81) Rozterki i napięcia

380 30 24
                                    

**

-Rok wcześniej, porzucona starożytna twierdza, granice Nilfgaardu-


 Drzwi do przestronnego gabinetu uchyliły się lekko, a do środka zaciemnionego pomieszczenia wsunęła się sylwetka niskiego odźwiernego.

- Panie? On znowu tu przybył i czeka. - powiedział nerwowo chudawy wampir o brązowych, krótkich włosach. - Prosi o audiencję już trzecią godzinę. Czy mam go wpuścić, Eminencjo? Czy może mam posłać po straż? Bardzo się naprasza.

Mężczyzna siedzący za potężnym, mahoniowym biurkiem, wsparł głowę o dłoń. Westchnął ciężko.
- Niech wejdzie, Nevra. Niech wejdzie. I zostaw nas samych.

 Służący pokłonił się i wyszedł bezgłośnie z pomieszczenia, a pan włości przysunął do siebie kolejną stertę pergaminów, wbijając w nie swoje niechętne spojrzenie.

Drzwi uchyliły się, a zaraz potem do środka wsunęła się drobna sylwetka młodzieńca.

- Mówiłem ci już, żebyś tu więcej nie przychodził. - powiedział sucho Adair, nie zaszczycając Kinnata nawet cieniem spojrzenia.

 Młodzieniec nie zdawał się zbity z tropu. Niemal od razu poszedł w kierunku części bibliotecznej, z której rozciągał się widok na gabinet z biurkiem.
- Pozwoliłeś mi na to, Ekscelencjo! - powiedział chłopak rzeczowym głosem. - Pozwoliłeś i nie cofnąłeś swego słowa, więc oto jestem. A książki same się nie posegregują! Potrzebujesz mnie do tej pracy, czy nie jest tak?
- Nie potrzebuję. - powiedział ze zniechęceniem mężczyzna. - Sam je kiedyś poukładam. Powinieneś wrócić do domu, Maghnusie. Twoi rodzice będą się niepokoili. I będą mieli rację.
- Moi rodzice sądzą, że jestem na polowaniu, mój panie. - powiedział uprzejmie Kinnat, podchodząc do półki, którą zajmował się tydzień temu. - Powiedziałem, że wrócę dziś późno. A ojciec jest zajęty pilnowaniem Aurory. Nie zorientują się, obiecuję! Jeszcze nigdy się nie zorientowali.

 Adair skrzywił się, wracając uwagą do paktu z Nilfgaardem. Sięgnął po pióro i umoczył je w atramencie.
- Kiedyś się zorientują. - powiedział sucho do wampirzego podlotka. - A jak się zorientują, to cię zamkną pod kluczem. Tyle właśnie będzie z twoich harców, młodzieńcze. Lojalnie cię ostrzegam.

 Kinnat uśmiechnął się ku siedzącemu przyjemnym, miłym uśmiechem. Wziął pod pachę kilka książek i zaniósł je na pobliski okrągły stolik, by przy okazji segregowania, przejrzeć ich zawartość.
- Panie. Jestem im wdzięczny za to, że nauczyli mnie archaicznego dialektu wampirów, ale nie jestem, i nie będę wdzięczny za tę nadopiekuńczość. Niedługo będę już dorosły! Muszę się uczyć życia!
- Dorosły w ludzkich latach, ale nadal nie w wampirzych, Maghnusie... - przypomniał mu mężczyzna.
- Będę dorosły, bo tak działa ten świat! - rzekł z naciskiem Kinnat. - To czasy ludzi. Tu nie istnieje wampirzy przelicznik, Eminencjo. Ten świat wymaga dostosowania się i ja właśnie się dostosowuję. A moi rodzice nie potrafią tego zrozumieć. Ich poglądy są sztywne i nie do zniesienia. Przestarzałe. Szkodliwe!

 Końcówka pióra zgrzytnęła po pergaminie i się zatrzymała.

- Czasy ludzi nie będą trwały wiecznie, Maghnusie. - powiedział cicho król Adair. - Tak właśnie, działa ten świat.

Kinnat wziął jedną książkę i podszedł z nią do swego władcy.
- Oczywiście. - potaknął mu usłużnie. - Kiedy nastanie Nowy Porządek, podporządkuję się nowemu prawu, Najpotężniejszy. - Chłopak odczekał moment, by Adair dokończył pisać zdanie, po czym znów zabrał głos. - Czy mógłbym... Mógłbym o coś spytać? Chyba nie rozumiem tego słowa... - mruknął, zmartwiony i podsunął siedzącemu okładkę książki. - „ Van Nafaratt?" To coś ze staro symbolicznego? Czy to może nazwa jakiegoś klanu?

Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz