6

96 11 80
                                    

Minho i Jisung ponownie spotkali się, żeby spędzić ze sobą, chociaż kawałek dnia. Od ich pierwszego spotkania minął już ponad tydzień, a oni czuli się, jakby znali się już nawet z rok lub kilka lat. Ufali sobie, wiedzieli o sobie nawzajem z każdym dniem coraz więcej i mogli powierzać sobie sekrety oraz mówić rzeczy, o których nikomu innemu by nie powiedzieli.

Tego dnia poszli po południu do lasu nad potok. Był jeden z gorętszych dni, dlatego pójście tam było najlepszym pomysłem, pomijając siedzenie w domu. Minho usiadł na ściętym pniu, a Han przykucnął i oboje grzebali patykami w ziemi, wesoło prowadząc przy tym konwersacje.

- Masz może coś, co lubisz robić, ale się tego wstydzisz? - spytał Minho.

- Myślę, że jedną z takich rzeczy jest pisanie tekstów, opowiadań, wierszy i tym podobnych rzeczy. Nigdy nikomu nie pokazywałem swoich dzieł... Ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek i kiedyś pozwolę ci je przejrzeć.

- Uuu czuję się zaszczycony - zaśmiał się chłopak. - Teraz ty zadaj jakieś pytanie.

- No dobrze, więc... Zrobiłeś może kiedyś coś szalonego, czego najpierw się bałeś, a później okazało się, że jest przyjemne? - powiedział Jisung.

- W sumie to ciekawe pytanie - oznajmił w zamyśleniu. - Kiedyś bałem się skoczyć z samolotu i nie chciałem wcale tego robić, ale skończyło się na tym, że bardzo to polubiłem. Było to chyba w wakacje tamtego roku, gdy ojciec po raz pierwszy postanowił zorganizować dla mnie i Chaeryeong jakiś wyjazd.

- Skakałeś z samolotu!? - odpowiedział zszokowany, na co Lee przytaknął. - Wow... Jesteś niesamowity - dodał, na co Minho zareagował cichym śmiechem.

- Możemy kiedyś pójść razem to zrobić - chłopak uśmiechnął się. - To naprawdę fajna zabawa.

- W sumie fajnie by było spróbować - mruknął z lekko rumianymi policzkami i uśmiechem na twarzy.

Jisung rozejrzał się i ujrzał kłodę, a raczej przewrócone drzewo leżące nad potokiem. Brunet wstał i podszedł do niej.

- Zakład, że przejdę na drugą stronę potoku? - powiedział wskazując, na koniec drzewa.

- Jesteś pewien, że to bezpieczne?

- Pewnie, nic się przecież nie może stać, prawda? - odpowiedział z szerokim uśmiechem.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł... - mruknął nadal zmartwiony Minho.

- Oj no weź, nic mi nie będzie - oznajmił.

- No dobra... Ale uważaj na siebie.

Jisung wszedł na kłodę i zaczął po niej iść z szerokim uśmiechem na twarzy. Spojrzał w dół, widząc jedynie dość dużą przestrzeń pod nim. Lee patrząc na niego, zaczął się martwić, ponieważ drzewo nie wyglądało na zbyt stabilne. Han chcąc się popisać, pozostał odważny i stanął na jednej z gałęzi.

- Uważaj! - krzyknął Minho, podrywając się na równe nogi, jednak było już za późno.

Oboje usłyszeli chrupnięcie. Chłopak zobaczył jedynie, jak jego przyjaciel spada w stronę potoku. Lee rzucił się pędem, zbiegając ze zbocza, w stronę miejsca, gdzie spadł Jisung. Minho w pośpiechu zdjął swoją kurtkę i rzucił ja nieopodal. Wskoczył wodę po Han'a. Cała ta scena została dokładnie zobaczona przez Jisung'a, który lekko uśmiechnął się na widok Minho, leżąc w wodzie ledwo sięgającej mu po uszy. Lee złapał bruneta i wyciągnął go z potoku, delikatnie kładąc go na ziemi.

- Han czy wszystko dobrze? - spytał Minho, widząc ledwie przytomnego przyjaciela. - Han? Han!

Jisung otworzył szerzej oczy, patrząc na twarz Minho. Lee wyglądał na okropnie zmartwionego, a z jego oczu spływały łzy. Han otarł delikatnie jego policzek, po czym kaszlnął parę razy i syknął z bólu.

- Co cię boli? - Minho zbliżył się do niego, odgarniając włosy z jego twarzy i ujmując twarz przyjaciela w swoje dłonie.

Jisung poczuł, jak jego serce bije szybciej.

- N-noga... - odpowiedział z bólem w głosie. - I brzuch... - dodał jeszcze słabiej niż wcześniej.

Minho szybko wyjął telefon z kieszeni. Chciał zadzwonić na pogotowie, jednak nie pozwalał mu na to brak zasięgu.

- Szlag by to... - mruknął zdenerwowany.

- Minho... Co się dzieje? - spytał cicho Jisung.

- Nie martw się, będzie dobrze - powiedział, uśmiechając się delikatnie.

Lee podszedł po swoją kurtkę, po czym opatulił nią roztrzęsionego i obolałego Jisung'a. Podniósł go najdelikatniej jak tylko mógł. Han z bólem oplótł swoje ręce wokół jego szyi i delikatnie się uśmiechnął. Mimo cierpienia mógł poczuć, jak w jego brzuchu zbierają się tysiące motyli, które łaskotały go od środka. Minho trzymał go mocno, żeby go nie upuścić, ale tak, żeby nie zadać mu dodatkowego bólu. Lee szedł jak najszybciej tylko pozwalały mu na to jego nogi. Był bardzo skupiony i zdeterminowany żeby dotrzeć do najbliższego domu - w tym przypadku domu Jisung'a. Po zaledwie kilku minutach wędrówki Minho wdrapał się na górę, żeby łatwiej dostać się na ulicę. Spojrzał niepewnie na Jisung'a, który z trudnością utrzymywał przytomność.

- Wytrzymaj jeszcze troszkę - mruknął zmartwiony.

Chłopak w końcu wyszedł z lasu i przeszedł przez furtkę domu Jisung'a. Bez pukania ani dzwonienia, w wypadku sytuacji awaryjnej po prostu wszedł do domu, widząc przed sobą od razu matkę Han'a. Kobieta stanęła jak wryta z przerażeniem na twarzy. Do jej oczu zaczęły napływać łzy. Matka Jisung'a podbiegła do nich.

- O mój boże co się stało?! - wykrzyczała przerażona. - Co mu zrobiłeś?!

- Spadł... I wylądował w potoku... - mruknął zawiedziony. - Przepraszam... Nie zdążyłem go złapać...

Zdenerwowana kobieta wyciągnęła telefon i od razu zadzwoniła na pogotowie. Minho usłyszał jedynie, jak podaje adres domu, oraz prosi go o wytłumaczenie szczegółów wypadku. Lee powiedział, co dolega jego przyjacielowi. Jisung uśmiechnął się delikatnie do niego. Po kilku minutach można było usłyszeć jadącą już karetkę. Ratownicy weszli do domu i kazali Minho położyć Jisung'a na noszach, które trzymali we dwójkę. Lee oddał go w ich ręce. Chłopak szedł prosto za nimi razem z matką bruneta. Ratownicy wnieśli nosze do środka. Matka Han'a także weszła do karetki, jednak Minho nie został już wpuszczony. Kobieta spojrzała prosto w jego oczy z równocześnie żalem i złością w swoim wzroku.

My Childhood Friend - MinSungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz