Prologue

6 3 2
                                    

Miłej lekturki wam życzę! 


-To co,widzimy się za tydzień?- Zakomunikował mu zniekształcony głos najlepszego przyjaciela, wydobywający się ze słuchawki telefonu.

-Tak, jasne. Jak tylko znajdę czas.- Odparł szybko chłopak, który starał się patrzeć pod nogi, by nie przewrócić się jak ostatni idiota i wpaść w jakąś stertę liści.

-Przecież wiesz, że i tak cię wyciągnę z domu. Nie protestuj bo nic ci to nie da Stephen.- Zagroził przyjaciel przeciągając jego imię w bardzo teatralny sposób. 

Chłopak zaśmiał się na samo wspomnienie ostatniego incydentu z przyjacielem w roli głównej, kiedy to prawie oboje skończyli na komisariacie, przez zakłócanie ciszy nocnej. Co jak co, ale wyciąganie ludzi z domu mocno po północy nie jest najlepszym pomysłem, tym bardziej kiedy w grę wchodzę race i głośne fajerwerki.

-Tylko następnym razem postaraj się wpaść o normalnej porze. Nie chcę mieć potem przez ciebie problemów.- Zagryzł mocno wargę.- Dobra stary, muszę kończyć. Zdzwonimy się jeszcze kiedyś.-

Przyjaciel nawet nie zdążył odpowiedzieć, bo po tym od razu chłopak rozłączył się. Schował ostrożnie telefon do kieszeni i mając dwie wolne ręce mógł bez problemu przejść przez zakrzaczoną dróżkę. Powoli przedzierając się przez gąszcza, chłopak myślał intensywnie o domku w lesie, który stoi teraz opuszczony po śmierci jego dziadka. Chcąc znaleźć jakieś ciche miejsce, które odcięte jest od wszelkiej technologii, domek wydawał się idealnym miejscem do odpoczynku.

Po długich, w mniemaniu chłopaka, piętnastu minutach intensywnego szukania chatki, w końcu się mu ukazała. Otoczona wielkimi starymi drzewami i obrośnięty bluszczem płot wokół niej. Wydawała się jakby była ukryta, zupełnie tak jak tajemniczy ogród, który z początku całkowicie opuszczony ukazywał tylko martwe rośliny. Tak właśnie wyglądało otoczenie wokół domu. Mimo, że natura żyje własnym życiem, wszystko było w opłakanym stanie. Niepodcinane krzewy rozrastały się we wszystkie strony, zabierając światło roślinom dookoła. Staw, w którym pływały pożółkłe liście oraz chwasty rosnące wszędzie gdzie popadnie. Nie tego spodziewał się chłopak przekraczając zardzewiałą furtkę. Jednak czego tak naprawdę mógł się spodziewać, wiedząc że nikt nie odwiedzał tego domku przez przeszło dziesięć lat.

Chłopak odłożył powoli plecak na werandzie i zajrzał pod jedną z doniczek, w poszukiwaniu zapasowego klucza. Miał nadzieję że pomimo upływu tylu lat on dalej tam leżał i czekał, aż w końcu ktoś z rodziny go użyje. Zaraz po tym z wielką delikatnością otworzył drzwi, które ukazały mu mieszkanie, w którym postanowił spędzić następne kilka dni. Po zobaczeniu ogrodu, spodziewał się wszystkiego. Zapachu stęchlizny czy tego, że w każdym kącie mógłby znaleźć pajęczyny i walające się wszędzie starocie po dziadku. Jednak tego nie zobaczył, o dziwo wszystko było na swoim miejscu i wyglądało jakby niedawno ktoś tu był i sprzątał. Dłużej nad tym nie myśląc, chłopak chwycił za ramię od plecaka i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi na klucz.

-Bieżącej wody brak, jedzenia też.- Mówił do siebie sprawdzając szafki i różne szuflady.

Chodził tak od pokoju do pokoju, sprawdzając w co wyposażony jest dom, by w razie czego przygotować plan w głowie jak przetrwać te kilka dni. Przez moment żałował, że ten wypad był bez większego przygotowania i nie myślał za bardzo nad tym co się może po drodze wydarzyć. Chciał po prostu odciąć się od świata zewnętrznego i pobyć przez jakiś czas sam ze sobą. Spakował tylko kilka zupek i jakieś konserwy turystyczne, oczywiście nie zapominając o najważniejszej rzeczy, litrowej butelki wody, która była już lekko nadpita z powodu męczącej wędrówki po lesie.

Cabin || ▪️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz