Ćpańsko amogusowe

64 5 8
                                    

   Bardzo się nudziłem bo jestem samotny więc postanowiłem bez powodu pójść do Yanfei. Z racji iż moje poczucie humoru jest coś na poziomie przedszkolaka postanowiłem zrobić epicki żart. Gdy podszedłem pod drzwi grzecznie zapukałem (czyt. prawie rozpierdoliłem kawałek drewna służący do wchodzenia i wychodzenia z posesji).
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Policja.
Byłem zachwycony ze swojego kawału. Był nieszkodliwy i sprawił, że cały squad się śmiał, lecz po chwili otrzymałem odpowiedź od tej co wyznaje prawo.
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: CO JEST.
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: JESTEŚCIE TU W SPRAWIE NARKO- PORAD PRAWNYCH??? PRZEPRASZAM POLICJO, NIE MOGĘ WAM OTWORZYĆ.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Żart.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Tu Scar.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Ale idę na policje bo masz narkotyki.
Zapanowała chwilowa cisza, lecz po chwili coś tam zacząłem pierdolić żeby cringowo nie było.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Chyba że masz kawę.
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: Mam tylko narkotyki.
Lekko mnie to zasmuciło, ale chociaż maryśka jest.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Dobra i tak otwórz, mam helenkę.
Po chwili Yanfei otworzyła swe wrota i zaprosiła mnie.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Ładnie tu.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: To gdzie masz towar?
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: Piwnica. 
Poszedłem do piwnicy gdzie zastałem nie tyle co kilogramy a tony proszku na chumor.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Wow, dużo tego... namiary na dealer'a?
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: Numer do niego to 666 666 666.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: NUMER 666 I TAK DALEJ?
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: WTEDY PRZYJEDZIE ODRAZU...
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: EGZORCYSTA ZA NIECAŁE 300!?!?
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: TAK.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: DOBRA DZWONIĘ DO TEGO DEALER'A.
Zadzwoniłem do tego nieznajomego osobnika. Interesowało mnie kim jest, lecz moje myśli przerwał moment w którym dealereq odebrał.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Hello? Is this Imposter? From Among Us?
Niestety nie dostałem odpowiedzi. Przybliżyłem mój piękny ryj do ucha januszki i zacząłem jej coś pierdolić szeptem.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Coś cichy ten dealer twój.
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: No bo on taki shy.
Rozłączyłem się ponieważ rozmowa nie miała sensu, typo mi nie odpowiadał  więc jebać to.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Zjeb.
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: Ewentualnie policja go złapała.
Przeraziłem się. Dziwny typo ale towar ma.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: O cholera.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Yanfei... i że taka osoba jak ty ma takie rzeczy?
 Yanfei (chyba naćpana) zaśmiała się (prawie się udusiła).
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: Trzeba jakoś zapamiętać te całe prawo.
Wyciągnąłem oranżadkę i zrobiłem kilka kresek. Spojrzałem na Yanfei mym seksi wzrokiem i powiedziałem cicho.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Jesteśmy podobni.
W czasie gdy ja się bawiłem drzwi od domu się poprostu tak o otworzyły.
 ???: Halo halo.
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: Policja?
 𝗖𝗵𝗶𝗹𝗱𝗲: Nie, rudy.
 Yanfei odetchnęła z ulgą i powiedziała aby Ed Sheeran wbił do piwnicy. Gdy zobaczyłem Ajaxa/Childe/Tartaglię/Rudego/Ed'a Sheeran'a odrazu mi odjebało.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: OMG CZAJLDUŚ SIEMKA, PACZ WCIĄGAMY SE.
 𝗖𝗵𝗶𝗹𝗱𝗲: O Scaramuccia.
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: Narkotyki, chcesz trochę?
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: DOBEY TOWAR.
 𝗖𝗵𝗶𝗹𝗱𝗲: Mmmm oczywiście że tak.
 Odpierdoliło mi więc puściłem polskie rapy z mojej czapki głośnika.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: ALE FAZA.
Wszyscy zaczęli tańczyć, ale gdy zrobiło się nudno wyjąłem z kieszeni coś bardzo magicznego.
 𝗬𝗮𝗻𝗳𝗲𝗶: Co to za narkotyki.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Childe, Yanfei... oto potion amogus.
Bez zastanowienia wziąłem potke na łyka bo tak.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: O KURWA.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: AMOGU-
Upadłem na podłogę i zasnąłem, więc Childe i Yanfei wyszli se z domu.
   Kilka godzin później obudziłem się... jako ludek z Among Us.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Amogus...
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: AMGUSUS.
Wyszedłem wtedy z domu i poszedłem do mojej epik chatki bo mi się nudziło, niestety w między czasie do domu włamały mi się... Klee i Xinyan.

-Co się działo podczas włamania-

Pyro baddies wbiły mi do willi jakby była ich, miały przy sobie wielki głośnik.
 𝗞𝗹𝗲𝗲: Dobra to co puszczamy?
 𝗫𝗶𝗻𝘆𝗮𝗻: Krejzi frog.
 𝗞𝗹𝗲𝗲: Krejzi frog?
 𝗫𝗶𝗻𝘆𝗮𝗻: Tak krejzi frog.
Klee włączyła blututa i puściła krejzi forga od Axela F.
 𝗫𝗶𝗻𝘆𝗮𝗻: OOO PODGŁOŚNIJ. 
Klee podgłośniła wtedy muzykę na maxa.
 𝗞𝗹𝗲𝗲: DOBRA SPIERDALAMY BO JAK SCAR PRZYJDZIE NAS ZAJEBIE YOLO.
 𝗫𝗶𝗻𝘆𝗮𝗻: OK ZOSTAWIAMY TAK GŁOŚNIK I UCIEKAMY.
Dziewczyny uciekły a głośnik se grał krejzi fora, wszedłem do domu still jako ludek amogus.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Moo gus amog us sus.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Sus gus amog us.
Zacząłem tańczyć pięknymi podejrzanymi nóżkami ale gdy mi się znudziło poszedłem do Qiqi, zapukałem do drzwi po czym zimny płód mi otworzył.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Amogus, amon gus sus gas man sas sus mus.
 𝗤𝗶𝗾𝗶: Co?
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Gus sus...
 𝗤𝗶𝗾𝗶: Co?
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Sus gus mugus amog us!!
 𝗤𝗶𝗾𝗶: Masz guza??
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Sus us asus mug amogus...
 𝗤𝗶𝗾𝗶: MÓW NORMALNIE BO NIC NIE ROZUMIEM.
Po tym Qiqi nalała se herbatki, po czym przyszedł Venti.
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: O hej Scaramouche czemu jesteś Amogusem.
 𝗤𝗶𝗾𝗶: Nie wiem właśnie czemu jest.
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: Może wypił potkę amogus.
 𝗤𝗶𝗾𝗶: Możliwe.
Wtedy postanowiłem się wtrącić.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Mog usus gus amongus kus mos asus...
Po czym się rozpłakałem a Venti zaczął gadać moim językiem.
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: Amogus su gus suso baka.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Suso... MAKA GUS AMONG US?!?!
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: SUSO BAKA MAKA MOGUS MOG SUS US... sus.
Zdziwiona Qiqi zaczęła pić herbatę.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Sus gus mus... pomocy- GUS MUS??
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: SUS GUS POLSKA GUS MOGUS SUGOMA BOLS.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: SUMONGUS SUGONDUS ON MY BOLUS!
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: SUGOMA BOLS SU GUS MOGUS SUSUSU GUGAS MUS.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: I-I think... it's getting better... (M-myślę... że zaczyna się robić lepiej...)
Zacząłem mówić po polsku, lecz niestety po Angielsku. Było to dziwne, ale wciąż lepsze od  Amogusowego.
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: Susoma goma bols sas mogus sus. (Szatanie opuść ciało tego bezbronnego dziecka.)
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: I'm not a kid, you motherfucker! (Nie jestem dzieckiem, skurwysynie!)
 𝗤𝗶𝗾𝗶: GROŹNIE. 
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: MOGUS MOMOGUS SUS US MOGUS. (I ZOSTAW GO NA ŚWIĘTOŚĆ AMEN.)
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: IT'S NOT WORKING I'M SATAN'S SON IDIOT (TO NIE DZIAŁA, JESTEM SYNEM SZATANA IDIOTO.)
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: Susoma gomus mogus sus.
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: Ok, jak nie działa...
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: STOP SPEKING POLISH BITCH. (PRZESTAŃ GADAĆ PO POLSKU SUKO.)
Z dupy po tym zamieniłem się w krasnala.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Fuck.
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: Weź nie pierdol po yy angliszu bo kurwa cię zjebie.
 𝗤𝗶𝗾𝗶: Venti coś ci chyba nie pykło.
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: Spokojnie, wiem co robię.
 𝗤𝗶𝗾𝗶: Skoro tak mówisz.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: I'm going to smoke some weed with Yanfei I gue- Oh.
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: GADAJ PO POLSKU TO SE PÓJDZIESZ.
Wybiegłem po tym z domu i pobiegłem do Yanfei.Gdy już byłem pod domem zacząłem napierdalać w drzwi.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: YANFEEEEI OPEN THE DOOR PLEEEEEEAAAAAAAAASEEEEEEEEEEE? VENTI KNOWS YOU HAVE WEED. (YANFEEEEI PROSZĘ OTWÓRZ DRZWI. VENTI WIE ŻE MASZ NARKOTYKI.)
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: WHAT. (CO.)
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: UHHH.
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: NIE WIEDZIAŁEM O TYM KRASNALU.
Wpierdoliłem się do domu i zamknąłem drzwi.
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Holy shit...
Venti po tym zbombardował drzwi i wbił do domu
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: Święte gówno. 
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: STOP YOU SON OF A BITCH! (PRZESTAŃ SKURWYSYNIE!)
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: SHUT THE FUCK UP. (ZAMKNIJ SIĘ KURWA.)
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: NO?
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: YES?
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: AW JUST...FUCK OFF AND LEAVE ME ALONE OK? (AW POPROSTU... ZAMKNIJ SIĘ I ZOSTAW MNIE W SPOKOJU OK?)
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: BETTER START TALKING POLISH AND I WILL LEAVE YOU ALONE. (LEPIEJ ZACZNIJ GADAĆ PO POLSKU I CIĘ ZOSTAWIĘ.)
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Let's play some Minecraft. (Zagrajmy w Minecraft.)
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: THIS IS NOT FUCKING AMERICA. (TO NIE JEST JEBANA AMERYKA.)
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: NEITHER POLAND, IT'S TEYVAT YOU STUPID IDIOT. (POLSKA TEŻ NIE, JESTEŚMY W TEYVACIE GŁUPI IDIOTO.)
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: BUT WE TALK IN POLISH HERE. (ALE GADAMY TU PO POLSKU.)
Wziąłem wtedy se pistolet z dupy)
 𝗦𝗰𝗮𝗿𝗮𝗺𝗼𝘂𝗰𝗵𝗲: Bye bye bitches. (Do widzenia suki.)
 𝗩𝗲𝗻𝘁𝗶: WHAT THE FUCK. (CO KURWA.) 
I zasnąłem. Z dupy po prostu zasnąłem po czym Venti mnie zabił (Zjadłem Teyvat fried egg i mnie ożywiło.)


Dobra moi drodzy dzięki za to że przeczytaliście to pojebane gówno będę pisał kolejne części w których wyjaśnie między innymi czemu jestem synem szatana więc no Adios.





Fajne opowieści z życia ScaramoucheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz