zależało na światowej ortografii.

Statek z Weseltonu odpływał po południu, książę Magnus zniknie bez śladu jak jego stryj von Cośtam i wszystkie propozycje matrymonialne skierowane pod adresem Elsy przez ostatnie miesiące, i nic się nie zmieni, bo nic się nigdy nie zmienia.

Oczywiście Anna mogłaby przekraść się na pokład statku – tylko może akurat nie tego – powiedzieć, że ma na imię Embla, a jej mąż, Ask (to musiał być Ask) już trzy lata temu wybrał się za chlebem do Ameryki, a teraz w końcu ona może do niego dołączyć – i przysłał nawet pieniądze, którymi zapłaci marynarzom, a oni będą co do jednego przystojni jak jej zdaniem Starbuck z Moby Dicka.

Poza tym, że oczywiście n i e m o g ł a , bo jednak była też k s i ę ż n i c z k ą Anną, którą wszyscy by poznali i nikt by nie puścił – to był naprawdę świetny plan. Wyobrażała sobie, że wcale przecież nie boi się wody, próbując dopasować palce do kształtu wszystkich zacieków na ścianach w północnym skrzydle, które mijała.

Czasami zaczynała zastanawiać się, czy to wszystko zdarzyło się naprawdę: Olaf, Wielka Odwilż, i doki, i jeszcze później Knerten; w końcu łatwo byłoby uwierzyć, że nigdy po prostu nie odzyskała siostry – ale powybrzuszana boazeria i plamy na tapecie nie kłamały.

Zatrzymała się w niewyschniętej jeszcze – albo zupełnie nowej? – kałuży pod drzwiami gabinetu, bardzo ostrożnie stawiając kroki. To wcale nie tak, że chciała podsłuchiwać, ale sekret Elsy nie był już tylko i wyłącznie j e j sekretem, podobnie jak sekret Kristoffa, i...

— Wasza Królewska Wysokość. — Kai, w równym stopniu człowiek, co instytucja, wyrósł przed nią jak spod ziemi. — Czy nie powinna pani zaczynać teraz lekcji?

(Nie, jednak bardziej instytucja.)

Jego głos był zawsze taki oficjalny, idealny, wystudiowany. Troszczył się o nią w ogóle? Czy całe to „chronienie jej", o którym ciągle ostatnio słyszała, wynikało tylko z głębokiego poczucia obowiązku?

— Lekcje w taki piękny dzień? Nie uważasz, że jest za ciepło, żeby dusić się w klasie? — spróbowała zażartować Anna, zupełnie nieprzekonująco. Deszcz ściekał po szybach, wiatr za oknami wyszarpywał ostatnie liście z gałęzi drzew, a początek października udawał przedwiośnie. Kai ukradkiem zerknął na zegarek. Po jego twarzy przemknął cień. — Hej, Kai? A tak właściwie to... czemu tutaj jesteś? To znaczy, no wiesz, akurat t u t a j – po tej stronie drzwi.

— Królowa nie życzyła sobie, abym jej teraz towarzyszył.

— Och. Czyli ciebie też nie wpuściła?

Kai ledwie zauważalnie wzruszył ramionami. A może tylko westchnął albo po prostu oddychał.

— Jej Królewska Mość najwyraźniej potrzebuje... więcej... czasu, aby przemyśleć pewne sprawy. W samotności.

Odmierzał słowa bardziej starannie niż Olina składniki na serinakaker*, ale Anna zrozumiała. Nie była częścią tej koniczyny konspiracji, której najwyraźniej wystarczały tylko trzy listki – czy to w ogóle miało sens? – była wyłącznie zawadą, nawet jako księżniczka koronna, głupim dzieciakiem, tą drugą, bezużyteczną siostrą, którą uczono tylko, jak ładnie się uśmiechać, aż ścierpną wargi i rozbolą zęby.

— Jasne. Pewnie — powiedziała i tak właśnie się uśmiechnęła, chwytając prawą dłoń w lewą. — To ja... ja... muszę już iść? — Jej ręce były jednocześnie zimne i spocone. Czemu zrobiła znak zapytania? — Znaczy, pójdę już lepiej. To, hm, to cześć!

Heimr ÁrnadalrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz