Rozdział rodzinnego spaceru (EPILOG)

369 26 6
                                    

- ...Tamtego dnia na niebie rozbłysło wielkie światło, tworząc wybuch. Nie zniszczyło to prawie nic w mieście, ale więcej szkód wyrządzili złoczyńcy. Jak wiadomo do tej pory złapano jedynie 94 osoby, a inne są jedynie podejrzane lub nadal poszukiwane w uczestnictwie w zamachu.

- Zielony Mściciel, który powrócił do życia co prawda znów "zniknął", ale czy możemy być pewni, że na dobre?

- Nigdy pewnie nie uzyskamy odpowiedzi. Po całej walce ukazało się oficjalne nagranie Red Riota oraz Ground Zero, którzy całemu światu postanowili ujawnić swój związek, całując się na ekranie. Reakcja na to była bardzo dobra.

- Aż sam im zazdroszczę! A co z resztą bohaterów, którzy pokonali Zielonego Mściciela, aka Deku?

- Powrócili normalnie do służby i do dzisiaj bronią naszego miasta przed innymi złoczyńcami. Jeśli ma się szczęście, można zobaczyć ich na ulicy.

- Dziękujemy za wysłuchanie audycji na dziewiątą rocznicę tego wielkiego wydarzenia. Reszta wiadomości dotyczy pogody...

《***》

Nastał nowy poranek. Dla innych owinięty był nowością, a dla innych rutyną...

- BAM! Jestem dzisiaj złoczyńcą! - krzyknął mały chłopiec o włosach koloru białego, kiedy tylko wpadł do pokoju rodziców. Za nim nieśmiało szedł jego brat bliźniak. On akurat miał czerwone włosy. Obaj obudzili się kilka minut temu i chcieli pójść z rodzicami na poranny spacer. Nie była to żadna tradycja, po prostu chłopcy chcieli skorzystać z pięknej pogody, jaką zastali za oknem. O tym powiedzą rodzicom podczas śniadania.

- Shoto, zrobisz im śniadanie...?

- Yhm...

Pierwszy podniósł się tata, głowa rodzicy. Zaspanym wzrokiem spojrzał na próbujących wejść na o wiele za duże dla nich łóżko synów, po czym uśmiechnął się. Powoli wstał, po czym niespodziewanie dla chłopców podniósł ich małe ciałka i niósł ich jak worek ziemniaków. Shoto słyszał już tylko ich krzyki radości. Dotarli do kuchni po kilku sekundach. Dzieci zostały odstawione na własne nogi, a ich ojciec na nich spojrzał.

- No to co chcecie na śniadanie? - zapytał, mając nadzieję, że zarówno Kenta, jak i Izumi nie będą wymyślać czegoś poza jego możliwościami. To Momo zazwyczaj robiła posiłki, bo kolorowowłosy ledwo potrafił ugotować ryż. Potrawy z jajek za to wychodziły mu lepiej.

- Czekoladę!

- Dobrze wiecie, że tego wam nie dam...

- Ale złoczyńcy mogą jeść, co chcą!

- Niekoniecznie... Co powiecie na ryż z jajkiem? Izumi, pójdziesz po mamę?

- Tak - odpowiedział mniej głośny bliźniak, idąc znów do pokoju rodziców. Białowłosy Kenta został przy ojcu, chcąc wejść na blat za pomocą krzesła i przyglądać się rodzicowi, jak starannie będzie mył ryż wyjęty z szafki. Po kilku sekundach znudziło mu się to zajęcie.

- Tato, kiedy dostaniemy z Izumim swoje moce? Inne dzieci w przedszkolu już mają...

Takiego pytania z rana Shoto się nie spodziewał. Jego ręka przez chwilę zastygła bez ruchu, zupełnie jak reszta ciała. Od dłuższego czasu martwił się, że w końcu padnie to pytanie z ust obu pięciolatków, a teraz zwyczajnie nie wiedział, co powinienem odpowiedzieć. Bał się, że odpowiedź nie usatysfakcjonuje jego syna.

- Cóż... Powiem ci, o ile nigdy nie będziesz bawił się w złoczyńcę.

‐ Jak to?! Ugh... Wolę zapytać mamę!

Po tych słowach młody Kenta zszedł ze stołu, podbiegając do idącej w stronę kuchni mamy. Czarnowłosa ziewnęła zanim całkowicie weszła do pomieszczenia i potem przywitała się z mężem całusem w policzek. Obok siebie miała Izumiego, który uwielbiał mamę ponad życie. Prawda była taka, że zwyczajnie uciekał przed energicznym bratem.

- Dzień dobry, kochanie. Przejmiesz Izumiego? Zrobię dla nas ryż.

Momo i Shoto od 5 lat są małżeństwem. Tyle samo lat mają ich dzieci. Wcześniej kolorowowłosy nie był w stanie myśleć o założeniu rodziny, ale los chciał inaczej. Nie była to jego zdaniem zła decyzja. Kochał to nowe życie, które codziennie jest przesiąknięte szczęściem oraz radością jego potomstwa. Sam dbał o to, żeby niczego w ich domu nie brakowało. Jedynie on czasami odczuwał smutek, jednak było to spowodowane śmiercią osoby, na której kiedyś mu zależało. Momo doskonale wie, o kogo chodzi, ale woli nie przyznawać Shoto, że o wszystkim wie. Ich wspólne życie było spełnieniem jej snów.

- Właśnie, chcemy iść na spacer po śniadaniu! - powiedział z pełną buzią Kenta, a jego brat nawet nie miał zamiaru go naśladować. Młodszy z chłopców posiadał maniery, których niejeden dorosły mógłby pozazdrościć.

- Ach tak? Izumi też chce?

- Tak, na plac zabaw do parku... A wujkowie z nami pójdą?

- Oj, oni... Dzisiaj niekoniecznie. Mają dużo pracy. No a potem świętują coś podobnego do urodzin. Ale możemy pójść tam we czwórkę. Też będzie fajnie.

Izumi nie był ucieszony na wieść, że nie zobaczy dzisiaj ulubionych wujków. Mimo wszystko podobał mu się pomysł spędzenia czasu z rodzicami i bratem na świeżym powietrzu. Jego brat zaczął go w pewnym momencie poganiać z jedzeniem. W głowie białowłosego powstała informacja, że jeśli teraz nie wyjdą, w parku zrobi się wielka kolejka i nie będzie dla nich miejsca. Izumi jednak nic sobie nie robił z pospieszaniem przez brata i nadal powoli jadł swój posiłek. Dopiero kiedy wszyscy skończyli, cała rodzina zaczęła szykować się do wyjścia.

Lato było magiczną porą roku, kiedy to w parkach kwitną nie tylko kwiaty na ziemi, ale też te na drzewach zaczynają to robić. Przechadzając się po tych zielonych uliczkach Shoto w głowie miał jedno. Dotarcie do tamtego miejsca, gdzie coś jednocześnie się zaczęło i skończyło. W tej sytuacji będzie musiał patrzeć na wszystko z boku.

Gdy rodzina dotarła na miejsce Shoto wyraźnie się zdziwił, że usunęli przejście na pewną górkę. Kiedyś była to droga do autostrady, ale po ataku zrobiono z niej park. Kiedyś było tu zbyt mało zieleni, jak i bloków. Teraz wszystko jest usadzone w przeszłości.

- Mam nadzieję, że w jakimś innym świecie jesteś lepszym człowiekiem ‐ powiedział do samego siebie Shoto, patrząc jak jego synowie pomagają mamie rozłożyć koc. Zamierzali urządzić sobie piknik. Po chwili jednak obaj chłopcy wrócili do ojca, mówiąc do niego te same słowa.

- Pobawmy się w bohaterów!

- Dobrze.

Istnienie bohaterów od samego początku było owiane pasmem niebezpieczeństwa. Bo kim oni właściwie są? Ludźmi, takimi jak my wszyscy. Różni ich tylko to, że poświęcają dla nas swoje zdrowie, abyśmy żyli w spokoju. Od jakiegoś czasu jest zdecydowanie spokojniej w mieście, chociaż zdarzają się momenty, kiedy złoczyńcy nadal atakują...

Koniec.

__________

Dziękuję wszystkim za przeczytanie do końca tego opowiadania!

Na początku nie sądziłam, że będzie ono tak długie, bo mamy tu aż 58 rozdziałów, włącznie z prologiem i epilogiem. Przekazałam w nich raczej wszystko, co zamierzałam, co mnie cieszy oraz satysfakcjonuje.

Mam nadzieję, że Wam się podobało ♡

Do zobaczenia~!

The Dead Me // Villain Deku AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz