Dzień w Orthium zaczął się tak samo jak zwykle. Każdy jeden kupiec przekrzykiwał drugiego, że jego towar jest 10 razy lepszy od towaru sprzedawanego na sąsiednim stoisku. Oczywiście, Taliah wiedziała, że wszystkie towary są tak samo złe, ponieważ każdego wieczoru specjalnie wynajęci do tego ludzie, kradli z pobliskich stoisk owoce i warzywa, po czym przenosili je na stoisko „pracodawcy”, który sprzedawał je odrobinę drożej. Większość ludzi nie mogła o tym wiedzieć, ale Taliah, od zawsze wychowywała się na ulicy, bez rodziców, więc musiała sobie jakoś radzić. Oczywiście, to nie tak, że Taliah nie próbowała nic robić w życiu poza kradzieżami i oszustwami. Kiedy była młodsza, próbowała się uczyć, ale nie miała dostępu, ani do drogich podręczników, na które mogą sobie pozwolić tylko najbogatsi. Niedawno zaczęła pracę, jako pomocniczka kuchcika, ale szybko ją z niej wyrzucili po tym jak codziennie sie spóźniała. Po prostu kradzież wychodziła jej najlepiej. Od zawsze była zwinna i potrafiła poruszać się cicho. Nie potrzebowała pieniędzy. Już uzależniła się od kradzieży. Dawało jej to ogromną satysfakcję. Niczego nie świadomi ludzie, którym bez problemu mogła zabrać co chciała. Prawie zawsze tak było. Niestety czasem zdarzały się różne osoby, które potrafiły ją przyłapać na złym uczynku. Kiedyś chociażby, po tym jak ukradła z kieszeni pewnej pani złotą monetę, okazało się, że ktoś to zauważył i podążał za nią aż do kryjówki, a ona głupia tego nie zauważyła. Obudziła się w nocy i słyszała ciężki oddech żandarma kilka centymetrów od jej twarzy. Zorientowała się, że nie obudził jej śmierdzący oddech, tylko to, że przystawia jej nóż do szyi. Nacisnął mocniej. Ręce miała schowane pod kołdrą więc nie mogła zrobić nic zaskakującego. Otworzyła szeroko, przymrużone oczy. Wstała z rękami z tyłu i podeszła dziarsko do policjanta.
- Dobry wieczór
- ...
- Czemu zawdzięczam to niezwykłe spotkanie?Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że musiało chodzić o jedną z moich dzisiejszych kradzieży, a najprawdopodobniej o monetę, którą dalej trzymałam w kieszeniach. Jakby się nad tym zastanowić, to nie miało to żadnego sensu, żeby policjant próbował mnie złapać lub zabić tylko dla jednej monety, nawet jeśli była droga. W głębi duszy jednak, przeczuwała, że chodzi o to.
- Wychodź, nie oglądaj się za siebie. Najlepiej nic nie mów, aż nie dotrzemy na miejsce.
W tym momencie, Taliah miała tak naprawdę tylko jedną drogę ucieczki. Wyskoczyć przez okno. Wiedziała, że niżej znajduję się altanka sklepu, a pod nią ławka na którą można zeskoczyć. Nie wahając się, wyskoczyła. Pogoń nie trwała długo, bo strażnik, musiał zbiegać po schodach. Na pamiątke, policjantowi również udało się ukraść sakiewkę pełną monet z łapówek.