Mężczyzna rozkazał żołnierzowi iść dalej, samemu zatrzymując się przed następnymi z kolei drzwiami. Chciał sprawdzić każdy kąt, zanim zrobi to jego szefowa, a pokój, w którym pierwszy raz rozmawiał z Lokim wydawał się całkiem dobrym pomysłem. Odgonił gestem ręki kolejną osobę pytającą, czy nie jest mu potrzebna pomoc i wszedł do pomieszczenia, chcąc się tylko rozejrzeć i przejść dalej.
Łudził się, że go tutaj znajdzie. TVA było ostatnim miejscem, gdzie Bóg Kłamstw mógł przebywać. Niemniej jednak, ironicznie, było ono jednym z najrozsądniejszych wyborów. W końcu, skoro mężczyzny nie dało się wykryć gdziekolwiek od dłuższego czasu, to albo wyjątkowo dobrze się ukrywał, albo przebywał tam, gdzie radary go nie obejmowały. Jeśli była na to choćby najmniejsza szansa, postanowił w nią wierzyć. Szukanie go tutaj i tak nie było dużym wysiłkiem, a skakanie pomiędzy apokalipsami już się takim wydawało.
Mobius postawił krok i zamknął za sobą drzwi. Zobaczył stolik, wyświetlacz, który miał w sobie jeszcze plik zatrzymany na wizerunku Friggi, krzesła oraz całą resztę stojącego tam sprzętu. Kiedy jednak jego wzrok powędrował na jeden z rogów pomieszczenia, zamarł. Ubrany w rozerwaną i pobrudzoną kurtkę z napisem Variant mężczyzna siedział pod ścianą, z głową pomiędzy swoimi kolanami i zdawał się w ogóle nie przejmować tym, że ktoś znajdował się tam z nim.
— Wiem, że tu jesteś. Mógłbyś się chociaż odezwać, żebym wiedział, czy zabija mnie jakiś korpo szczur z recepcji, czy marionetka, ale wyższej rangi — Loki odezwał się sarkastycznie, nie dając mu nawet czasu na przeanalizowanie sytuacji. Kosmyki zazwyczaj perfekcyjnie ułożonych włosów opadły na boki, kiedy przejechał po nich dłonią.
Mobius prychnął, poprawiając kołnierze w swojej kurtce i powoli podszedł w stronę mężczyzny, cały czas jednak zachowując spory dystans. Obserwował go z czujnością, wiedząc, że to może być kolejny z jego trików. Gdyby nie to, że był pewien nieskuteczności magii, spodziewałby się w tamtym momencie poczuć nóż w swoich plecach.
— Nie przypuszczałem, że wrócisz na stare śmieci z misją samobójczą, ale najwyraźniej w wielu rzeczach się mylę — spojrzał na niego z ironicznym uśmiechem, który jednak zbladł, kiedy Loki nie ruszył się nawet o milimetr. Rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu, jakby w poszukiwaniu jakiejś pułapki i zaczął je okrążać.
— Nie zamierzam z tobą rozmawiać
Podniósł brwi i znów skierował swoje spojrzenia na osobę naprzeciwko. Jego twarz nadal była zasłonięta innymi częściami ciała, a skulona postawa wyrażała całkowite przeciwieństwo pewności, jaką starał się osiągnąć tonem swojego głosu. Mobius odwrócił się na piętach, odetchnął głębiej i zmienił kierunek ruchu.
— A szkoda, bo chyba masz ciekawą historię — Podszedł do Boga Kłamstw na o wiele bliższą odległość niż wcześniej i wyciągnął rękę z chęcią wsparcia go we wstaniu. Wciąż myślał o nim jako o zagrożeniu, ale wszystko wskazywało na to, że albo plan zakładał zabicie go później, albo wizja zagubionego chłopca, ciągle siedząca mu w głowie, po raz kolejny okazywała się prawdą.
Zbyt duża duma mężczyzny znów zatryumfowała. Loki nawet nie drgnął, całkowicie ignorując ofertę pomocy. Kilka sekund później, analityk zabrał dłoń i schował ją w kieszeni. Odchrząknął, po czym oddalił się na środek pomieszczenia i odsunął krzesło, na którym zajął miejsce, czekając na jakąkolwiek reakcję.
— C'mon, Loki. Zostaw to swoje ego na ziemi i usiądź — powiedział, wpatrując się w czarną postać. Nie wiedział, co się stało i jakie miał zamiary, a żadna z metod rozmowy zdawała się nie działać. Przez jego głowę przeleciała myśl, że mógł być w tamtym momencie częścią prześmiewczej zabawy. Szybko ją jednak odrzucił; młodszy wyglądał zbyt... bezsilnie.
CZYTASZ
POWRÓT | Loki & Mobius
FanfictionPOST S01EP02 Jakiś czas po przejściu przez portal w Alabamie, Mobius znajduje Lokiego w jednym z pomieszczeń w TVA. Bóg Kłamstw wydaje się wyjątkowo niechętny do rozmowy, a analityk nie odpuszcza, próbując dowiedzieć się prawdy, zanim ktoś tam wejdz...