Noc witająca Śmierć
Oczy kapłanek patrzyły na świat inaczej niż ludzkie gałki oczne. Ich obraz był skażony mrokiem, który przesuwał się, niczym morskie fale. Czasami te fale uderzały o głazy i tak samo robiła ciemność. Niekiedy czerń drżała i szeptała gorzkie słowa, słowa nieprzeznaczone dla wszystkich. Jisoo, wraz ze swymi trzema siostrami, od dziecka wiedziała, że nie jest zwyczajnym człowiekiem, że ofiarowano jej sekrety, których wielu pożądało i wielu się też obawiało. Jedni z nich byli głupcami, drudzy tchórzami.
Jisoo ani ich nie pragnęła, ani się ich nie bała. Po prostu brała to, co było nieuchronne z rozsądkiem. Ale tym razem, tym razem strach nawet w jej sercu się zagnieździł. I może faktycznie, ona także należała do osób, którymi wcześniej gardziła.
Ciemność szeptała nieustannie. Szeptała i szeptała. Ale potem ten szept przemienił się w donośny krzyk, który rozdzierał bębenki uszne. Nic dziwnego, że jedna z jej sióstr powstała i stanęła przed oknem, patrząc w przepaść, jakby chciała się zrzucić na ostre klify. Jej przezroczysta suknia zafalowała, a łzy zalśniły na bladych polikach. Były czerwone, jak krew w jej żyłach.
— Śmierć nadchodzi — syknęła nie swoim głosem to, co wszystkie od paru tygodni wychwytywały pośród cieni. — Śmierć nadchodzi, nadchodzi...
Jennie w końcu przerwała i gwałtownie odwróciła swoją głowę w ich stronę. Dwie pozostałe siostry wraz z Jisoo siedziały na miękkich poduszkach pod baldachimem. Rose wcześniej bawiła się włosami Lisy, ale teraz obie zamarły, równie przerażone.
— Demonie, odejdź — nakazała Jisoo, wstając i przesuwając się do Jennie. — Już przekazałeś to, co miałeś.
— Ona was pochłonie, kapłanko. Pożrę wszystko i wszystkich — powiedział głos, posługując się Jennie. Jisoo nie pokazała lęku, mimo że jej serce zabiło mocniej. — Mrok już nie będzie dłużej waszym przyjacielem.
— Odejdź! — krzyknęła kapłanka, dotykając dłonią czoła siostry. Jennie wtedy zatrzęsła się, a potem krew trysnęła również z jej nozdrzy. Jęknęła z bólu i nim całkowicie upadła, Jisoo zdołała ją złapać.
Jennie powoli odzyskiwała świadomość. I po paru spazmatycznych oddechach, w końcu stanęła o własnych, drżących nogach.
— Który z nich do ciebie przyszedł? — zapytała Rose szorstkim tonem. Mimo wszystko zdawała się zachowywać racjonalność nawet w takiej chwili.
Jennie pokręciła głową.
— Nie wiem, mnożą się, jest ich tak wiele, że już nie odróżniam posłańców — westchnęła, ocierając krew, która stygnęła na jej skórze, sprawiając wrażenie brutalnych ran. — Nie wiem kto przybywa i po co. Może nas ostrzegają, a może... może sugerują coś innego.
— Tak — szepnęła Jisoo, patrząc na granatowe niebo — myślę, że mrok już się nas nie boi. Że jego cienie nas w końcu dosięgną. Ale czyż nie takie jest nasze przeznaczenie? Czyż nie taki jest nasz los?
***
W snach Jimin nie czuł poczucia bezpieczeństwa. Bo czasami jego mary nocne przemieniały się we wrogie koszmary, a teraz znowu tak się stało. Śniły mu się setki, wrogich węży, które oplotły jego ciało w zabójczym, bolesnym uścisku. Włożony z nimi do klatki, nie mógł się wyrwać. Szczególnie nie wtedy, gdy czarne ślepia obserwowały go tak uważnie, jednocześnie czerpiąc satysfakcję z jego przerażenia.
— Ciemność nadchodzi — powiedział zadowolonym tonem, uśmiechając się kącikiem ust. Jego masywne dłonie głaskały w tym czasie jednego z białych, oślizgłych węży. Jimin drżał, próbując poprosić o pomoc, bo głowy gadów dostawały się nawet do jego jamy ustnej, pozbawiając całkowicie tchu. I wyjadając wnętrzności.
CZYTASZ
DIONYSUS || Kookmin
FanfictionEra Spokoju przeminęła. Namjoon, Wielki Cesarz, zdaje sobie z tego sprawę jak nikt inny. To on podejmuje ostatnie próby ratowania tego, co może przeminąć na zawsze. Wierzy, że uda mu się przezwyciężyć nadchodzące zło. Ale wizje nie są klarowne, wszy...