rozdział 6

49 6 0
                                    

Stawiałam łapa za łapą powoli bez pośpiechu,gdy umiałam już chodzić zaczęliśmy biec przed siebie. Słyszałam jakieś głowy w głowie Jacob tłumaczył , że to jest telepatia i wilki tak ze sobą rozmawiają. Mówił, że mam uważać co chce powiedzieć bo wszyscy inny też będą o tym wiedzieć. Nim się obejrzałam byliśmy już w La Push. Na skraju lasu dołączyli do nas Sam i reszta.

- wow Lili piękny z ciebie wilk
Powiedział Paul

- jak się czujesz? Zapytała Leah

- w pierwszej chwili się bałam ale teraz jest okej. Jacob jest dla mnie dużym wsparciem. Powoli wszystko mi tłumaczy.

+ Mam nadzieję, że teraz do nas dołączysz. Dopytywał Sam.

- dajcie mi się najpierw oswoić z tym wszystkim. Później się zastanowię co dalej.

+ W porządku.

Każdy oglądał mój wygląd. Ale niestety nikt nie powiedział ,że po przemianie w człowieka będę całkiem naga. Dobrze , że Leah wiedziała o tym i szybko wciągnęła mnie do swojego domu. Dając mi swoje ciuchy. Siedziałam z nią pijąc herbatę i rozmawiając. Jacob poszedł z Samem na patrol,miał tu swoje obowiązki które później czekały także mnie. Tymczasem ja i Leah dalej rozmawialiśmy

- Lili cieszę się ,że masz już przemianę za sobą ,ale czy Jacob powiedział Ci co to  wpojenie?

- jeszcze nic nie mówił o tym.

- więc uważaj bo wpojenie to najlepsze a zarazem najgorsze uczucie na świecie.

- dlaczego?

- jeżeli wpoisz się w kogoś kto cię nie pokocha będziesz cierpiała. Dawno temu ja Sam i Emily zadawały sobie na wzajem wiele bólu. Wpoilam się w Sama ale to Emily okazała się jego przeznaczeniem. Więc ja obserwując to bardzo cierpiałam. Chciałam się wpoić w kogoś innego w kogokolwiek byle tylko ból zniknął.

- przykro mi Leah. Może jeszcze znajdziesz swoją drugą połówkę przeznaczona tylko tobie. Potrzeba czasu.

Wieść o przeminie dotarły także do wampirów. Gdy wróciliśmy do domku w górach czekała tam na nas niespodzianka. Była to miła niespodzianka
- Esme!!!
Pisnełam głośniej niż bym chciała i pobiegłam ją uściskać.

- Lili! Jak się czujesz? Słyszałam o przemianie.

- teraz już dobrze. Ale bardzo się bałam. Cieszę się że tu jesteś.

- no wiesz jesteś mi jak córka. Ale zaraz będzie tu ktoś jeszcze.

Spojrzałam na Jacoba. Oboje nie wiedzieliśmy kogo się spodziewać.
Wtedy zza krzaków wyszła reszta

- niespodzianka! Wszystkiego najlepszego.

- dziękuję.

- Jacob zadzwonił ,że robi przyjęcie z okazji twoich urodzin i zaprosił nas.

- dziękuję, że jesteście.

- cześć Lili. Wszystkiego najlepszego.

- Edward, Bella cieszę się że jesteście. Mimo wszystko.

Domek był mały więc siedzieliśmy na ganku. Czułam się najszczęśliwszą na świecie. Miałam przy sobie swoją miłość i przyjaciół którzy byli mi jak rodzina. Myślałam, że nic nie popsuje tego dnia jednak się myliłam. Po zaśpiewaniu przez gości słynnego Sto lat podszedł do nas Edward

- chciałem razem z Bella zaprosić was na nasz ślub. Liczę że przyjdziecie.

- ślub? Powiedział Jacob. Oboje byliśmy w szoku.

- dziękujemy za zaproszenie. Nie ukrywam, że to dobra wiadomość,ale nie wiem czy przyjdziemy.

- jakiś problem?

- niby nie,ale będzie trochę nie zręcznie. Ty porzuciłem mnie bez słowa a Bella bawiła się uczuciami Jake'a. Nadal to robi.

Black spojrzał na mnie i chwilę później zniknął w lesie. Trafiłam w samo sedno.  Bella cały czas traktowała go jak zabawkę najpierw dając nadzieję, że coś między nimi będzie, a potem porzucając i niszcząc jego uczucia. Gdy to zrozumiałam było już późno. Za późno na jakikolwiek ruch. Kątem oka zobaczyłam Alice podeszłam do niej
- Alice co widzisz?

- kłopoty. Niestety. Ale one chyba was nie dotyczą.
Złapałam ją za dłoń. Widziałam Belle w ciąży wychudzoną i umierającą.

- o boże Alice. To nie może się stać.
Byłyśmy przerażone. Jako czarodziejka mogłam temu zapobiec,ale decyzja należała do Belli i Edwarda.
Alice obiecała z nimi porozmawiać o tym. Miałyśmy się spotkać kolejnego dnia.

Beznadziejnie ZakochanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz