Rozdział 18

418 27 2
                                    

Julio

Odwiozłem Pole prosto do domu. Całą drogę przespała. Z jednej strony cieszyło mnie to, ale z drugiej martwiło. Nie wiedziałem ile tego świństwa użyli, aby ją uśpić. Będę musiał znowu doktorka wezwać.

Po wejściu do posiadłości zaniosłem żonę prosto do sypialni. Ułożyłam ją do łóżka, po czym dałem znać Alejandro, aby wezwał lekarza i tym razem bardziej przyłożył się do pilnowania mojej żony. Ja niestety, będę musiał dokończyć rozmowę z bratem. Nie będzie robił mnie więcej  w chuja. Jestem  pewny tego, że Pola nie została odnaleziona przez przypadek.

Do klubu dotarłem dość szybko. Na szczęście Pedro jeszcze był w środku.

Nie zwracając uwagi na ochronę szybkim krokiem udałem, się prosto do jego biura.

- Julio, co Ty tutaj robisz? - brata ewidentnie bardzo zdziwił mój widok.

Podszedłem do niego i chwyciłem od razu za kołnierz koszuli.

- Nie skończyliśmy jeszcze naszej rozmowy - odpowiedziałem, przyciskając go do ściany, uniemożliwiając mu tym jakikolwiek ruch.

- Przecież nic nie zrobiłem, znalazłem ją. Powinieneś być mi, za to wdzięczny- sapał coraz bardziej, ponieważ moja ręka coraz mocniej zaciskała się tym razem na jego szyi.

Miałem w dupie czy zrobię mu krzywdę, czy też nie. Ostrzegłem Pedra już nie raz, co mu grozi za zdradę. A on chyba nie brał moich słów na poważnie.

- Wiesz, że nie daruje Ci jeżeli maczałeś w tym palce! - wrzeszczałem mu prosto do ucha.

- To chyba ty powinieneś się zastanowić dlaczego od Ciebie uciekła, zamiast wrócić do domu. A nie szukać winnego tam gdzie go nie ma - tymi słowami bardzo mnie zaskoczył.

Tak na prawdę nie brałem tego pod uwagę. Może to faktycznie moja wina i Pola uciekła z mojego powodu? Puściłem go, po czym Pedro od razu upadł na podłogę, próbując nabrać powietrza do płuc.

- Może i moja, nie twoja sprawa. - odpowiedziałem trochę spokojniej.

- Tylko, że Ty mi w tym momencie powiesz, dlaczego twoi ludzie chodzą po ulicy w kominiarkach i dlaczego łapią bezbronne kobiety?

- Pilnują klubu, nic więcej - spojrzałem na niego, analizując jego zachowanie i kurwa, bardzo dobrze wiedziałem, że po raz kolejny nie mówi mi prawdy. Ale tym razem nie odpuszczę mu tak łatwo.

- A to ciekawe braciszku. - podrapałem się lekko po brodzie udając, że nadczymś się zastanawiam.

-  Odpowiedź mi od kiedy zamaskowani ludzie chronią klub? Od tego jest ochrona, która pracuje tu legalnie, a nie ludzie, którzy wyglądają podejrzanie  - nie spuszczałem z niego wzroku. Wiedziałem, że w tym momencie szuka na szybko jakiejś dobrej odpowiedzi.

- To ja tu jestem szefem i to ja decyduje jak mają być chronione takie miejsca. Więc skończ, to przesłuchanie i lepiej wracaj do żony.

- A ja jestem Capo i pamiętaj, o tym, że w każdej chwili mogę Cię wymienić - chyba zapomniał kto tutaj tym wszystkim rządzi.

- Nie zrobisz tego. Jestem najlepszy w tym co robię, nie masz nikogo na moje miejsce. Zresztą i tak nie długo połączymy się z Mariem, a sam dobrze o tym wiesz, że to mnie dotyczy umowa z nim - bingo, tu go mam.

Rozłączeni w czasie. Tom 2 Zakończona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz