„Droga Idalio..."

98 13 9
                                    

Jak co noc siedział na pomoście. Obserwował niczym niezmąconą taflę wody. Nawet nad niczym nie myślał. Po prostu weszło mu to w nawyk. Z przyzwyczajenia również praktycznie nie funkcjonował w dzień — niby znalazły się sposoby, przez które mogli wychodzić na słońce, ale on od zawsze kochał wieczory, ciemność i ciszę. Ciszę, którą przerwały mu nadchodzące kroki. Niska kobieta usadowiła się koło ciemnowłosego, z ciekawością mu się przyglądając. Nie kojarzyła go. To było małe miasto, więc nawet jeśli kogoś nie znała, to po prostu kojarzyła tę osobę wzrokowo. Ale nie jego. Nawet nie wiedziała, kto pierwszy się odezwał. Pamiętała za to, na początku lekko gburowaty ton, który po jakimś czasie zmienił się w bardziej przyjazny i pełniejszy pasji, gdy znaleźli wspólne tematy i zainteresowania, a takie spotkania weszły im w codzienność.

~*~

Kochana Idalio,
to już czterdzieści sześć dni. Niektórzy twierdzą, że to mało. Inni, że dużo. Moim zdaniem wszystko zależy od sytuacji. Gdy spędzamy czas z kimś, kogo darzymy pozytywnymi uczuciami lub robiąc coś, co kochamy, to mija on nam zaskakująco szybko, lecz są i sytuacje, gdy nawet sekundy potrafią nam się wlec w nieskończoność. W moim wypadku to ostatnio ta druga opcja. Wiesz, chyba nigdy nie czułem się tak przerażony, jak dzisiaj po obudzeniu. Twoja twarz. Jej rysy. Kolor oczu. To wszystko zaczęło się zacierać w mojej pamięci. Przez dobre kilkanaście minut szukałem wszystkich twoich zdjęć, by potem je powiesić na ścianie. Nie mogę więcej do tego dopuścić. Nigdy. Czasem żałuję, że nie postąpiłem wbrew Tobie. Może byś mnie znienawidziła. Ale przynajmniej byś tu była. Choć wiem, że takie rozmyślenia nie przywrócą Ci życia. Czasu nie cofniemy. Przeszłości nie zmienimy. Ale coś nie pozwala mi zapomnieć. Nie pozwala iść dalej. Mogę tylko stać w miejscu, nieustannie odwracając głowę w tył i zastanawiając się „Co jeśli?”, „Co gdyby?". Może to głupie, ale gdyby ktoś, że mógłbym o Tobie zapomnieć, nie zgodziłbym się na to. Może i sprawiłbym sobie tym więcej bólu, ale przynajmniej pamiętałbym. Bo, mimo że strata powoduje u mnie niewyobrażalne katusze, to jednak nie żałuję żadnej chwili spędzonej z Tobą. Chociaż ma świecie jestem już dekady, wieki i będę to robił jeszcze całą wieczność, to dopiero przy Tobie żyłem naprawdę.
Nieustannie Cię kochający, Wiktor.

~*~

Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, kiedy ich znajomość przerodziła się w przyjaźń. Kiedy dwie różne istoty znalazły wspólny język. Zdawali sobie sprawę z wzajemnej inności. Ale nie potrafili tego przerwać, nie chcieli. Ona siedziała oparta o jego tors, a on bawił się kosmykami jej włosów. Wydawało im się to naturalne, właściwe. Jak zwykle rozmawiali o głupotach, on czasami zażartował, ona raz się śmiała, a czasami odwracała głowę i patrzyła, jakby urwał się z innej epoki. Co właściwie… było prawdą. Owszem ich różnica wieku, i to dość spora różnica, bywała dla nich męcząca. Częsta różnica zdań. Różne poglądy. Nierzadkie kłótnie. Nieraz brak zrozumienia od drugiego. Ale mimo to, dla nich była to tylko przeszkoda, którą mogą przeskoczyć. Czuli się przy sobie swobodnie i praktycznie nie mieli tematów tabu. I to było najważniejsze. Wszystko inne mieli głęboko gdzieś, bo liczyło się tylko ich szczęście.

~*~

Droga Idalio,
cztery tysiące siedemset pięćdziesiąt sześć dni. Ponad trzynaście lat. Pewnie obserwujesz mnie i nie możesz powstrzymać się od kręcenia głową i delikatnego uśmiechu cisnącego Ci się na usta. Minął już szmat czasu. A ja nadal nie potrafię ruszyć dalej. Tęsknota za tobą nie zmalała ani trochę. To trochę żałosne. Nie uważasz? Choć równie dobrze mogę tak powiedzieć o tych listach. I tak wiem, iż już nigdy ich nie przeczytasz, nie parskniesz śmiechem na niektóre przemyślenia czy po prostu nie spojrzysz z dezaprobatą na ich tradycyjną firmę zamiast ich elektronicznego odpowiednika. Ale… to chyba pomaga mi wyrzucić myśli. Sam nie wiem. Wydaje mi się to takie dziwne. Czuję się tak, jakbym zaledwie wczoraj trzymał Cię w ramionach, jednocześnie widząc ziejącą pustką i ciemnością, niekończącą się przepaść oddzielającą mnie od tego. Za każdym razem jak kładę się na łóżku, nieświadomie odwracam głowę w stronę, na której zazwyczaj leżałaś. Nieustannie się przyłapuję na tym, jak chcę opowiedzieć Ci jakąś historię albo popatrzeć na to, jak zabawnie marszczysz nos, gdy jesteś niezadowolona. Czasami żałuję. Nie tego, że się w Tobie zakochałem i wszystkich chwil z Tobą. Tego chyba nie da się żałować. Po prostu nie. Ubolewam nad tym, iż nie powiedziałem Ci, jak bardzo jesteś dla mnie ważna, ile dla mnie znaczysz. Że nie powiedziałem tego wszystkiego, co do Ciebie czuję. Bo z ręką na sercu mogę powiedzieć, że każde wypowiedziane przeze mnie „kocham Cię” w twoją stronę, tego nie oddawało. Zastanawiam się, czy dane będzie mi kiedyś się jeszcze zakochać. Czuć do kogoś choć w połowie tyle, co do Ciebie. Ale może po prostu na to nie zasługuje.
Oszalały z tęsknoty, Wiktor.

I już na zawsze będę Cię kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz