Hej miśki,
Zanim zaczniemy, ten rozdział pisałam z trzy razy, jak nie więcej. Zmieniałam go jeszcze więcej razy i poprawiałam z milion. W sumie ostateczny raz czytałam go przed wrzuceniem, aby sprawdzić brak błędów. Jeśli jednak jakieś znajdziecie dajcie znać.
Mam nadzieje, że spodoba wam się. Tytuł nie bez przyczyny. I nie zraźcie się od razu do Olivii, musi trochę ponarzekać.
Dajcie potem znać, co uważacie.
Miłego czytania!
#Camp~~*~~
Znajdowałam się na stacji pociągów. Miejsce zbiórki. I początek moich nieszczęsnych wakacji. Mogę spróbować jeszcze namówić rodziców na zmianę zdania albo uciec stąd , jak tylko zniknę z ich pola widzenia. W końcu uparli się aby mnie podwieźć. Chociaż ich wymówką była chęć spędzenia wspólnie drogi, to wiedziałam, że woleli mieć pewność, że dotrę na miejsce. I nie zaśpię na jedyny pociąg jaki tu dojeżdżał, mimo, że właśnie taki miałam zamiar. Z drugiej strony, jakby chcieli mnie obudź to chociaż nie musiałabym wstawać o 5.30.
Wysiadłam z srebrnej toyoty i otworzyłam bagażnik. Tata pomógł mi wyciągnąć moje bagaże – walizkę i torbę.— Dzięki, dalej sobie poradzę. — Powiedziałam.
— Jesteś pewna? Może powinniśmy iść z tobą, podpisać jeszcze jakieś dokumenty. — Moja prawa brew automatycznie powędrowała do góry. Serio? Aż tak mi nie ufacie? Nie żebym nie skorzystała z najbliższej okazji na ucieczkę.
— Poradzę sobie, nie jestem małym dzieckiem. — Zapewniłam mamę. — Nie musicie się o nic martwić.
Po tych słowach pożegnałam się z nimi. Ciągnęłam za sobą walizkę, na jednej ręce miałam torbę, a w drugiej trzymałam papiery jakie miałam dać opiekunce. Mijałam kolejne autokary, a obok stoiska z opiekunami i tablicami nazw obozów. Gdzie jest ten cholerny transparent z napisem „Sun, Smile & Chillout"? Muszę jednak przyznać, że nazwy tych wszystkich obozów są po prostu idiotyczne. Jakby nie można było ich nazwać po prostu „obóz młodzieżowy do...". Nazwa dłuższa, ale jakoś lepsza. Chyba. Nie znam się na reklamie. Możliwe, że te nazwy mają być jakimś chwytem marketingowym, czy coś w tym stylu.
Odetchnęłam z ulgą widząc w końcu nazwę jaką szukałam. Ta ulga minęła tak samo szybko jak się pojawiła. Bus jakim miałam jechać wyglądał na taki, co ma się za chwilę rozwalić, a nie bezpiecznie zabrać mnie na miejsce wakacji. Grunt, że jest tanio, prawda?
Przed busem stała młoda kobieta. Na oko nie więcej niż 22-lata. Na jej twarzy można było z daleka dostrzec uśmiech. Aż tak bardzo się cieszy na ten obóz? Widziała pojazd jakim jedziemy? A może chce szybko zobaczyć, jak pachną kwiatki od drugiej strony ziemi? Możliwe, że przez moje negatywne nastawienie irytował mnie uśmiech rudowłosej.— Cześć — powiedziała widząc jak podchodzę. — Jak się nazywasz? — Spytała.
— Olivia Black. — Odpowiedziałam szybko i podałam jej dokumenty. Dziewczyna tylko je przejrzała i włożyła do jakieś teczki. Na samym końcu odhaczyła mnie na liście.
— Okay, wszystko się zgadza. — Powiedziała. Na pewno? Bo mam wrażenie, że nie dojedziemy do obozu w tym czymś. — Daj walizkę do bagażnika i zapraszam do środka. — Ugryzłam się w język zanim zadałam jedno z retorycznych pytań odnośnie pojazdu.
Dałam walizkę wraz ze swoją torbą do bagażnika. Po tym skierowałam się w kierunku wejścia do autokaru. Rudowłosa uśmiechała się tak bardzo, że od samego patrzenia zaczęły boleć mnie policzki. Kiwnęłam głową do kierowcy.
W pojeździe było już jakieś sześć osób i kierowca. Cztery dziewczyny i dwójka chłopców. Z czego dwie z nich wyglądają na bliźniaczki. Chociaż czasem siostry z kilkuletnim przedziałem wiekowym potrafią być do siebie bardzo podobne. Mniejsza.
Zajęłam miejsce z tyłu autokaru przy oknie. Biorąc pod uwagę, że będę miała chociaż chwile spokoju założyłam słuchawki. Odpaliłam „We come running" i od razu delikatnie się uśmiechnęłam. Uwielbiam tę piosenkę. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu.
Przeglądałam Social Media i pisałam z Rachel. Polubiłam kilka postów znajomych z ich wczorajszego wyjścia. Szczerze to zazdrościłam im tego i cholernie żałowałam, że nie mogłam wyjść z nimi. Mieliśmy świętować zakończenie roku. W duchu błagałam rodziców, aby jednak wrócili po mnie. Obozy to nie moja bajka. Fakt jak byłam dzieckiem to chciałam pojechać na jakiś, ale taki do tygodnia, maksymalnie dwóch. Aby zobaczyć, jak to jest. W tedy moje prośby o taki wyjazd były olewane. Za to teraz kiedy miałam już swoje życie, plany i przyjaciół nie chciałam wyjeżdżać. Właśnie przepada mi milion wyjść, imprez i wakacje.
CZYTASZ
Camp
Novela JuvenilZastanawialiście się kiedy kolwiek jak to jest pojechać na obóz, na który zapisali cię rodzice? Bez twojej wiedzy i zgody. Nie? W takim razie witaj w moim świecie, bo zapowiadają się dwa miesiące udręki. "Camp" to opowiadanie o dziewczynie, która w...