Cz.7 Lev

162 7 0
                                    

Po kilku godzinach spędzonych z Yakusiem, poczułem jak ktoś składa pocałunek na mojej głowie. W prawdzie wiedziałem, że to on ale nie zmieniło to zbyt wiele.

Mimo, że chciałem wstać, byłem tak zmęczony, że przebudziłem się dopiero po kilkunastu minutach. Wtedy czułem coraz wyraźniej jak mój maluszek głaszcze mnie po głowie, co naprawdę lubiłem. Zwłaszcza, że miał takie malutkie i mięciutkie dłonie. Kiedy tylko otworzyłem oczy, ujrzałem jego piękny uśmiech, przez co swojego nie mogłem ani na chwilę powstrzymać.

Y: Dzień dobry Levciu

L: Dzień dobry Yakuś

Zdjąłem malutką dłoń starszego chłopaka z mojej głowy i pocałowałem ją lekko.

L/Y: Jak się czujesz?

Zapytaliśmy równocześnie co skutkowało wybuchem cichego śmiechu obu z nas.

Y: Ty pierwszy

Zaproponował blondyn, na co przystałem. Pogłaskałem jego dłoń rączkę i odpowiedziałem szczerze:

L: Wyjątkowo dobrze. Jestem tylko lekko poobijany, ale wszystko przejdzie. Teraz twoja kolej kociaku

Pewnie widać było, że bardziej przejęty byłem stanem zdrowia chłopaka, bo jakby nie patrzeć większość to on przyjął na siebie. Naprawdę był moim małym bohaterem, wytrzymując to wszystko co mu się przytrafiło, ale teraz czas by odpoczął. Przeżył już stanowczo zbyt wiele.

Y: Cieszę się. A ja... Sam nie wiem. Na razie nie czuję się najgorzej, ale też nie najlepiej. Gdyby cię tu nie było, czułbym się fatalnie

L: Dobrze, że mogę pomóc malutki. Masz może na coś ochotę? Widziałem, że mają tu automat ze słodyczami

Pomyślałem, że przyda się jakoś umilić mu ten okropny pobyt tutaj, który wolałbym, aby nigdy się nie wydarzył, jednak czasu cofnąć już nie mogę.

Widząc jednak iskierki radości w ślicznym oczach mojego maluszka, większość moich trosk po prostu zniknęła. Jego szczęście zawsze było, jest i będzie dla mnie najważniejsze.

Y: Tak, tak. Marzę teraz o czekoladzie, albo o żelkach

Zaśmiałem się pod nosem, słysząc to. Uwielbiałem sposób w jaki chłopak wyrażał radość, wyglądał wtedy jak najpiękniejszy kwiatuszek. Nie mogąc się oprzeć, pocałowałem go w czoło naprawdę szczęśliwy, widząc jego radość.

L: Żelki w czekoladzie, zrozumiałem. W takim razie za chwilkę do ciebie wrócę słoneczko, tylko nigdzie mi nie uciekaj, dobrze?

Y: Obiecuję zostać w miejscu

L: Grzeczny chłopiec

Wyszedłem z sali chłopaka i spokojnym krokiem ruszyłem w stronę wspomnianego jakiś czas temu automatu. Dopiero gdy stałem przed maszyną uświadomiłem sobie, że nie wiem jakie są ulubione słodycze mojego chłopaka!

Głupek, głupek!

Skarciłem się w myślach i uderzyłem lekko w głowę kilka razy. W końcu jednak wpadłem na pomysł. Jeśli kupię wszystko pewnie Yaku-San pomyśli, że kocham go tak bardzo, że mógłbym wykupić mu całe sklepy ze słodyczami!

Włożyłem więc banknot do automatu i kliknąłem we wszystkie możliwe opcje jakie były dostępne na klawiaturze, po czym z rękami pełnymi słodyczy zacząłem wracać.

Pacjenci, jak i odwiedzający pewnie patrzyli się na mnie jak na debila, ale teraz najważniejsze było dla mnie wrócić jak najszybciej do mojego maluszka.

𝑊𝑧𝑟𝑜𝑠𝑡 𝑁𝑖𝑒 𝑀𝑎 𝑍𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 | 𝑌𝑎𝑘𝑢𝐿𝑒𝑣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz