Namjoon POV 4 - Godny zaufania

8 1 0
                                    

"Szczerze, T / N ... jak myślisz, jak oni jedzą tak dobrze?"

Spojrzała na mnie z przerażeniem. Prychnąłem na wpół warcząc na jej wizję tunelu. Naprawdę nie widziała nic poza swoim krnąbrnym bratem, szukającym rodziny, której pragnęła, a to nigdy się nie wydarzyło.

Nieważne, że stałem tuż przed nią. Nieważne, co dla niej poświęciłem.

Mgła w jej oczach wydawała się rozwiać i spojrzała na mnie z tysiącem pytań, na które nie chciałem odpowiadać. Nie chciałem już się tłumaczyć. Nie chciałem, żeby już mnie przesłuchiwała. Chciałem, żeby mi zaufała. Chciałem, żeby ufała mi tak, jak przedtem, kiedy byłem jej nauczycielem.

Ale nie byłem już jej nauczycielem. Nie byłem już dla niej niczym.

Odszedłem, zanim przejął mnie gniew. Kapitan Kim miał temperament, którego Kim Namjoon nie potrafił opanować.

A ostatnio dość ciężko mi było kontrolować siebie wokół T / N.

Poszedłem do swojego pokoju, zamykając drzwi i chodząc po podłodze. Kusiło mnie, żeby wyjść na pola treningowe i przebiec okrążenia, a adrenalina pędziła mi we krwi. Zamiast tego robiłem pompki, walcząc z myślami.

Jak mogła nie rozumieć, co próbowałem zrobić? Była tam od początku. Powiedziałem jej wszystko. Nigdy się przed nią nie powstrzymywałem, nie okłamywałem jej ani nie ukrywałem się przed nią. Byłem tam, kiedy jej ojciec wyjechał na śmierć. Byłem tam, kiedy płakała do snu jako nastolatka. Trenowałem ją i Jungkooka każdego dnia, aż nie mogłem nawet stać.

Zawsze tam byłem.

Ale jej tam nie było, kiedy przełożeni spalili mi skórę. Nie było jej przy mnie, kiedy bili mnie, aż prawie umarłem. Nie było jej tam, kiedy ryzykowałem życie, by pomóc tym, którym nie powinienem pomagać... W tym jej ukochanemu panu.

Ona mnie nie znała. Jeśli był ktoś na tym świecie, kto miałby mnie zrozumieć, to właśnie ona.

Jeśli był ktoś, kto przejrzałby tę farsę Kapitana Kima, to właśnie ona.

Potrzebowałem, żeby mnie zobaczyła. Potrzebowałem kogoś, kto mnie zobaczy. Ponieważ wszyscy, którzy widzieli prawdziwego mnie, już nie żyli.

Bez niej byłem tylko kapitanem Kimem.

Przestałem robić pompki, ręce mi się trzęsły. Upadłem i przewróciłem się na plecy, ignorując sól na ustach, gdy pot spływał mi po twarzy. Mój szlafrok rozpostarł się, ukazując moje blizny.

Czy straciłem rozum? Dlaczego jej to pokazałem? Co to miało znaczyć? Mogłaby tylko współczuć mi co najwyżej. Nie zamierzała nagle zmienić swoich uczuć do Jungkooka czy czegokolwiek innego, ponieważ pokazałem jej moje cierpienie. Prawdopodobnie ją to usatysfakcjonowało.

Nienawidziłaby mnie do dnia swojej śmierci. Taki był nasz los.

Ale... Jej dłonie na mojej piersi były takie ciepłe. To był dotyk dziewczyny, którą znałem pięć lat temu. Nie dotyk kogoś, kto nienawidził istnienia. Mój.

I wiedziałem, że gdybym jej więcej pozwolił  dotykać... Nie byłbym w stanie się powstrzymać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

The Rebellion (BTS Rap Line x Reader) Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz