Stanley
Wiedziałem! Wiedziałem, że to wszystko jest szyte zbyt grubymi nićmi. I to musiało wyjść na jaw. Idąc razem z Ringo za Prudencją byłem strasznie zdenerwowany i nie mogłem się uspokoić. Gdyby Vincent mi się nie wyrwał, prawdopodobnie już byłby w drodze do szpitala, a ja na policję.
Popatrzyłem na Ringo, który odwzajemnił spojrzenie. Wzruszył ramionami, a jego wyraz twarzy wyrażał zdezorientowanie. Nie wiedział, co się dzieje. Miałem nadzieję, że Prudencja mu o wszystkim opowie. Jeśli ona tego nie zrobi, to ja ją wyręczę. Nagle usłyszałem głos Ringo.
-Prudencjo, o co w tym wszystkim chodzi? Czego mi nie mówisz?
Dziewczyna mruknęła w odpowiedzi:
-Nie chcę teraz o tym rozmawiać.
Kiedy doszliśmy do ich domu, pożegnałem się z Ringo. Zaskoczyło mnie to, że Prudencja chciała jeszcze ze mną porozmawiać sam na sam. Kiedy jej brat zamknął za sobą drzwi, spytałem:
-O czym chciałaś rozmawiać?
Dziewczyna westchnęła ostrożnie.
-Będę musiała opowiedzieć o tym wszystkim Ringo. Tylko nie wiem, ile dokładnie mogę powiedzieć, a co muszę przemilczeć. Wiesz, o co mi chodzi.
Nie miałem pojęcia, jak jej odpowiedzieć. Nie chciałem, żeby ktoś jeszcze wiedział o moich 'zdolnościach'.
-Jeśli możesz, to nie wspominaj o mnie, okay? Nie mów o tym, no wiesz... - nie wiedziałem, jak wybrnąć.
-Dobrze, nie powiem. Muszę lecieć - dodała i szybko pobiegła do domu
***
Prudencja siedziała w swoim pokoju. Za oknem zaczynało zmierzchać. Nagle usłyszała ciche pukanie do drzwi i zauważyła w nich głowę Ringo. Dziewczyna skinęła głową, zapraszając go do środka. Chłopiec usiadł obok niej na podłodze i spytał:
-Opowiesz mi w końcu co się dzieje? O co chodziło Stanleyowi?
-Powiem ci, ale masz się nie denerwować i mi nie przerywać. To wszystko zaczęło się jakiś czas temu - zaczęła. - Vincent przyprowadził się tutaj i był cholernie irytujący. Pieprzony ważniak. Myślał, że może mieć każdą dziewczynę. W sumie się nie mylił, ale był jeden wyjątek. Ja miałam go gdzieś. Nadal mam. Ale na moje nieszczęście tato zna jego ojca. Jest bratem ojca Stanleya.
-Co? - wykrzyknął zdziwiony. - Ten skurwiel jest kuzynem Stana? Myślałem, że jest w porządku.
-Bo jest - odpowiedziała od razu, by za chwilę się zaczerwienić. - To znaczy: nie przepadam za Stanleyem, ale chyba jest okay.
-Kontynuuj - poprosił.
-No więc była kolacja. Trójka ojców: dwóch braci i tato. Z całymi rodzinami. Ja też musiałam tam być. Siedziałam pomiędzy Stanem, a Vincentem. A on oczywiście zachowywał się jak dupek. Kładł swoje cholerne łapska tak, gdzie nie powinien.
-Ale chyba do niczego cię nie zmusił? To znaczy, nie zrobiliście tego, o czym myślę i za co z przyjemnością urwałbym mu narządy rozrodcze?
-Nie, nie pozwoliłabym na to. Po prostu uznał, że moje biodro będzie idealne do obmacywania. I wtedy włączył się Stanley. Odepchnął jego rękę, ale niewiele dało się zdziałać, kiedy dookoła siedzieli nasi rodzice. I poszliśmy na zewnątrz. Popchnęłam go. Mocno. A on się tego nie spodziewał. Uderzył głową w ścianę i stracił pamięć. Miałabym duży problem, gdyby poszedł na policję, ale mi się upiekło, bo miał amnezję. Myślałam, że sobie tego nie przypomni.

CZYTASZ
loneliness in paradise
RandomOsiemnastoletnia Prudencja właśnie przeprowadziła się do Londynu. Jest młodą aspołeczną rockmanką. Czy odnajdzie się w nowej szkole? Kim będzie dla niej długowłosy Stanley?