ʏᴏᴜ ᴡᴇʀᴇ ᴍʏ ꜰᴀᴠᴏᴜʀɪᴛᴇ ᴛʜɪɴɢ

216 28 17
                                    

Do sali balowej wpadały cienkie promienie słońca, ocieplając nieco atmosferę. Niektóre z nich przybrały kolorowe odcienie dzięki pięknym mozaikom, którymi zastąpiono kilka czystych szyb. Kryształowy żyrandol wisiał tuż nad drewnianym parkietem, a ozdobny gzyms ciągnął się pod sufitem. Złote świeczniki wisiały u spodu ogromnych kolumn, radośnie migając do pojawiających się ludzi. Beżowe zasłony opadały na ziemię, częściowo zakrywając światło zachodzącego za horyzont słońca, a marmurowe parapety i odrobinę poplamione szklanki już przygotowywały się na ilość wylanych sekretów, które zostaną powierzone cichym szeptem podczas nocy w ich towarzystwie. Okrągłe stoliki ustawione pod ścianami były pięknie zastawione, a orkiestra powoli przygotowywała się do nocnego występu.

Z każdą minutą w sali pojawiało się coraz więcej gości; każdy spokojnie zajmował przypisane miejsca, czasem zatrzymując się przy znajomych twarzach z nadzieją na wymienienie się szybkim uśmiechem i ukłonem. W tle z trudem dało usłyszeć się cichutką grę skrzypka, dobiegającą zza kurtyn sceny. Pomieszczenie wypełniało się głośnymi rozmowami i śmiechami, grzecznymi przywitaniami oraz pojedynczymi krzykami. Kolorowe suknie powiewały za właścicielkami, a wysokie obcasy uderzały o stary parkiet. Na czerwonych ustach gościły eleganckie uśmiechy, gdy delikatne ręce łapały za ramię kochanków. Panowie z dumą rozmawiali o swoich najciekawszych planach czy odkryciach, co chwilę głębokimi głosami wykrzykując coraz to nowsze (przy tym także wyjątkowo niedorzeczne) pomysły.

Pośrodku tego całego zamieszania, przy jednym z bocznych stolików, siedział odrobinę zagubiony młodzieniec. Jego czujny wzrok wędrował po całym pomieszczeniu, jednak nie wiedział do końca, gdzie by go zatrzymać. Bogaty wystrój go rozpraszał, podobnie jak ilość ludzi, która zwiększała się z każdym następnym przesunięciem wskazówki. Złapał za kołnierz swojej eleganckiej, białej koszuli, odsuwając go od szyi na większą odległość. Starał się uspokoić, a niewygodne ubrania wcale mu w tym nie pomagały. Nie miał okazji uczestniczyć w wielu bankietach, także taka sytuacja nie była dla niego codzienna. Zdecydowanie bardziej od tego wolałby spokojny wieczór w swoim domu, ale na takie decyzje było już o wiele za późno. Przymknął na chwilę oczy zmęczone jasnym światłem i pstrokatymi strojami. Wystarczy, że zostanie tutaj na krótką chwilę, wymieni niezręczne spojrzenie z gospodarzem i na spokojnie będzie mógł opuścić salę.

Gdy większość osób zajęła już swoje miejsca, a na salę został wniesiony pierwszy posiłek, stan Felixa był lepszy niż z początku. Jego ręce nadal lekko drżały, jednak ten mały szczegół dobrze maskował szeroki uśmiech, który zagościł na jego wargach. Wieczór zapowiadał się wyjątkowo dobrze, chłopak nie widział żadnych powodów do zmartwień. Przynajmniej tak mu się wydawało, gdy łapał za sztućce, a pierwszy kęs znalazł się w jego ustach.

***

Zegar wskazywał kilka minut po ósmej, gdy ciemnowłosy mężczyzna uchylił drzwi sali balowej, po cichu wślizgując się do środka. Szybko przeskanował wzrokiem pomieszczenie, szukając swojego miejsca. Ukłonił się lekko, gdy na drugim końcu zobaczył gospodarza, a zaraz po tym udał się w prawą stronę, którą wskazał mu jeden z kelnerów. Poprawił jeszcze roztrzepane włosy, strzepując z nich małe płatki bzu, przez który musiał przedzierać się w drodze na miejsce, po czym ruszył w stronę stolika. Od razu zostało mu podane pierwsze danie, na co odpowiedział szerokim uśmiechem. Ten sam uśmiech zbladł mu wyjątkowo szybko, gdy tylko zaczął witać pobliskich ludzi kiwnięciem głowy. Ostatnią osobą, której spodziewałby się na uroczystym bankiecie, był nieśmiały blondyn, którego miał już okazję poznać na wylot. Nerwowo przełknął ślinę, spoglądając na równie zszokowanego młodzieńca, po czym odwrócił wzrok, wbijając go w talerz.

Chris miał nadzieję na spokojny wieczór. Gdy opuszczał swoje mieszkanie, nawet nie przyszło mu na myśl, że coś może mu przeszkodzić. Wszedł na salę, wręcz kipiąc pewnością siebie, jednak w tamtym momencie miał wrażenie, że wszystko to nagle wyparowało, zostawiając w sercu zmartwienie oraz ściskający brzuch ból. Czuł się jak zapędzony w róg szczeniaczek bez żadnej widocznej deski ratunku. Nie wiedział, jak nastawiony był do niego Felix. Po wszystkim, co się między nimi wydarzyło, naprawdę nie miał pojęcia, czego się spodziewać. Jedynym dobrym rozwiązaniem wydawało się ciche obserwowanie i nadzieja na szczęśliwe zakończenie, które mimo wszystko było mało prawdopodobne.

𝚃𝚊𝚔𝚒𝚎 𝚝𝚊𝚗𝚐𝚘 | ᶜʰᵃⁿˡⁱˣOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz