Słońce zaczęło wschodzić. Niebo zmieniało kolor na coraz to żywsze, a śnieg powoli zaprzestał opadów. Robiło się znacznie cieplej niż w nocy, jednak temperatura była wciąż nieodczuwalna dla blondyna. Adrenalina utrzymywała mu się we krwi, lecz nieco opadła na widok przerażonego bruneta.
— D... Dream?! – wrzasnął. Gdy ujrzał zakrwawionego blondyna nieco się cofnął, potykając się o jedno z ciał pokonanych przez jego przyjaciela. Upadł na ziemię, a ten widok musiał skomentować donośnym krzykiem. Gwałtownie wstał i zaczął panikować.
— George spokojnie – sapnął blondyn zbliżając się do bruneta. Ten jedynie go odepchnął krzycząc jakieś niezrozumiałe słowa. Młodszy nie widział innego wyjścia jak tylko uciec od Dreama, dlatego też zaczął biec przed siebie. — Proszę Gogy porozmawiajmy – powiedział gdy złapał go mocno za dłonie i spojrzeli sobie w oczy.
– O czym chcesz rozmawiać?! Jesteś nienormalny! Masz krew na sobie, na całym ciele!
— Nie mogłem inaczej, musiałem ich wszystkich zabić!
— Tak?! A niby po co! Widziałeś co im zrobiłeś?! Oni nie mają głów! – wykrzyczał mu w twarz. Między nimi nastała nieprzyjemna cisza przerywana tylko przez nierówne oddechy bohaterów. — I ściągnij w końcu tą maskę! – mówiąc to, ręką strącił jego pokrytą już zaschniętą krwią maskę. Ukazała mu się zalana łzami twarz. Był przerażony, zdezorientowany i załamany zaistniałą sytuacją.
– To.. To wszystko było dla Ciebie. Skrzywdzili Cię, więc zasłużyli na karę – wysapał łamiącym się głosem. Po krótkiej chwili, która minęła im w ciszy w końcu blondyn rzucił mu się na szyję. George musiał przyznać, że pierwszy raz widzi swojego przyjaciela w takim stanie. Było z nim bardzo źle, ale bardziej zastanawiał go fakt dlaczego tak zareagował. Owszem, został skrzywdzony parę godzin wcześniej, ale żeby dokonywać takiej zbrodni to była dla niego lekka przesada.
Dream łkał mu w ramię delikatnie się kołysząc. Jego zachowanie można by porównać do jakiegoś obłąkanego człowieka, jednak brunet zdawał sobie sprawę z tego, że przed nim stoi wciąż ta sama osoba. Może nieco się zagubił, mimo to blondyn wcale nie chciał robić czegoś złego. Działał pod wpływem emocji, bardzo silnych emocji.
Stali tak wtuleni już parę minut, aż emocje z nich opadły. Z odchodzącą z ich ciała adrenaliną poczuli okropny chłód. Trzęsąc się z zimna ubrali się w swoje poprzednie ciuchy i usiedli przy żarzącym się ognisku.
Mijały kolejne minuty. Przyjaciele wciąż nie zamienili ze sobą ani słowa, a tym bardziej nie minęli się wzrokiem. Byli w swoim świecie zamyśleni co będzie dalej.
– Nie zrobią ci żadnej krzywdy – przerwał głuchą ciszę wpatrzony pustym wzrokiem gdzieś w swoim znanym kierunku. – Żadnej...
– Proszę Cię! – wtrącił się podniesionym głosem. Jego wzrok powędrował na blondyna, który nadal wyglądał jak siedem nieszczęść, a jego stan psychiczny dało się opisać z samego wyglądu. – Najlepiej nie wracajmy do tego tematu, już nigdy.
Dream kiwnął głową i po chwili wstał oddalając się od swojego towarzysza. Spacerował wśród ciał w poszukiwaniu zasobów, które pomogą im przetrwać tą zimę, lub chociażby udałoby im się zmienić biom. Brunet ignorując jego zachowanie położył się bliżej ognia i próbował się jeszcze ogrzać, zanim wyruszą na dalszą wędrówkę. Nieświadomie zamknął swoje oczy i ignorując zimno jakie go otaczało spokojnie zasnął.
Minęło kilka godzin, a przynajmniej tak wydawało się brunetowi, ponieważ gdy tylko otworzył oczy, a światło słoneczne go oślepiło. Ognisko przy którym zasnął powoli się dopalało. Chłopak rozglądnął się dookoła w poszukiwaniu swojego przyjaciela, lecz nigdzie nie mógł go dostrzec. Zestresowany wstał z ziemi i z uglą odetchnął, gdy w oddali zobaczył zbliżającego się człowieka, którym oczywiście był blondyn. George powolnym krokiem ruszył ku niemu i gdy tylko znaleźli się na przeciwko siebie, stanęli i zaczęli się sobie przyglądać.
– Ta krew... Z twojej twarzy, maski i rąk, zmyłeś ją? – spytał dostrzegając już czystego dream'a. Starszy kiwnął twierdząco głową nie wypowiadając przy tym żadnego słowa. – A ubranie? Nie domyło się za bardzo – zauważył już brązowe plamy na jego zielonym płaszczu.
– To są małe plamy... Nie widać ich – rzucił cicho pod nosem i wyminął swojego przyjaciela, który zaraz ruszył za nim doganiają jego kroku.
– No wiesz... Życie na ulicy przez tyle lat nauczyło mnie jak pozbywać się takich plam, a nawet gorszych.
– Na razie to nie będzie potrzebne Gogy – zirytował się blondyn, jednak zaraz od razu się uspokoił. – Potrzebuje Twojej pomocy, przynieś mi tamtą tablicę – wskazał na punkt w niedalekiej odległości i czekał aż młodszy wykona jego polecenie. Zaraz do ręki dostał kawałek drewna, a ze swojej sakiewki wyciągnął sztylet. Klęknął na ziemi i swoją bronią zaczął ryć napis na tablicy.
George uważnie przyglądał się swojemu przyjacielowi, oraz tabliczce, na której starszy coś pisał. Gdy domyślił się co chłopak próbuje napisać odszedł od niego i zaczął się rozglądać za swoimi rzeczami, które zostały mu odebrane przez tamtych ludzi. Od razu w oczy rzuciła mu się broń, którą od razu wziął do rąk.
– Gotowe! – krzyknął po kwadransie na tyle głośno, aby jego przyjaciel usłyszał z pewnej odległości. Kątem oka dostrzegł jak młodszy podbiega do niego i przygląda się tabliczce. Blondyn wziął kawałek drewna i wbił w ziemię na tyle mocno, aby miał pewność, że nawet wichura, czy burza śnieżna nie zbije tej tablicy. – Masz wszystkie swoje rzeczy? – spojrzał na George'a, który kiwnął twierdząco głową. – Możemy powoli ruszać... Jakoś nie chcę spędzić tutaj ani minuty dłużej.
– Ja raczej też nie...
Przyjaciele upewnili się jeszcze za sobą czy aby na pewno wszystko mają ze sobą i zaraz ruszyli w kierunku, w który zmierzali cały czas. Powoli oddalali się od dawnego obozowiska, pozostawiając po sobie jedynie tabliczkę z wyrytym napisem "Musieliśmy to zrobić - to byli bardzo źli ludzie"
***
901 słów
Znowu była dłuższa przerwa ale cóż... Zdarza się. Jeśli ktos zauważył to pod jednym komentarzem w poprzednich rozdziałach wyjaśniłam w jednym zdaniu dlaczego mnie nie było, ale jest to już nieistotne.
Kolejny rozdział powinien pojawić się gdzieś na dniach
Papa kocham was
CZYTASZ
Ślepa Miłość // DreamNotFound, Gream
Fiksi PenggemarSiedemnastoletni George podczas jednej ze swoich próby okradnięcia stoiska z jedzeniem został zaatakowany przez trzech bandytów. Zmuszony ucieczką ruszył w bieg trafiając za ślepy, ciemny zaułek. Cofając się do tyłu napotkał tam Dwudziesto-jedno let...