6. „Rose, jeśli chcesz abym został wystarczy poprosić."

259 10 7
                                    

Sobota

Obudziłam się rano z lekkim bólem głowy. Wstałam i udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic i się trochę ogarnąć. Odkręciłam kran, żeby woda się nagrzała i zdjęłam moje ciuchy. Spojrzałam niepewnie w lustro, tak jakbym widziała swoje ciało po raz pierwszy, jeździłam opuszkami palców po każdej bliźnie pod piersiami. Kiedyś miałam zdecydowanie gorszy okres, w wieku 12 lat odeszła mama, wtedy również ojciec się od nas oddalił, to nie tak, że nagle zaczął być surowy czy coś, wciąż nas tak samo mocno kocha, ale zaczął poświęcać każdą wolną chwilę dla pracy. W wieku 15 lat postanowiłam pójść na imprezę z jedną z moich koleżanek z klasy. To była moja pierwsza impreza w życiu, nie wiedziałam jak się zachować i nie wiedziałam również, że faceci będą patrzeć na takie gówniary jak my jakbyśmy były jakimś skarbem. Wtedy zostałam zgwałcona i pomijając nawet to, że odebrano mi coś czym powinnam się dzielić z moją pierwszą miłością, odebrano mi cząstkę mnie i zaufanie do innych. Nikt się nigdy nie dowiedział o zdarzeniu jakie miało miejsce na imprezie, jedynie Becky kiedyś weszła mi do pokoju, gdy się przebierałam i zobaczyła moje blizny, które wtedy były dosyć świeże. Obiecała mi, że nikomu nie powie pod warunkiem, że przestanę to robić i faktycznie z trudem przestałam. Odkąd byłam mała zawsze zamieniałam ból psychiczny na ból fizyczny, co dawało mi to ukojenie. Jak miałam pięć lat robiłam to nieświadomie za pomocą wbijania sobie paznokci w skórę, a w wieku piętnastu zauważyłam w łazience żyletki taty. Gdy Rebecca zakazała mi to robić, powróciłam do paznokci, co sprawdza się do dzisiaj, jednak bywały chwile, kiedy czułam, że to za mało. Gdy skończyłam oglądać się w lustrze, weszłam do kabiny i w sekundę gorąca woda zaczęła palić moją skórę, uwielbiałam te uczucie. Była to jedynie moja chwila.

Gdy zeszłam na dół, zauważyłam Becky i Rore, które gotowały coś w kuchni oraz tatę który czyta gazetę przy wyspie kuchennej.

-Dzień dobry kotku.- Odezwała się rudowłosa z szerokim uśmiechem, co oczywiście była to moja siostra.

-Co ty taka nie w humorze?- Rzuciła druga dziewczyna poprawiając coś na patelni.

-Nie wyspałam się po prostu.- Odpowiedziałam, siadając przy wyspie kuchennej obok taty.

-Coś się stało szczególnego?- Zapytał, przenosząc na mnie swój wzrok.

-Nie, miałam zły dzie...- Nagle po całym domu rozniósł się dźwięk trzaśniętych drzwi, a po chwili zobaczyłam wysokiego blondyna w salonie.
-Timmy?- Prawie wykrzyczałam ze zdziwienia, po czym cała trójka powtórzyła za mną.

-We własnej osobie. Timothy Foley, miło poznać.- Szeroko się uśmiechnął i zaczął rozbierać buty, a następnie podszedł do wyspy i usiadł na krześle jakby nigdy nic.
-No słuchaj ty tego, przychodzę sobie do DeLancy i Cole'a, ale nikogo nie mogłem znaleść. Idę do pokoju Maddie, a tam żadnej żywej duszy, no to se myśle, że jak jest tak cicho to pewnie nikogo nie ma, ale dziwne, że drzwi były otwarte. Więc stwierdziłem, że sobie tam poczekam. Poszedłem do kuchni i robiłem sobie tosty, aż tu nagle słyszę jakieś dźwięki, to se myśle, że pewnie ktoś się włamał. Wziąłem taką dużą, grubą, metalową łyżkę i poszedłem na górę, jak się okazało dźwięki pochodziły ze spiżarni to jeszcze bardziej się zdziwiłem. No to ja już gotowy do boju, wbijam do tego pokoju krzycząc niczym jakiś kurwa gladiator i bez zastanowienia przypierdoliłem gościowi. A TU SIĘ OKAZUJE, ŻE NASZ JEBANY CARTER RUCHAŁ NASZĄ JEBANĄ SKY W JEBANEJ SPIŻARNI!!!- Razem z tatą wytrzeszczyliśmy oczy wielkości piłki golfowej, a Rora z Becky nie mogły powstrzymać się od śmiechu.

-W spiżarni?!- Rzuciła niedowierzanie brunetka, wciąż się śmiejąc.

-No przecież mówię, ale to nie koniec. Cole jak to Cole zaczął mnie wyzywać, a Sky zaczęła się śmiać mimo, że była zawstydzona, co swoją drogą było dosyć urocze. Carter'owi jebnąłem tak mocno, że był naprawdę wściekły i tak się z nim kłóciłem jakieś dziesięć minut i nagle schodzimy na dół, a tu się kurwa toster pali, rozumiesz ty to?!- Pokiwał niezrozumiałe głową.
-I późnej się jeszcze kolejne dziesięć minut kłóciliśmy, bo on uważał, że to moja wina. Nie do wiary! Człowiek chce pomoc, a jeszcze na niego wrzeszczą! No to się wkurwiłem i wyszedłem, nie chciało mi si siedzieć samemu, więc przyszedłem do ciebie, bo najbliżej. Swoją drogą, gdzie trzymacie toster?

Gimme MoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz