Yakone wchodzi na dach, jednak Kaen go nie widzi. Chłopak wpatruje się we mnie i kurczowo trzyma moją rękę, jednak w końcu mężczyzna daje o sobie znać.
- Miałeś tylko jedno, proste zadanie- mówi, a Kaen odwraca się z prędkością światła.- Miałeś jej pilnować, a nawet tego nie jesteś w stanie zrobić dobrze. Odejdź od niej, a nic ci się nie stanie.
Chłopak patrzy na Yakone'a, a potem wraca wzrokiem do mnie. Odsuwa się ode mnie i staje dokładnie w środku odległości, która dzieli mnie od mężczyzny.
- Kaen, nie wybieraj jego strony, wiesz, że to złe!- krzyczę.
- Ty w ogóle jej słuchasz? Przecież to manipulantka, nie widzisz tego?
- Jedynym manipulantem tutaj jesteś ty, Yakone!- odgryzam się mężczyźnie, a on robi zdziwioną minę.
- Proszę, proszę, komuś tu wróciła mowa i pewność siebie. Kaen, nie rób cyrku, złap ją i odprowadź do celi- chłopak nie reaguje na jego słowa.- Powiedziałem coś do ciebie! Jeżeli ty tego nie zrobisz, to ja to zrobię, a wtedy dopiero może zacząć być źle.
- On nie będzie się ciebie słuchał!- oburzam się.- Kim ty jesteś, że mu rozkazujesz?
- Jeżeli ją puścisz to i tak skończysz za kratkami- Yakone mnie ignoruje.- Myślisz, że ona nie powie swojej rodzinie o tym, kto ją porwał?
- Powiedziała, że mi pomoże- Kaen odpowiada cicho.
- Naprawdę w to wierzysz?- mężczyzna się śmieje.- Ile ją znasz? Dwa dni? I ufasz jej? Jeśli tak, to jesteś głupszy niż myślałem. Mnie znasz praktycznie od zawsze, myślisz, że nie chcę dla ciebie jak najlepiej? Zajmuje się tobą odkąd twój ojciec umarł, nie zapominaj o tym.
- Nie słuchaj go! To zły człowiek, ty taki nie jesteś!
- Mirai, on ma rację. Znam cię zbyt krótko- podchodzi do mężczyzny i staje po jego stronie.
- Grzeczny chłopiec- komentuje Yakone.
- Nie! Nie, nie, nie!- krzyczę ze łzami w oczach.- Kaen, błagam!
Widzę, że w jego dłoni znowu pojawia się płomień, tym razem w niebieskim odcieniu i tracę wszelką nadzieję na ucieczkę. Przybieram pozycję do walki i czekam aż chłopak się na mnie rzuci.
- Mirai, podejdź tutaj, albo będę musiał z tobą walczyć- mówi.
- Zatem walcz!- krzyczę przez łzy.
Chłopak podchodzi do mnie szybkim krokiem. Powinnam go zaatakować, ale nie potrafię, gdy patrzy mi prosto w oczy. Chwyta mnie za rękę i prowadzi do wyjścia z dachu.
- Korytarzem w prawo, dopóki nie dojdziesz do zielonych drzwi- szepcze mi do ucha i zostawia w mojej dłoni mały klucz. Yakone tego nie słyszy, stoi jeszcze za daleko, ale czeka na nas.
Gdy już jesteśmy przy drzwiach wyprowadzających z dachu, Kaen wpycha mnie przez nie i szybko je zamyka. Robi to z taką siłą, że spadam z kilku schodków, jednak szybko podnoszę się i biegnę zgodnie z zaleceniami chłopaka. Nie wiem, co znajduje się za drzwiami, ale muszę mu zaufać, nie mam innego wyjścia. W końcu widzę zielone drzwi i wkładam klucz do zamka. Otwieram drzwi i widzę las. Zdaję sobie sprawę, że jestem na zewnątrz. Czyli jednak postanowił mnie uratować. Szybko biegnę przed siebie, nie chcę, aby ktokolwiek się zorientował, że wyszłam. Odwracam się za siebie i widzę walkę pomiędzy Yakonem a Kaenem. Chłopak nie ma najmniejszych szans w pojedynku z magiem krwi. Udaje mi się złapać z nim na chwilę kontakt wzrokowy.
- Uciekaj stąd!- krzyczy.
Ta chwila nieuwagi jest dla niego zgubna. Yakone go atakuje, a on zaczyna wrzeszczeć z bólu. Chcę mu jakoś pomóc, ale nie mogę, zatem odwracam się w stronę miasta i zaczynam biec. Nie mija kilka chwil, gdy słyszę za sobą ogromny huk. Odwracam się. Widzę, że w miejscu, w którym stał budynek jest tylko ruina, która stoi w niebieskich płomieniach.
CZYTASZ
Ognista krew// ATLA fanfiction
FanficWszyscy przyjaciele Avatara Aanga założyli już własne rodziny. Wiodąc spokojne życie w Mieście Republiki wychowywali swoje dzieci w przyjaźni. Wszystko układało się dobrze do momentu, w którym stary znajomy żony Sokki nie przypomniał im o sobie. Męż...