4

37.9K 2K 355
                                    

Dzisiaj wyjątkowo miałam luźny dzień, więc z kancelarii mogłam wyjść już o piętnastej. Niestety do końca zostały mi jeszcze dwie godziny, które przeznaczyłam na studiowanie akt jednej sprawy.

Po pracy zamierzałam iść do pana Jasona. Mam nadzieję, że jego stan się polepszył, chociaż odrobinę. Jednak w głowie ciągle tkwiły mi słowa Brada. "W ciągu najbliższych dni umrze". Było to bardzo podłe i zaczęłam się zastanawiać nad tym wszystkim, dopóki do mojego gabinetu ktoś nie zapukał.

- Można? - zapytał Carl wsuwając głowę w drzwi.

- Jasne. Wejdź. - zaprosiłam go do środka.

- Mark wraca dzisiaj, prawda? - zapytał siadając.

- Wrócił wczoraj wieczorem. - powiedziałam obojętnie.

- A co ty taka? - zwrócił uwagę na mój ton.

- Nic. Po prostu pokłóciliśmy się.

Mark nie zadzwonił, ani nie napisał. Może to faktycznie koniec? Jedno jest pewne. Ja nie zrobię pierwszego kroku.

- Uuu... Kłopoty w raju. - zaśmiał się.

- To nie jest zabawne. - zmarszczyłam brwi. - Każdej parze zdąża się czasem pokłócić. Ty tak nie miałeś?

- Masz rację, miałem. - zgodził się smętnie. - Dlatego moje "związki" były do tej pory krótkie, bo nie miałem czasu na kwiatki i czekoladki.

- Do tej pory? - zaciekawiłam się. Usiadłam wygodniej i spojrzałam na niego z uśmiechem. - Czyżby coś się zmieniło?

- Nie. To zwykłe przejęzyczenie. - udał niewiniątko, ale uśmiechał się szeroko.

- Uuu... Ktoś się chyba zakochał. - zaśmiałam się tak jak on chwilę wcześniej. - Opowiadaj.

- Nie ma o czym opowiadać. - próbował uciąć temat.

- Tak, a ja jestem z kosmosu. - prychnęłam. - Mów.

- Znamy się już parę miesięcy. Przeprowadziła się niedawno. Jest naprawdę fajna.

- Jezu! - zawołałam. - Faceci i ich oszczędne gadanie. - wstałam z fotela i skierowałam się do drzwi, otwierając je na oścież. - Podaj mi jeszcze torebkę.

- Proszę bardzo. - odebrałam ją i zawiesiłam sobie na ramieniu. - Wybierasz się gdzieś jeszcze?

- Jadę do pana Jasona. - odparłam idąc w stronę windy.

- Byłem u niego wczoraj. - zwiesił głowę. - Nie mogę w to uwierzyć.

- Ja też, ale tak już jest... - nadusiłam guzik i po chwili winda otworzyła się. - Lecę. Do jutra.

Wychodząc z budynku skierowałam się prosto do swojego samochodu, który zaparkowałam kilka metrów dalej.

- Jessica! - odwróciłam się i zobaczyłam Marka biegnącego w moją stronę.

- Mark? - zapytałam jak jakaś idiotka. - Co ty tutaj robisz?

- Kochanie chciałem cię przeprosić. - wręczył mi bukiet róż, które wyglądały nieziemsko. Złapał moją dłoń i zaczął ją delikatnie gładzić. - Rozmawiałem z Bradem i wyciągnęłam z niego wszystko. Nawet nie wiesz jak mi wstyd za niego i jaki jestem zły. To co powiedział...

- Mark, spokojnie. - powiedziałam, kiedy trochę za mocno ścisnął mi dłoń.

- Przepraszam cię. - wyszeptał cicho i puścił mnie. - Za wszystko. Zrozumiem jak będziesz chciała odejść, bo wiele razy zachowałem się jak drań, ale kocham cię i nie chcę stracić.

Nie Mogę Cię ZapomniećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz