Rozdział 2: "W sidłach..."

49 1 0
                                    

Powoli zaczęłam odzyskiwać kontakt z rzeczywistością. Ktoś związał mi oczy. Nie mogłam niczego dostrzec. Po chwili zorientowałam się, że zarówno nogi jak i ręce, miałam związane sznurem.

– Po co ją tu przywlokłeś? Kto to jest? – odezwał się czyiś tubalny głos. – Do reszty ci już odwaliło na starość?!
– Nie... Poczekaj, zaraz wszystko ci wytłumaczę, tylko uspokój się najpierw. – Tłumaczył drugi rozmówca.

Z przerażenia, zaczęłam krzyczeć tak głośno, jak tylko potrafiłam, jednak włożona w moje usta ścierka, skutecznie tłumiła wydobywające się z krtani dźwięki.

– Nasza śpiąca królewna już wstała. – Zauważył „staruszek".
– Wspaniale – odezwał się nieznajomy głos, z wyraźnie wyczuwalną ironią. – To teraz zabierz stąd tę dziewuchę i odstaw tam skąd wziąłeś. Aha. I przy okazji nie zapomnij iść po te cholerne puszki, jak ci kazałem. – wykrzykiwał jeden z porywaczy.
– Nie no... Daj mi wytłumaczyć... Nie chcesz wiedzieć dlaczego ją tu przyniosłem? – Nie odpuszczał drugi.

„Gdzie ja jestem? – Zaczęłam rozmyślać". Wiedziałam, że ze związanymi oczami, ciężko będzie odpowiedzieć na to pytanie. Szybko spostrzegłam, że moja głowa leżała na czymś miękkim. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam, nie było zbyt duże. Musiałam mieć zgięte nogi, żeby się w nim zmieścić. Wewnątrz działała klimatyzacja. Strumień chłodnego powietrza był skierowany na moją lewą stopę. Miałam nadzieję, że te informacje pomogą mi określić, gdzie mogłam się znajdować i dzięki temu, obmyślić plan ucieczki. Niestety jak do tej pory nic z tego nie wychodziło. W końcu, zmęczona dalszymi rozmyśleniami, kontynuowałam przysłuchiwanie się rozmowie bandytów.

– Dobra mów! Masz dziesięć sekund. Co to za jedna? – spytał pierwszy z mężczyzn, po tym, jak nieco się uspokoił.

– Jakaś dziewczyna z centrum handlowego. Chodziła całkiem sama, więc zabranie jej stamtąd było bajecznie proste. W sumie pojęcia nie mam pojęcia kto to jest...    Ale chyba to nie ma znaczenia... – odpowiedział drugi.
– Nie ma znaczenia?! – krzyknął bandyta. – A co jeśli to córeczka jakiegoś gangusa?

Człowieku, będziemy mieli przejebane! Rozumiesz to? Prze-je-ba-ne. Pójdziesz słodko spać, a w nocy jakiś zabijaka nasłany przez znajomych tej lafiryndy rozwali ci łeb siekierą... I co gorsze... Mi też przy okazji.

Chwilowo nastała cisza. Drugi z porywaczy zastanawiał się jak przebić ten argument. Wiedziałam, że jeśli chciałam wyjść żywa z tej opresji, musiałam zacząć działać natychmiast. Wzięłam głęboki oddech i ponownie zaczęłam krzyczeć z całych sił, jednocześnie wiercąc się we wszystkie strony.

– Jezusie Nazarejski, John zrób coś, bo zaraz szlag mnie trafi. – odezwał się jeden z głosów.
– Dobra, tylko się nie denerwuj – odpowiedział John. – Dziewczynko, jak masz na imię?

Ponownie zapadła cisza. Słychać było jedynie głośny oddech jednego z porywaczy, któremu puszczały już nerwy.

– No tak... Przecież nie możesz mówić. – Zreflektował się.

Powiedziawszy to, wyjął wcześniej włożoną do moich ust ścierkę. Chciałam od razu zacząć krzyczeć. Szybko jednak opamiętałam się. Miałam jeszcze jedno, lepsze wyjście z tej sytuacji.

– Mój ojciec jest dobrym znajomym generała rządowego schronu – wybełkotałam. – Wypuśćcie mnie, to wszyscy puścimy to co zrobiliście w niepamięć. Zróbcie inaczej, a jutro przed waszym schronem, będzie czekać setka uzbrojonych po zęby żołnierzy. Mój tata mnie kocha, więc to załatwi. – Dodałam, trzęsąc się ze strachu.

Zbłąkana mucha, próbowała wydostać się na zewnątrz, pobrzękując przy tym donośnie.

– Wiedziałem... Po prostu wiedziałem... Słyszałeś John? Zabieraj stąd tę laskę.
– Ale... – Kontynuował drugi mężczyzna.
– Nie ma żadnego cholernego "ale"! Czego ty jeszcze nie rozumiesz jełopie!? – ryknął.

ZagubieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz