Rozdział ostatecznego pożegnania

295 17 2
                                    

Zaczął wiać wiatr. Na niekorzyść Uraraki wszystkie jej włosy leciały do przodu, przez co musiała je poprawiać, żeby ustały w miejscu. Od dawna miała zamiar pójść do fryzjera, ale nie o tym powinna teraz myśleć. Przed nią kolejny raz stał ktoś, kto był martwy w środku. Niszczył, zabijał życie, oszukiwał, był zazdrosny... Wiele czynników na to wpłynęło i bohaterka wszystkich ich nie znała, jednak zdawała sobie sprawę niektórych z nich. Kiedyś nie brała na poważnie złoczyńców, bo przecież byli tylko zepsutymi ludźmi, którzy zboczyli na złą drogę. Izuku Midoriya nie był nawet w połowie do nich podobny.

- Będziemy tak stać, czy może w końcu coś powiesz? Nie mamy zbyt wiele czasu - parsknął zielonowłosy, tupiąc swoim pantoflem o cegły na ziemi. Wydawał przy tym rytmiczny dźwięk, który na chwilę zdekocentrował Urarakę. Oprzytomniała w tym samym momencie, gdy na twarzy złoczyńcy pojawił się grymas znudzenia.

- Po pierwsze to ja tu ustalam wszystkie warunki rozmowy. Po drugie... mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia.

- Jakiego porozumienia? Jeszcze nawet nie zaczęliśmy poważnie rozmawiać!

W Urarace pojawiła się złość. Spodziewała się wulgarności w słowach Deku, jednak nie miała pojęcia, że tak je wkurzą. Wzięła głęboki wdech i policzyła do dziesięciu, jednocześnie wymyślając, co powinna dalej powiedzieć. Właściwie to nie miała planu, po prostu czuła, że zaproponowanie negocjacji wyjdzie jej na dobre. Teraz wiedziała, że chyba przeceniła swoją wiarę w samą siebie.

- Nie masz nic do powiedzenia? W takim razie marnuję tylko swój czas - odpowiedział po chwili milczenia Deku. Odwrócił się plecami od Uraraki, zaczynając odchodzić. Chłopak kulał, jednak jego chód wydawał się szybszy, jakby ignorował swój ból. Wcześniej nic nie wskazywało na to, że jest ranny, a teraz wydawał się bardziej ludzki dzięki temu.

‐ Poczekaj... Nie możesz odejść...

Zmęczenie powoli zaczęło doskwierać bohaterce i nie była w stanie krzyczeć. Postanowiła pójść za odchodzącym Deku, mimo że z początku za nim nie nadążała. Nie mogła go stracić z oczu. Nie teraz, kiedy w każdym momencie bomba w nim mogła tak po prostu wybuchnąć. Jej chód zamienił się w bieg, dzięki któremu dała radę dogonić złoczyńcę i go zatrzymać. Tym razem chyba nie obejdzie się bez walki.

- Powiedziałam, że masz się zatrzymać, Deku!

Po tych słowach Izuku posłusznie stanął, odwracając się powoli w jej stronę. W oczach miał chęć mordu, nad którą nie łatwo było mu zapanować. Podniósł rękę i z mniejszą ilością siły uderzył swoją rówieśniczkę w twarz. Nie użył podarowanej mu mocy, bo w tym momencie zbierał jej ostatnie ćwiartki, żeby jakoś się wybronić. Ale w czym miała ona mu pomóc, jeśli niedługo umrze?

- Chcesz wybuchnąć razem ze mną? Proszę bardzo! Reklamacji nie przyjmuję!

Ochako w tym czasie otrząsywała się z szoku. Nie spodziewała się uderzenia w twarz, tym bardziej tego, że Deku zachowa resztki sił i nie rzucił się na nią od razu. Zaczęła jednak się martwić, że złoczyńcza zaraz naprawdę wybuchnie, a ona razem z nim. To dało jej do myślenia, więc zaczęła się powoli cofać. Bardziej wkurzony zielonowłosy niestety zainteresował się jej ruchami i złapał ją za nadgarstek, chcąc zatrzymać. Wyciągnął też w jej kierunku nóż. Nie mógł pozwolić jej odejść. Ale dlaczego? Bo tak podpowiadało mu serce.

- Nawet nie waż się ruszyć dalej, bohaterko! Myślisz, że jesteś jakaś wyjątkowa?! ‐ krzyczał jej w twarz, ale brunetka sobie nic z tego nie robiła. Wytrzymywała te krzyki, ponieważ chciała to w końcu zakończyć.

- Nie jestem wyjątkowa... Doskonale to wiem. Ale wiem też... że ty jesteś wyjątkowy.

- Że co...? - zapytał Izuku, nie do końca wiedząc, czy dobrze wszystko usłyszał. Przysunął drżącą Urarakę bliżej siebie, nie dając jej żadnej szansy na ucieczkę. Jej słowa definitywnie były podstępem, jednak pewna część niego chciała zostać w miejscu i wysłuchać, co miała do powiedziania. Nie odsunął podczas tego oczekiwania noża.

- Jesteś wyjątkowy... To, co do tej pory osiągnąłeś dla normalnego człowieka nie byłoby możliwe.

- Chwalisz mnie?

- Niekoniecznie. Chciałam ci tylko uświadomić, że gdybyś inaczej postąpił w życiu, te słowa mogłyby zostać przypisane do innych twoich postępów. Mimo wszystko dokonałeś czegoś wielkiego.

Po wypowiedzeniu tych słów, Uraraka złapała w dłoń nóż, uniemożliwiając Deku poruszanie nią. Z dłoni poleciała jej krew, przez to że tak mocno ścisnęła nóż. Zielonowłosy, próbując wyrwać jej przedmiot z rąk również przyczynił się do powstania jej rany. Izuku zaczął się powoli wściekać.

- Puszczaj moją broń, brzydulo! - chłopak podniósł ku górze swoją drugą rękę, jednak i tym razem zaborcza Uraraka nie dała za wygraną. Dotknęła jego ręki i wraz z pomocą swojej mocy postanowiła unieść go nad ziemię. Nie zrobiła tego zbyt mocno, żeby złoczyńca nie wyleciał z jej objęć za wcześnie.

- Teraz naprawdę przegrałeś. Cokolwiek cię w życiu spotkało... wiem, że na to nie zasłużyłeś. Jestem bohaterką, a mimo to ratowanie ludzi takich jak ty nie jest łatwe. Przepraszam. Nie powinieneś stać po tej stronie, po której właśnie stoisz.

Izuku zacisnął zęby, ponieważ pierwszy raz ktoś powiedział mu takie słowa. Przeproszono go za coś, co było odpowiedzialnością kogoś innego. Z daleka w pewnym momencie zielonowłosy zobaczył biegnących ludzi, a na ich czele znajome blond włosy. Zdał sobie sprawę, że przybyli go pokonać, jak też jednocześnie uratować, na co w sumie było już za późno. Do detonacji pozostało naprawdę niewiele czasu.

Kilka sekund później, Katsuki i reszta byli niemal w zasięgu ręki swojej koleżanki, która trzymała kurczowo Izuku. Ten nadal unosił się nad ziemią, co w jakiś sposób dekocentrowało bohaterów. Mieli nadzieję (a przynajmniej Bakugo oraz Todoroki), że Uravity go nie wypuści. W tym momencie każdy odczuwał nie tyle co niepewność, co złość, jak i smutek. Wśród nich unosiła się jeszcze ulga.

- Katsuki... Pamiętasz, jak w dzieciństwie się razem bawiliśmy? Chciałbym wrócić do tamtych dni... - zaśmiał się nagle Izuku, przybierając na twarz uśmiech. Był on normalny, prawie taki sam, jaki Katsuki u niego widział w czasach, gdy zielonowłosy marzył jeszcze o zostaniu bohaterem.

- Izuku...

- Nie mam za wiele do dodania w moich ostatnich chwilach... Może po prostu powiem... Żegnaj. Może jeszcze kiedyś się zobaczymy?

Izuku postanowił puścić nóż, co zdziwiło Uravity, która nie zauważyła nawet kiedy nadgarstek złoczyńcy zaczął jej się wysuwać z dłoni. Chciała go złapać mocniej, ale zielonowłosy wycofał jej rękę, powoli lecąc ku górze. Pozostali nie mówili nic, co miało zatrzymać moc Uraraki, bo wiedzieli, że to jedyne wyjście z tej sytuacji. Im wyżej Izuku leciał, tym bardziej Katsuki chciał płakać.

Wybuch w powietrzu nastąpił niespodziewanie. Na szczęście żadne miejsce w mieście nie ucierpiało przez niego. Dzięki niemu wszyscy złoczyńcy, walczący na ulicach poddali się w kilka chwil. Niektórzy oczywiście uciekli, co bohaterowie będą musieli załatwić później. Tego dnia zakończyła się pewna historia, która oczami innych widziana była jako koszmar. Tylko Bakugo zalał się łzami po takim pożegnaniu. Było ono pełne bólu oraz wspomnień, które na resztę życia zostaną w jego sercu. Wiadome było jedno:

Zielony Mściciel odszedł i tym raz już nigdy nie powróci.

_________

Witam wszystkich, którzy jeszcze tu zostali!

Chciałam Was poinformować, że jest to przed ostatni rozdział, który skończy w końcu tą historię.

Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się epilog, ale postaram się napisać go jak najszybciej.

Jak na razie życzę Wam miłego dnia/nocy i mile spędzonych wakacji ♡

The Dead Me // Villain Deku AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz