Zawsze wiedziałem, że z tą rodziną jest coś nie tak, ale nigdy bym nie przypuszczał, że do tego stopnia.
Rodzinna kolacja przerodziła się w koszmar. Zaczęło się od tego jak dziadek wraz z Cassandrą, wzięli mnie i Lizzy do pokoju obok. Był ciemny, jedynym światłem było przytłumione światło kominka. Usiedliśmy na miękkich kanapach.
Zaczęło się od gadki, że pomimo szesnastych urodzin Lizzy, jej chrzest był przesunięty, żeby połączyć go z moim. Potem złożyliśmy przysięgi milczenia, takie jakie składa każdy Perron przed przygotowaniami do chrztu. Otrzymaliśmy informację, że szczegóły tradycji naszego rodu poznamy dopiero na ceremonii.
Nie było źle, póki się nie okazało, że są to przysięgi krwi. Zaczęło mi coś nie grać. Po nacięciu dłoni i podpisaniu się krwią na liście, gdzie można było dostrzec imiona każdego Perrona przed nami, wydarzyło się coś co pamiętam przez mgłę, jakby się to działo w zwolnionym tempie.
Ślub.
Pamiętam tylko te słowa Casandry. Ślub mój i Lizzy. Pomijając wszystkie niesnaski między nami. Moja własna kuzynka. Wtedy się wyłączyłem, słyszałem coś o symbolicznym połączeniu frontów, tym jak czystą krew będą miały nasze dzieci.
Lizzy siedziała jak osłupiała, podobnie jak ja. Patrzyliśmy się na siebie z pustką w błękitnych oczach, póki nie wstałem. Wściekły.
"Jesteście chorzy!" wykrzyczałem, kiedy otworzyłem z hukiem drzwi i nie zważając na wszystkich ludzi patrzących na mnie w osłupieniu oraz strachu, wyminąłem stół i wyszedłem.
Jedyne co pamiętam potem to alkohol, po który wpadłem do domu, jakaś ławka, latarnia która zgasła, ciemność i łzy. Chciałem uciec z tego miejsca, od tych ludzi. Miałem dosyć walki o pozycję w szkole, w mieście...
~~~~~
Jak już schodził ze mnie alkohol, pojawił się on. Wkurzający gangster.
- Wszytko okej? - zapytał ze szczerą troską w głosie, która mnie jeszcze bardziej dobiła.
Nie odpowiedziałem, nie miałem siły. Pokręciłem tylko głową, nie patrząc na niego.
- Powinienem zabrać cię do domu - zaczął i chciał kontynuować, ale mu przerwałem:
- Tylko nie tam - zebrałem siły, żeby odpowiedzieć.
- Nie zostawię cię tutaj samego, pijanego i roztrzęsionego.
- Zostaw, poradzę sobie.
Nawet nie wdał się ze mną w dyskusję, tylko przełożył moje ramię przez szyję i dźwignął do góry.
Nie pamiętam drogi w szczegółach, ale była dość krótka. Przynajmniej taka się wydawała. Koniec końców dotarliśmy do jakiejś przyczepy. Przekręcił klucz w zamku, otworzył drzwi i zatrzasnął za nami. Nie wiem jak to zrobił, mając mnie jako dodatkowy balast.
Nie rozejrzałem się nawet po pomieszczeniu, tylko runąłem na łóżko, razem z nim i go przygniotłem.
- Puść mnie - powiedział, prawie się śmiejąc. - Rozłożę sobie łóżko polowe.
- Nie... Chociaż ty przy mnie zostań - wybełkotałem z twarzą przyklejoną do jego piersi. Znów zebrało mi się na łzy, choć nawet nie wiem kiedy przestałem poprzednio płakać.
Wciąż nie mogłem uwierzyć, co się wydarzyło. Czemu akurat mi? Czemu z nią? Wiem, że tym razem tak łatwo się nie wyślizgnę. Jestem przeklęty, jak cała ta rodzina.
Zacząłem łkać, więc mój towarzysz mnie objął.
- Powiesz mi co się stało? - zapytał cicho, jakby nie chciał mnie obudzić ze snu.
CZYTASZ
Dokąd Prowadzą Niebieskie Oczy
Mystery / ThrillerMiasteczkiem Cavetown od pokoleń rządzą mroczni i tajemniczy Perronowie. Aaron, wraz ze zniknięciem przyjaciółki, postanawia odkryć wszystkie sekrety swojej rodziny. Nie wie, że buntownicza natura zaprowadzi go tam, gdzie nie wyśniłby w najgorszych...