Minuty mijały, a Feliks siedział w kuchni, oczekując spotkania jak egzekucji. Przez moment nie opuściły go wątpliwości, czuł chęć zemsty. Ogromną, taką jakiej nie czuł od dawna, lecz gdzieś z tyłu głowy dobijała się myśl, by zwyczajnie odpuścić. Nie chciał w żadnym razie mu zapomnieć, ani od razu przebaczać. Krzywdy jakie wynikły z bierności siedziały w nim zbyt głęboko. Rozważał jednak sytuację, w której Torys rozumiejąc swój błąd, poznając wszystkie konsekwencje, wyrazi chęć pomocy.
Mając przy sobie drugą osobę z pewnością uporałby się z Franciszkiem. Może nie pokonał, ale uciekł, a potem...
Ale po tym wszystkim...
Jeszcze nigdy nie czuł się tak rozdarty. Wpatrywał się bezustannie w ostygłą już herbatę, a z przemyśleń wyrwał go dźwięk dzwonka. Zerwał się z miejsca, oddychając ciężko. Stał chwilę, a dźwięk się powtórzył. Podszedł do drzwi, zerkając przez judasza upewnił się, że za nimi stoi Torys. Wziął głęboki wdech.
Po prostu... Zobaczymy.
Dzwonek. Chwycił za klamkę, a drugą dłonią przekręcił klucz. Otworzył.
Stali chwilę patrząc sobie w oczy. Pierwsza dziwna rzecz, jaka rzuciła się Torysowi w oczy to rzecz jasna niewielki zarost.
-Ten rok...był ciężki dla... dla wszystkich i...- odrzekł Feliks, odczytując myśli Torysa. Ten pokiwał lekko głową. Przyjrzał się dokładniej twarzy gospodarza, a konkretniej jego oczom. Miał dziwne wrażenie, że coś jest nie tak, nie umiał jednak zdefiniować co.
Oczy. Tak. Oczy Feliksa wydały mu się jakby puste. I kolor... Może to kwestia światła, było tego dnia dość pochmurnie, a słońce miało wkrótce schować się pod horyzont. Nie mógł mimo to oprzeć się wrażeniu, że nie miały już tego samego soczyście zielonego odcienia. Feliks przerwał ciszę, odwróciwszy głowę w stronę wnętrza domu, spytał:
-To... wejdziesz? - Torys skinął głową i udał się za nim, odrzuciwszy poprzednią myśl. Ostatnimi miesiącami czuł się wymęczony, a ta sprawa ciągle chodziła mu z tyłu głowy. Cieszył się, że wreszcie będzie miał to za sobą. Dlaczego sam nie zaproponował spotkania? Może ze strachu, może ze zmęczenia. Nie umiał odpowiedzieć, lecz każdego dnia coraz bardziej żałował, że odwleka tę rozmowę w czasie. Ale to już bez znaczenia, bo wreszcie przyszedł czas rozprawić się z konsekwencjami.
Skierowali się do kuchni, gdzie Feliks wskazał mu miejsce przy stole. Uprzedzając pytania odpowiedział, że w salonie rozpoczął drobny remont i pomieszczenie chwilowo nie nadaje się do użytku. Sam nie usiadł na krześle, podszedł do kuchenki i oparł się o nią. Czuł, że nie usiedzi. Wziął kilka głębokich wdechów, a uspokoiwszy się nieco spytał:
-Kawę? Herbatę?
-N-nie, dzięki.
-To chociaż barszczu? Ja już jadłem. - Torys skinął głową na "tak", nie był głodny, jednak znał Feliksa na tyle, by wiedzieć, że skomplementowanie zupy sprawi mu chociaż trochę przyjemności. Czuł się nieswojo i nie umiał zacząć rozmowę. Spoglądał w miskę, którą Feliks właśnie przed nim postawił. Chwycił łyżkę i zamieszał barszcz. Odłożył ją po chwili, wzdychając ciężko. Odwrócił się w stronę Feliksa, który nadal opierał się o kuchenkę i próbował znaleźć słowa. Uprzedził go, nie mając nic do stracenia.
-Dobra... słuchaj. Wiem, że postąpiłem strasznie głupio po prostu uciekając i nie odzywając się po tym wszystkim. I nie ważne ile będę przepraszał, albo się tłumaczył, bo to... to nie zmieni tego co się stało. Byłem pijany i... już nigdy tyle nie wypije. Miałeś rację, jak mówiłeś, że mam słabą głowę. - spoglądał na Feliksa, który w milczeniu słuchał jego wyjaśnień. Na jego twarzy przewijało się wiele emocji i co jakiś czas odwracał wzrok, lecz po chwili wracał. - Gdybym mógł cofnąć czas... ale nie mogę. Mogę tylko przeprosić. Za to, że uciekłem, i za to, że się nie odzywałem. Tak jak mówiłeś, ten rok był ciężki... I przepraszam, że nie znalazłem czasu... Nawet na to, żeby zadzwonić. Nie wiem co mógłbym zrobić, żeby to naprawić... Ale gdyby się dało cokolwiek zrobić...
CZYTASZ
APH/Dwoistość
FanficZnikąd pomocy, za to mnożą się problemy, krzywdy i blizny. Nie mogąc znaleźć innego wyjścia Łukasiewicz decyduje się sprawdzić, czy śmierć wreszcie zechce go do siebie przyjąć. Odrzucony nawet przez nią, odnajduje wsparcie nie u przyjaciół, a dawne...