Dzień jak co dzień, Zyru po nakarmieniu, ogólnym ogarnięciu dzieci oraz swojego zastępstwa w armii, wreszcie idzie zjeść obiad, ale po co komu zdrowy posiłek skoro można iść na maczka. Ten dzień wydaje się... Jakiś dziwny... Przed chwilą przez pasy przeszedł żółty trójkąt z workiem na plecach... Po chwili, dociera do celu, wychodzi z auta i nawet nie zdążyła się obejrzeć, a jej rządowe auto zostało przejęte przez kozę na monocyklu o cholera co się stało! Co więcej, ta koza ma na głowie szopa... Zyru nie miała czasu na pościg, zadzwoniła do centrali, oni się tym zajmą. Dziewczyna już przekracza próg, czuje ten piękny zapach spalonego tłuszczu I nagle zauważa GO, wróg numer jeden, Janusz Korwin Mikke, on też już wie, nawiązują kontakt wzrokowy I nagle Zyru biegnie na niego z pełną prędkością w stylu naruto. Janusz odpowiada swoim chwytem na kostki cukru. Spadają za ladę, dziewczyna łapie Korwina za twarz i odrywa płat czołowy.
"The bite of 87! Wiedziałem"- krzyczy jakiś furas.
Pod łysą głową Janusza widać plątaninę kabli oraz jedno, czerwone, jasno świecące oko... Nic nie robi sobie z zaistniałego incydentu i dalej próbuje unicestwić Zyru, przybija ją do lady na której stoi frytkownica, już ma zacząć proces unieszkodliwiania gdy Zyru wyciąga kartkę uno rewerse I przeciwnik wpada głową do gorącego oleju. Dziewczyna szybko wybiega z lokalu, za nią wybuchy... No i dalej nic nie zjadła...
