Pola
Weszłam za Juliem do jego gabinetu i zamknęłam za sobą drzwi na klucz.
Od samego początku wiem, że czeka nas dość poważna rozmowa. Usiadłam na kanapę, z której bardzo dobrze wiedziałam męża. Julio natomiast usiadł tak jak zawsze za biurko bacznie mi się przyglądając, po czym zaczął jako pierwszy.
- Pola, powiesz mi co Tobą wczoraj kierowało, że postanowiłaś uciec? - wiem, że mnie w żaden sposób nie skrzywdzi, a ta rozmowa jest tylko po to, abym mogła go lepiej zrozumieć, tak jak on chce mnie zrozumieć. Dlatego z całych sił staram się nie denerwować.
- Nie chciałam uciec. - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Chciałam tylko sobie to, wszystko na spokojnie przemyśleć. Nie sądziłam, że to się tak może skończyć - tego akurat byłam pewna. Nie chciałam się zgubić, a później zostać prawie porwana. Nie taki miałam zamiar.
- Dobrze wiesz o tym, co może Cię spotkać jak jesteś sama bez żadnej ochrony. Mario sobie coś ubzdurał względem Ciebie, a ja do tej pory nie mam pojęcia, co mu chodzi po głowie. Zresztą chciałbym wiedzieć, co dokładnie się wczoraj wydarzyło - na samo imię tego mężczyzny wszystkie moje wnętrzności, aż się skracają. Natomiast na samo wspomnienie tamtych mężczyzn, robi mi się nie dobrze.
- Wiem Julio i musisz mi uwierzyć, że na prawdę w tamtej chwili, nie brałam żadnego zagrożenia pod uwagę. Po tym jak wyszłam z tamtej kliniki, biegłam przed siebie bez żadnego celu. Chodziłam po mieście, aż zrobiło się ciemno i dopiero wtedy, dotarło do mnie co zrobiłam. Gdy, chciałam poszukać jakiejś pomocy dopadło mnie dwóch mężczyzn, którzy nie byli miło nastawieni co do mnie - po mimo tego, że nie widziałam ich twarzy, mogłam sie domyśleć, że nie był by to zbyt miły widok. Zresztą nawet nie wiem skąd oni się tam wzięli.
- Wierzę Ci skarbie, ale musisz w końcu zrozumieć, że wróg nie śpi i tylko czeka na nasz nie właściwy ruch. A to co, wydarzyło się wczoraj, nie powinno mieć miejsc. Tym bardziej, że do teraz nie wiem jakim cudem znalazłaś się u Pedra. - Julio cały czas mówił spokojnie nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Tego również nie wiem. Po prostu po tym jak się obudziłam, ty byłeś już obok mnie. A tamci pojawili się nagle. Zresztą... - ucichłam na moment próbując znaleźć odpowiednie słowa, po czym kontynuowałam nie pewnie dalej. - ...znowu miałam te dziwne wrażenie, jak by ktoś mnie przez cały ten czas śledził. - Julio w końcu wstał ze swojego miejsca i usiadł obok mnie.
W jego oczach mogłam dojrzeć jednocześnie troskę, zmartwienie oraz miłość, którą mnie dażył. W tej chwili poczułam się jeszcze bardziej jak jakaś egoistka, która myśli tylko o sobie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że naraziłam nie tylko własne życie, ale też Julia.
- Wybacz, nie chciałam tego - rozkleiłam się, pozwalając w końcu popłynąć moim łzą.
- Nie będę na Ciebie krzyczał, ani stosował jakieś kary. Chcę, abyś o tym zawsze pamiętała. - chwycił mnie za dłoń - Pola po prostu musisz wiedzieć o tym, że kocham Cię. Jesteś dla mnie najważniejsza, a co za tym idzie, to to, że też jesteś moją słabością. Dlatego uważam, że w tej sytuacji najlepiej będzie jak wyjedziesz z Juniorem na jakiś czas z miasta.
- Co? Ale dlaczego? Nie chcę nigdzie jechać, nie bez Ciebie! - mój smutek zmienił, się w jednej chwili w złość.
- Zrozum Pola, że tak będzie lepiej. Wśród moich ludzi jest najprawdopodobniej zdrajca, a do czasu, aż nie będę miał pewności, co do podejrzanego nie mogę ryzykować. Ty i nasz syn możecie być dobrym punktem zaczepienia, przez który mój wróg będzie chciał mnie dopaść.
- Julio, czy coś się dzieje? Wiem, że Mario gra nie fer, ale jego tu nie ma. Więc dlaczego, tak postanowiłeś? Ukrywasz coś przede mną, prawda? - moje ciało ogarnął strach.
- Jesteś w ciąży, a co do reszty powiedziałem Ci to przed chwilą. Poprostu nie sprzeciwiaj się mojej decyzji, tylko o to Cię proszę - wiem dobrze, że moje protesty i tak nic nie dadzą. Szkoda czasu na kłótnie. Mam tylko nadzieję, że moja ucieczka, bo tym wydaje się mój wyjazd, w czymś pomoże.
- Dobrze. Kiedy mamy wyjechać i dokąd? - zapytałam trochę nie pewnie.
- Najlepiej będzie, jak wyjedziecie jutro z samego rana, a dokąd dowiecie się, jak już będziecie na miejscu - wziął mnie w swoje ramiona, składając jednocześnie delikatny pocałunek w moje czoło.
- Chociaż, mi powiedz na jak długo?
- Nie wiem, być może do czasu ślubu Pedra. O ile do niego w ogóle dojdzie - na jego wyznanie podniosłam głowę, którą opierałam o tors mojego męża.
Chciałam znaleźć odpowiedź w jego oczach, ponieważ tylko one nie kłamią, a słowami w tej chwili może chcieć mnie oszukać, tylko po to abym się nie martwiła. Wiedział, jak to może na mnie wpłynąć. Co mnie w ogóle nie dziwiło, ale wolałam znać prawdę.
- Ale jak to ślub może się nie odbyć? - zaskoczona nie odrywałam swojego spojrzenia od jego oczu.
- Tego nie mogę Ci skarbie teraz powiedzieć, na prawdę. Zresztą sama dobrze, wiesz o tym, że nie popieram tego od samego początku. Ale cóż, zobaczymy, co czas pokaże nam wszystkim - zbliżyłam swoje usta do ust Julia, pragnąc pocałunku.
Julio zareagował od razu na mój gest. Złączył nasze usta, wchodząc po woli językiem do środka, zapraszając mój język do wspólnego tańca, pełnego pożądania. Poczułam lekki dreszczyk, który przeszedł przez moje ciało. Nasze pocałunki z każdą sekundą stawały się coraz bardziej zmysłowe, doprowadzając mnie do szaleństwa. Pragnęłam mojego męża za każdym razem coraz bardziej, tym bardziej teraz, gdy jestem zmuszona wyjechać z dala od niego.
Julio delikatnie rozpiął moją bluzę od dresu, po czym szybkim ruchem ściągnął ze mnie. Moje sutki już stały. Były gotowe na to, co zaraz mężczyzna mojego życia mi podaruje. Po woli zbliżył usta do nich, lekko całując i liżąc na przemian. Czułam jak zaczynam robicie się coraz bardziej mokra, a moja kobiecość pragnęła mieć go całego w sobie.
- Julio proszę, weź mnie - z trudem mogłam wypowiedzieć jakiekolwiek słowo.
Mąż w końcu ściągnął ze mnie resztę ubran, po czym sam ściągnął swoje spodnie razem z bokserkami. On również był już gotowy na mnie. Przełknęłam ślinę w oczekiwaniu na więcej.
- Jesteś taka piękna Mi Vida, nie wiem jak ja bez Ciebie wytrzymam. - szeptał.
- A ja bez Ciebie kochany - bo taka jest prawda. Jak my damy radę wytrzymać z dala od sobie, tym bardziej, że intuicja mi podpowiada, że może to być nasza ostatnia wspólna chwila razem.
Mąż jedynym pchnięciem wszedł we mnie, zapełniając mnie całą swoim kutasem. Jego ruchy stawały się coraz szybsze, a pocałunki bardziej zachłanne. Nasze jęki z każdym jego ruchem stawały się głośniejsza, a oddechy szybsze. Czułam jak palcem zaczyna pieścić moją lechtaczkę, zataczając na niej powolnymi ruchami kółeczka, dodając mi w ten sposób większej przyjemności. Moje mięśnie coraz bardziej się napinały, przez co wiedziałam, że jestem coraz bliżej spełnienia. Cipka zaczęła się mocniej zaciskać na moim mężu. W końcu nadszedł orgazm. który jest dla mnie jak eksplozja wszystkich najprzyjemniejszych doznań jakie w życiu miałam. Mąż tuż po mnie, również doszedł. Po jego tworzy mogłam wywnioskować, że było mu tak dobrze jak mi. Po wszystkim opadłam na niego, marząc tylko o tym, aby ta chwila trwała wiecznie. Bałam się tego wszystkiego, co może się wydarzyć. Nie chcę się żegnać z moim ukochanym, a tym bardziej być daleko stąd. Została mi tylko nadzieję, że nic złego się nie wydarzy.
CZYTASZ
Rozłączeni w czasie. Tom 2 Zakończona
RomanceKiedy w życiu układa się wszystko idealnie, to zawsze coś musi się w końcu zepsuć. Julio myśląc, że demony przeszłości nie zagrażają już jego rodzinie, wkrótce odkryje jak bardzo się mylił. Czy miłość przezwycięży śmierć? Czy nowi wrogowie okażą lit...