~IV~

21 5 0
                                    

Chrzest w rodzinnie Perronów jest owiany tajemnicą dla każdego, dopóki go nie doświadczy. Podobno człowieka zmienia. Szczerze, wydaje mi się, że to tylko pogłoski. Większość moich kuzynów, oprócz Rose, go przeszła i jest dalej taka sama, w tym też mój brat. Często pytałem się go, na czym polega, ale zawsze zmieniał temat lub mówił, że obowiązuje go przysięga milczenia.

Tak czy siak, nie byłem do tego entuzjastycznie nastawiony. Było to tylko oficjalne wciągnięcie do brudnych spraw rodu, nie kręciło mnie to. Wieczne bitwy o pieniądze i wpływy między kuzynami.

Bardzo zdziwiły mnie słowa matki, która oznajmiła, że jutro wybieramy się na rodzinną kolację, wraz z zachodnim frontem. Na pewno nie był to przebłysk dobrej woli i chęci bezinteresownego pogodzenia rodziny. Mieliśmy tam omówić temat mojego chrztu, tak jakby miał być czymś wyjątkowym.

Nie miałem jednak czasu się nad tym zastanawiać. Właśnie wyskakiwałem z okna pokoju, żeby spotkać się z Rose. Dochodziła już północ, więc musiałem się pospieszyć.

Pędziłem przez ciemne ulice. Latarnie w Cavetown miały niefajny zwyczaj włączać się kiedy chcą, tej nocy uznały, że zrobią sobie wolne. Choć dla mnie to dobrze, lepiej żeby nikt nie widział młodego Perrona zakradającego się do komisariatu nocą. Druga zasada naszej rodziny - unikaj plotek. W tak małym miasteczku nie sposób było się tego trzymać, a jednak robiłem co mogłem.

- Psst - usłyszałem w ciemności. Serce mi na chwilę stanęło. Po chwili dostrzegłem Rose pod drzewem, znajdującym się jakieś dziesięć metrów od komisariatu. Podszedłem do niej. Pokazała skinięciem głowy w stronę budynku. - Mamy problem.

Spojrzałem w tym kierunku. W oknie paliło się światło.

- Cholera, nie pomyśleliśmy, że jest coś takiego jak nocna zmiana - wyszeptałem, bardziej do siebie niż do niej.

- Co robimy? - zapytała po chwili.

- Musimy jakoś porozmawiać z Verą. A czy z tyłu nie ma okien aresztu?

Spojrzała na mnie zaskoczona.

- Chcesz wejść przez okno? - zdziwiła się.

- Zgłupiałaś? Tam są na pewno kraty. Możemy przecież przez okno z nią pogadać.

Bez słowa ruszyła w stronę budynku. Pomimo ciemności wolałem nałożyć kaptur; nigdy nie wiadomo czy nie ma tu gdzieś kamer.

Znaleźliśmy się za komisariatem. Okna były, tylko inne niż myślałem. Były małe i wysoko. Ledwo co dosięgałem, ale udało mi się w nie zapukać przez kraty, choć palce mi się prawie nie mieściły.

Po chwili otworzyło się.

- Kto tam - usłyszeliśmy szept Very.

- Aaron i Rose - odpowiedziałem.

- Co tu robicie do cholery.

- Chcemy pomóc cię wyciągnąć, ale musisz nam odpowiedzieć na kilka pytań - wtrąciła moja siostra.

- Czy to prawda, że gadałaś na imprezie z Gavinem Perronem? - zadałem pierwsze pytanie bez czekania na reakcję Very.

- Skąd to wiesz? - zdziwiła się brunetka. Poczułem jak lekko rumienią mi się policzki na wspomnienie mojego stanu z imprezy.

- Tak czy nie? - zbyłem ją, na pewno nie zamierzałem na to odpowiadać.

- No tak, powiedział mi wtedy, że Daisy całowała się z Davidem. Ja się bardzo wkurzyłam i najpierw poszłam do łazienki, potem złość wzięła górę i sami wiecie jak to się skończyło.

Dokąd Prowadzą Niebieskie OczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz