1.

12 1 0
                                    

Godzina ósma, może siódma, jak zwykle byłam już na nogach. Wyjrzałam przez okno bez żadnego celu i tak zobaczyłabym tą samą nudną wioskę, w której inny wygląd, styl wypowiedzi, czy geny są oceniane na pierwszym miejscu. Niestety w tym stopniu przegrałam życie. Mój ojciec dostał tak zwaną "przepustkę" aby opuścić to przeklęte miejsce, nie mógł zabrać swojej rodziny więc poprostu nas zostawił. Miał jeszcze okazje zostać z nami ale jak widać wolał uciec. Moja matka natomiast od zawsze była surowa i krytyczna w moim kierunku, lecz po odejściu taty, można powiedzieć, że nawet się pogorszyło. Zaczęła chodzić z jej "kolegami" to malutkiego baru na krańcu miasteczka. Wracała w południa, a wychodziła wczesnymi wieczorami. Nie miałam rodzeństwa, a może to nawet lepiej, nie dlatego, że go nie chciałam tylko ze względu na trudności życia w tej dziurze.

Większość dnia i nocy byłam sama. Nawet jeśli mama była w domu, to ja jednak wolałam przebywać na dworze. Tak samo było dziś. Zeszłam po stromych, drewnianych schodkach na dół, gdzie znajdowała się mała kuchnia, stół i kilka krzeseł, oraz toaleta. Zebrałam drobne monety leżące na tak samo drewnianym blacie i wyruszyłam do wyjścia modląc się o dostawę pieczywa. Nie obyło się bez krytycznych spojrzeń w moją stronę, choć i tak starałam się unikać tłumu. Chodziłam więc ciemnymi uliczkach gdzie nikt się nie zapuszcza, bo przecież "nie będą się szwendać po takich norach jak jacyś złodzieje". Patrząc na poziom ludzi z góry, to miasteczko może tylko pomarzyć żeby kiedyś do niego dojść. Mieszkańcy tej wioski poprostu uwielbiają udawać, że są arystokratami z wielce bogatych rodzin i z cudownymi rodowodami, chociaż tak naprawdę każdy wie jaka jest prawda. Może to nawet lepiej. Przynajmniej stopa przestępczości tutaj nie istnieje i wszyscy żyją w wyimaginowanym pokoju, choć nadal to wszystko ich wymysły.

Każde dziecko czuje wielki respekt do starszych bo nie wie jak to wygląda, a starszyzna poprostu z tego korzysta jak tylko może. Ich podbijanie samooceny na młodszych jest dla mnie odpychające. Może też dlatego sama tak nie robię. Nigdy nie widziałam świata zewnętrznego ale staram go sobie wyobrazić, najzwyczajniej patrząc na strażników, którzy przynoszą pożywienie co kilka dni.

Tak jak myślałam dziś nadszedł dzień dostawy pieczywa i innych takich. Na palcu głównym zebrało się wiele starszych jak i młodszych kobiet, które wręcz dobijały się do strażników. Ja postanowiłam jednak zostać w tyle i poczekać jak większość z nich rozejdzie się do swoich domów. Nie trzeba było jednak długo czekać, a na rynku nie było już po nich śladu. Na szczęście nie zabrały całego dobra, położonego na drewnianej taczce. Zabrałam swój bochenek i odwróciłam się w stronę, z której przyszłam.

Doszłam do domu, w którym mogłam się już spodziewać mojej matki. Wzięłam płaski wdech i wkroczyłam do domu. Rozejrzałam się po mieszkaniu ale nigdzie nie było mamy. Uznałam to za niepotrzebne zmartwienie przecież i tak mogła znów gdzieś wyjść. Ruszyłam na górę i weszłam do swojego pokoju gdzie przebrałam się w beżową sukienkę do połowy łydek. Poprawiłam swoje ciemne, falowanie włosy i znów wyszłam na zewnątrz. Tym razem nie miałam zamiaru omijać mieszkańców ani strażników, którzy postanowili, że czerwcowe popołudnie będzie idealnym momentem wyjścia z domu. Co prawda wioska znajdowała się pod ziemią ale pasy zieleni i sztucznie zasadzone lasy nadal się tu znajdowały. Nie było w nich żadnej dziekiej zwierzyny, ani ptaków, ale to nadal były zaciszne kąciki miasteczka, w które lubiłam przychodzić.

Można pomyśleć, że nikt z całej wioski się mną nie interesuje, a wręcz stara unikać, lecz to jednak nie prawda. W miasteczku można spotkać dużo nastolatków, dzieci i nawet starszych osób, które spotkał taki sam los, więc można powiedzieć, że mam nawet dużo znajomych. Niektórzy z nich można nazwać już przyjaciółmi, ale to mala grupka z którą i tak nie widuje się często, a raczej bardzo rzadko.

Jakby nie patrzeć cała wioska jest naprawdę duża, ale jedynym tego powodem jest ilość ludności nie szlacheckiej krwi. Wszystkie domki są prawie identyczne, tak samo jak ludzie. Z jakiejś strony wyglada to trochę jak farma bydła, które nie może nic zrobić, ani nic zmienić w jej życiu. Plac główny jest raczej jej największa częścią. Co tydzień strażnicy arystokracji przywożą jedzenie na drewnianych wózkach, a od razu po tym odjeżdżają nikt nie wie gdzie. Wyjście na zewnątrz jest bacznie chronione i obserwowane, nawet jeżeli nikt nie wie gdzie jest położone. Rody szlacheckie za wszelką cenę nie chcą nas wypuścić na otwarty świat. Niektórzy uważają, że na zewnątrz panuje wielka wojna, dlatego jesteśmy zamknięci w tej dziurze, „aby nas chronić". Jednak znaczna mniejszość uważa, że poprostu jesteśmy to zamknięci dla ich własnej satysfakcji. Jak mrówki, które nie mają królowej.

Łąka jak zwykle była cicha i pusta. Nie była jakoś przerażająco duża, ale wystarczająca. Mieszkańcy nie przychodzą w te rejony nawet jeżeli zostały one posadzone przez szlachtę. Prawdopodobnie ich powodem było nie pobrudzenie swojego ubrania zrobionego z pierwszych lepszych szmatek. Takie samo wytłumaczenie miała pewnie sama szlachta, tylko żeby nie odwiedzać ich własnych poddanych.

Białe kwiatki kwitły w dużych skupiskach zaraz obok tych jasno żółtych, które nie miały tego szczęścia. Połowa z nich opadła, a reszta została sama, w cieniu tych białych. Obok nich rosły niskie jak i wyższe krzaczki ozdobione czerwonymi i ciemno-fioletowymi kropkami. Zawsze miło było patrzeć na ich wygląd. Nie wyglądały jak inne, zwykłe i w pół uschnięte. Były zdrowe i pełne życia, ich kolory były mocno widoczne, a one same wyróżniały się na tle ciemnej trawy, która była i tak bardzo wysoka. Czasem na łące można zauważyć małe dzieci bawiące się patykami z drzew, albo plotące wianki z resztek kwiatków. Zazwyczaj są puszczone na samopas, ale od czasu do czasu przyjdzie do nich jakiś rodzic czy opiekun, żeby pogonić ich do domu, bo robiło się późno. Choć cały czas w miasteczku jest ciemno da się zauważyć prześwity słońca wychodzącego z góry, z dziur w suficie. Z tych samych dziur spada deszcz, co daje wielką uciechę młodszym, a starszym jaką kolwiek nadzieje.

Za lasem znajduje się mała poczta, prawie nie używana, ponieważ ludzie, którzy wychodzą, prawie nigdy nie dają oznak życia. Tak jak mój ojciec. Chociaż niektórzy wysyłają listy, to i tak wzbudzają dziwne podejrzenia. Co rok jednak wybiera się osobę która może opuścić to miejsce. Zazwyczaj wybierani są faceci, ale czasem trafi się kobieta. Do głosowania mogą przystąpić ludzie tylko powyżej 16 lat. Moim szczęściem jest to, że nie dawno je skończyłam. Chociaż bardzo chciałabym zostać wybrana, to moja matka zostałaby sama i kto wie jakby się to skończyło.

Zaczeło robić się późne popołudnie, więc zawróciłam do domu. Teraz na ulicach siedziały tylko starsze babcie, które nie mogły znieść duchoty za dnia, a raczej w czasie górowania słońca. Czasem mam wrażenie, że ród szlachecki spogląda na nas z góry, patrzac na nasze życie z pogardą i zażenowaniem.

Weszłam do domku i o dziwo zastałam moją matkę siedzącą w kuchni i obierającą swoją glowe o rękę. Chciałam znow wyjść ale najwidoczniej zauważyła, że wróciłam.

-Iris, skarbie. -Powiedziała prawie szeptem. Spojrzalam w jej stronę. Bardzo dawno nie rozmawiałam z tą kobietą, nigdy nie ma jej w domu, prawie nigdy. Patrzyła na mnie załamanym wzrokiem, tak jak wtedy kiedy tata odszedł. - Chciałabym ci coś powiedzieć. To dość ważne i...

-Nie dziękuje. -Przerwałam. Nie miałam chęci słuchać jej wywodów czego to ona nie zrobiła. - Nie mam humoru na rozmowę. - Dodałam oschłym tonem głosu i zaczęłam skakać po schodkach na górę.

Po okolo godzinie usłyszałam zamykanie drzwi frontowych, wiec zakładam, że mama już poszła. Zeszłam znów na dół i zobaczyłam małą karteczkę z pismem mojej mamy.

Iris, kochanie, chciałabym cię tylko zawiadomić o nowym członku rodziny, który za niedługo może przyjść na świat.


Z góry przepraszam za błędy<3

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 13, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Black crownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz