Obudził mnie głośny alarm budzika. Wziąłem do ręki telefon i szybko go wyłączyłem, nie chcąc budzić reszty rodziny. Godzina siódma dziesięć. Westchnąłem i niechętnie wstałem z łóżka. Podszedłem do szafy z zamiarem wybrania ubrań na dziś, lecz przeszkodziła mi w tym moja kotka zeskakująca z góry mebla. Otarła mi się o nogi i miałknęła cicho. Pogłaskałem ją i lekko się uśmiechnąłem. Kiedy zorientowałem się, że mojej ulubionej bluzy nie ma w szafie zacząłem szukać jej w bałaganie po całym pokoju. Znalazłem ją chyba po pół godzinnych poszukiwaniach. Założyłem na siebie czarny materiał z małym płomieniem i szybko nałożyłem spodnie. Szybko wybiegłem z mojego pokoju kierując się w stronę łazienki.
-Przepraszam! - odparłem szybko, kiedy przez przypadek wpadłem na tatę w przejściu.
Wszedłem do pomieszczenia i zamknąłem drzwi. Szybko umyłem zęby, twarz i przeczesałem włosy. Wróciłem do pokoju i zabrałem plecak pakując do niego książki z biurka. Przed wyjściem założyłem buty i wybiegłem do szkoły, o mały włos nie przewracając się na schodach.
Misterytown. Moje rodzinne miasteczko. Spokojne, ciche, gdzie wszyscy się znają. Przeważają tu jednopiętrowe domy jednorodzinne, niezbyt dużych rozmiarów. Nic się tu nigdy nie dzieje, same nudy. Ciekawie się zrobiło, kiedy z niewiadomych przyczyn spaliło się całe gospodarstwo sąsiadów. Podobno ktoś to podpalił. Tak to nic się tu nie dzieje. Miałem nadzieję, że to się zmieni. I nie spodziewałem się, jak bardzo się to zmieni.
Przyglądałem się domom spiesząc się do szkoły. Przyspieszyłem kroku widząc budynek przede mną. Zwiesiłem głowę do dołu wchodząc do znienawidzonego miejsca i założyłem na głowę kaptur.
W końcu koniec. Podszedłem do szafki i wyjąłem z niej mój plecak. Ruszyłem w stronę wyjścia ignorując krzyki skierowane do mnie. Postanowiłem pójść w pewno miejsce. Moje miejsce. Pobiegłem w stronę lasu. Mijałem po kolei brzozy, dęby, lipy i dziesiątki innych gatunków drzew. Byłem coraz bliżej. Zobaczyłem wąską, zarośniętą ścieżkę. Przeskoczyłem większość roślin i zwalonych drzew, by w końcu skończyć biec. Rozejrzałem się wokół siebie i w końcu ją ujrzałem. Piękną, przepełnioną kolorami i zapachem kwiatów łąkę. Kończyła ją mała rzeka. Uśmiechnąłem się do siebie i położyłem się wśród kwiatów. Stwierdziłem, że nikt się nigdy nie dowie ode mnie o tym miejscu. Zostanie moje na zawsze. No...prawie nikt. Wyjątkiem była osoba, którą pokocham. Wtedy pokażę tej osobie to miejsce, jako wyraz mojego zaufania. Kto wie, może kiedyś wspólnie wybudujemy tu dom i zamieszkamy do końca naszych dni?...
Zerwałem małą stokrotkę i zacząłem się jej przyglądać. Jej płatki zaczęły robić się różowe, już prawie całą przybrała ten śliczny kolor. Wyjąłem zeszyt z plecaka. Suszyłem w nim pełno kwiatów, liści i ziół zapisując ich gatunki, obserwacje i przeróżne informacje i ciekawostki o nich. Ułożyłem starannie kwiat i zamknąłem dobrze zeszyt, by kwiat się ładnie ususzył. Schowałem przedmiot do plecaka i zacząłem obserwować chmury. Miały różne, cudowne kształty. W jednej widziałem serce, w drugiej dwie splecione dłonie, a w jeszcze innej widziałem dwa fruwające gołębie. Kolejna przypominała mi zaś róże. Były piękne.
Zacząłem zastanawiać się nad tym, czy kiedyś będzie mi dana ta jedna osoba. Ta jedna osoba, z którą spędzę resztę życia. Która mnie pokocha, będzie ze mną już na zawsze i nigdy mnie nie zostawi. Wiem, że to głupie, ale marzę o kimś takim już od paru ładnych lat. Z nikim się nie dogaduje. Jestem sam. Niby mam rodzinę, ale to nie to samo. Bez przyjaciół i osób w moim wieku, które mnie nie wyzywają i chcą ze mną rozmawiać jest naprawdę ciężko poradzić sobie z własnymi emocjami.
W ten sposób minęły mi trzy godziny. Zacząłem wracać do domu, by potem tu wrócić. Dziś był piątek, mogłem nawet nocować w moim miejscu. Kolejna noc spędzona na patrzeniu w gwiazdy i szukaniu gwiazdozbiorów. W takie noce mój notatnik zapełniał się coraz bardziej. Umieszczałem swoje, często nie zrozumiałe, emocje na kartkach. W ten sposób sobie lepiej radziłem z samotnością.
-Wróciłem! - krzyknąłem w głąb domu zdejmując buty.
-Dzień dobry, jak minął Ci dzień w szkole? - uśmiechnęła się do mnie mama, kiedy przyszedłem do kuchni.
-Było dobrze mamo, jak zawsze - skłamałem.
-To cudownie. Siadaj, zaraz będzie obiad. Możesz zawołać swoją siostrę - zaczęła mieszać coś w garnku.Nie musiałem nawet jej wołać, siostra sama przyszła do kuchni. Za nią przyszła moja ukochana kotka. Wziąłem ją na kolana i pogłaskałem po główce. Spojrzałem na jedzenie, które postawiła przede mną mama i zacząłem powoli jeść, nie do końca będąc głodny.
Po obiedzie skierowałem się do swojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi, wpuszczając jeszcze kota do środka. Usiadłem, jak zawsze, na parapecie z zamiarem pisania w swoim notatniku, lecz widok za oknem przykuł całą moją uwagę.
Heyy! Otóż to pierwszy rozdział, mam nadzieję, że pomimo długości, nie jest taki zły. Możecie zadawać mi pytania dotyczące tego fanfika, postaram się na wszystko odpowiedzieć.
Miłego dnia/wieczoru/ nocy! <33
CZYTASZ
Meet Me In Our Spot - KarlNap
RandomPiętnastoletni chłopak o nicku Sapnap mieszka w małym, spokojnym i cichym miasteczku. Nic w nim się nie działo oprócz corocznych festynów, świąt i spalenia farmy sąsiadów. Dla chłopaka było tu aż za spokojne. Wiało nudą. Do czasu wprowadzenia się pe...