🤍🦢 XIV. Akt pierwszy

237 35 370
                                    

23 grudnia 1994, dwa dni przed Balem Bożonarodzeniowym

Gdy Pani Zima odtańczyła swój pierwszy spektakl nad Hogwartem, czas przerażająco i nieubłaganie przyspieszył. Przyspieszyły dni, które stawały się coraz krótsze, z materiałem przyspieszyli też nauczyciele, nie szczędząc uczniom egzaminów i prac domowych, pojawiły się wszelkie bożonarodzeniowe dekoracje i jednego dnia Cornelia naliczyła, że do Balu pozostały trzy tygodnie, a zdawać by się mogło, że zaledwie drugiego dnia odczytała ze zgrozą, że Bal miał się odbyć już pojutrze.

- Pojutrze! - wrzasnęła jej prosto do ucha Susie, potrząsając chudymi ramionami Nelly. - A ty dalej partnera nie masz!

- Naprawdę nikt ci się nie podoba? - jęknęła Hanna, po raz setny mierząc swoją kreację i tańcząc na kamiennej posadzce dormitorium.

Nelly przełknęła ślinę.

- Pójdę sama - powtórzyła kwestię, która ostatnimi czasy wbiła jej się w głowę niczym nieznośna klątwa.

- Możemy jeszcze raz przestudiować Awaryjną Listę - zakomunikowała Susie, ale Nelly pokręciła głową.

- Awaryjna Lista i tak już zmniejszyła ilość swoich pozycji od kiedy analizowałyśmy ją po raz ostatni.

A najważniejszy kandydat i tak jest już zajęty.

- Może wpadniemy na kogoś nowego? - mruknęła Hanna, opadając zmartwiona na poduszki.

- Na kogo? Crabbe'a albo Goyle'a? - prychnęła Nelly. - Przestańcie, proszę, bo zaczynam się coraz poważniej zastanawiać nad tym, czy w ogóle iść na ten Bal. Presja posiadania partnera jest beznadziejna.

- Nie złość się, Nelly.

- Chciałyśmy ci tylko pomóc.

- Wiem - westchnęła Cornelia i odgarnąwszy do tyłu włosy opaską, spojrzała wyczekująco na przyjaciółki. - Idziemy na obiad?


- Eee... Cho! Mógłbym zamienić z tobą słówko?

Nelly wszędzie rozpoznałaby głos Harry'ego.

Cho urwała w pół słowa, zaskoczona. Stały w kilka osób razem z przyjaciółkami Krukonki niedaleko gargulca na parterze, a Cho wypytywała właśnie Cornelię o migdałowy olejek do włosów, który Puchonka jakiś czas temu dostała od bratowej. Krukonki zaczęły niekontrolowanie chichotać, trącając się łokciami i sprawiając, że Nelly zniknęła gdzieś między nimi, zaplątała się między pelerynami i nie udało jej się wyłapać wzroku zbliżającego się Harry'ego.

Ale przecież on i tak przyszedł do Cho, pomyślała z goryczą, wyszarpując nogę z rąbka peleryny jednej z koleżanek Cho.

- Oczywiście! - odparła Cho i odeszła z Harrym na bok.

- Pewnie chce ją zapytać o to, czy pójdzie z nim na Bal - chichotała jedna z rudowłosych Krukonek, a w żołądku Nelly doszło do swego rodzaju nieznośnego skurczu.

- Cho mu się podoba od jakiegoś czasu, ale Potter wstydzi się do niej podbić.

- Gdyby ogarnął się rok temu...

- Jest przy tym całkiem uroczy.

- Ale Cho jest bardzo zakochana w Cedriku.

- Tak, bardzo do siebie pasują i tak się dogadują. I Cedrik jest taki szarmancki wobec Cho...

- Wspaniale ją traktuje.

- Potter nie ma z nim szans.

Nelly wbiła wzrok w czubki czarnych lakierek i stała tak jeszcze przez kilka sekund, po czym pożegnała się z Krukonkami i nie czekając na Cho, odeszła w przeciwnym kierunku.

JEZIORO ŁABĘDZIE {hufflepuff oc hp ff}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz