Następnego dnia, Harry został oprowadzony po rezydencji Toma, który nie wiadomo dlaczego, próbował mu zaimponować. Zielonooki jedynie podsumował to w następujący sposób: ,,Głodny jestem". Wściekłość w czerwonych oczach niemal rozśmieszyła nastolatka. Jednak nie zaśmiał się, bo naprawdę doskwierał mu głód, a nie chciał żeby Tom mu odmówił jedzenia. Już wolał użerać się z Voldemortem, niż czuć się gorszym od niego. Co jak co, ale choć odrobinę instynktu samozachowawczego Harry posiadał.
Za to Riddle walczył z chęcią zabicia pyskatego nastolatka. Czuł jakby dwa głosiki w jego głowie, prowadziły wojnę, a żaden nie chciał się poddać i stawał się jedynie głośniejszy. (1)Wszystko wina tego starca. Niech ja go tylko dorwę...
(2)To nic nie zrobisz, bo jest lepszy od ciebie i użyjesz podstępu.
Te irytujące głosy, niemal rozsadzały głowę Voldemorta, doprowadzając go powoli do migreny. I jakim cudem od tematu tego, że chce zabić Harry'ego, przeszedł do wyklinania Dumbledore'a? To było zagadką. Kolejną z resztą. Ale tym razem nie chciało mu się jej rozwiązywać. Miał ważniejsze rzeczy na głowie, jak na przykład zawołanie skrzata, by przygotował jedzenie. Sam był głodny, ale nie przyznał tego na głos. Za to jego brzuch już tak. W brzuchu wielkiego Czarnego Pana, Lorda Voldemorta, który ma na sumieniu setki, jak nie tysiące ludzi, właśnie zaburczało. I to przy jego największym wrogu. Cholera.Tym razem Harry jednak się zaśmiał i zabrzmiało to trochę jak rżenie konia. Dźwięk był dziwny, ale jednocześnie intrygujący, przez co na chwilę na twarzy Toma wymalował się szok, który oczywiście szybko ukrył. Po paru sekundach, Potter ucichł i odetchnął, a na jego policzkach pojawiła się lekka czerwień spowodowana rozbawieniem. Często przez pozytywne emocje, na policzkach Pottera pojawiały się wypieki. Niektórzy myśleli, że były zapewne spowodowane zawstydzeniem, ale bez przesady! Harry nie był (szczerze mówiąc to był, ale złapmy ironię) dziewicą przed swoim pierwszym współżyciem.
Voldemort nie skomentował tego, a jedynie zacisnął dłonie w pięści i ruszył do jadalni, a za nim szedł zielonooki, kopiując każdy jego ruch. Gdyby Riddle choć na chwilę się odwrócił i zobaczył, co robi gryfon, zapewne zabiłby go już wtedy. Jednak Tom nie obejrzał się za siebie (na szczęście Wybrańca). Zamiast tego, pozwolił swojej twarzy wykrzywić się. Ile jeszcze miał znosić denerwującego gryfona? Może i minęły dopiero dwa dni, ale czerwonooki już miał dość. Gdyby tylko mógł... ale nie mógł. I to kończyło jego dalsze rozmyślania. Czuł się tak bezradny, jakby był jakimś mugolem w swoich lochach. Okropne uczucie. Jak dobrze, że nie był mugolem.
Kiedy otworzył drzwi do jadalni, przepuścił przed sobą Harry'ego. Może to przez to, że za dużo czasu spędził z arystokratami, a może to przez to, że wolał mieć Wybrańca na oku. Tom tego nie wiedział i nie zamierzał nad tym kontemplować. Miał już wystarczająco zagadek do rozwiązania.
Harry był zaskoczony tym gestem, ale nie skomentował tego, a jedynie zasiadł na drugim końcu stołu (czyli jak najdalej od Toma) i nałożył sobie bułkę, którą zaczął bez słowa jeść. Starał się zapanować nad chęcią zjedzenia tego jak najszybciej i każdy kęs przeżuwał conajmniej 20 razy. Co było ciężkie, bo jakaś wewnętrzna siła kazała mu jak najszybciej skonsumować jedzenie, bo ktoś może mu je zabrać. To uczucie było dziwne i Harry chciał się go pozbyć, ale nie mógł. Zawsze kiedy chłopak jadł, ta dziwna siła, chciała przyspieszyć proces i najlepiej by chłopak jadł tak, by nikt tego nie widział. Było to niezmiernie irytujące.
Jednak Harry'emu zazwyczaj udawało się nad tym zapanować. Chociaż czasem się nie udawało i musiał wtedy tłumaczyć, dlaczego jadł tak... tak zwierzęco. Kiedy Harry jadł szybko, wyglądał jak wygłodniałe zwierze z dżungli. Co oczywiście nie było w żadnym stopniu winą Wybrańca. To przez lata zaniedbania, w jego głowie pojawił się głosik, nakłaniający go do jak najszybszego zjedzenia, bo w innym wypadku, ktoś mu zabierze jedzenie. Chłopak niejednokrotnie próbował się pozbyć tego nachalnego głosu, ale nic to nie dało. Pozostała mu jedynie jego dość niska samokontrola. Sam nie chciał wiedzieć, jak to musi wyglądać z innej perspektywy. Zapewne ohydnie. A Harry nie lubił, kiedy patrzono na niego jakby był jakimś robactwem. Dlatego opanował (jako tako) schludne jedzenie.
Za to Tom nałożył sobie swoje ulubione kanapki z łososiem. Zapewne uczono dzieci, że Voldemort zjada noworodki, a na przystawkę ludzkie nogi. Sama wizja tego była obrzydliwa. Może i niektórzy zapomnieli, ale Riddle nadal był człowiekiem. Może i nie miał ludzkich odruchów, ale bez przesady. Nie był kanibalem. W końcu wszystko miało swoje granice, a jedzenie ludzi wykraczało daleko poza nie. Niektórzy widocznie zapominali, że nie był zwierzęciem.
-/-
Przez następne pare dni, Harry i Tom mijali się, zazwyczaj wymieniając jedynie jakieś zwroty grzecznościowe. Jednak dzisiaj było inaczej. Potter właśnie zbiegał po schodach, kiedy wpadł na nikogo innego jak na Riddle'a, który był zaczytany w jakiejś lekturze. Nieuwaga ich obu spowodowała, że sturlali się po schodach na sam dół.
Najbardziej ucierpiały plecy Wybrańca oraz prawa ręka Toma, która była nienaturalnie wygięta. Prawdopodobnie złamana, patrząc na wykrzywioną twarz Voldemorta i nienawiść w jego oczach. Chociaż szczerze mówiąc, najczęstszą emocją u Czarnego Pana była nienawiść, więc to nie było wyznacznikiem.
— Zabiję cię Potter. — wysyczał i już miał sięgnąć po różdżkę, by wypowiedzieć te dwa piękne słowa, ale okazało się, że jednak jego ręka była złamana. Dlatego szybko cofnął dłoń. Jak zawsze cały świat przeciwko mnie. Pomyślał wściekle.
— Chyba jednak mnie nie zabijesz. — powiedział luźno Harry, ale na wszelki wypadek odsunął się od Voldemorta, gdyby ten postanowił go udusić, lub wyjąć nie wiadomo skąd nóż i wbić mu go w serce. — Chociaż to nic nowego. Który raz byś już próbował? Piąty? Szósty? Nieźle ci idzie Tom.
— Nie nazywaj mnie tak. — odparł automatycznie.
Nie żeby Harry zamierzał przestać, ale nie chciało mu się kłócić z wrogiem. Poza tym, za bardzo bolały go plecy. Kto by pomyślał, że upadek ze schodów może tak boleć? Na pewno nie Harry James Potter.— Śmiesznie wyglądasz. — skwitował Wybraniec.
— Jeszcze śmieszniej wyglądali twoi rodzice w dniu śmierci, zapewniam.
— Zostaw moich rodziców w spokoju Riddle.
— Zostawiam ich, by spoczywali w spokoju.
— Kiedyś do nich dołączysz.
— Może i tak, ale najpierw pozbędę się ciebie.
— Powodzenia, starasz się od 15 lat. Powiem ci, bycie twoim wrogiem to niemal przyjemność. Właściwie to jestem lepszy od ciebie. Pokonałem cię tak wiele razy, a ty mnie nigdy.
— Możemy się przekonać kto jest lepszy.
— Co proponujesz? — Harry wyglądał na zainteresowanego propozycją Toma.
— Partie szachów.-/-
HA NAPISAŁEM TO WRESZCIE
CZYTASZ
,,W pułapce umysłu" ~ Tomarry || zawieszone
FanfictionLudzie widzą to, co widzieć chcą. Dlatego nikt nie widzi tego, co dzieje się za drzwiami Privet Drive. A gdyby los stracił kontrolę i zupełnym przypadkiem, ktoś by się dowiedział? -/- Świat Harry'ego Pottera należy tylko i wyłącznie do J.K. Rowl...