Rozdział 13

613 42 8
                                    

Uśmiecham się ciepło.

- Dziękuję, to... piękne. - Obracam przedmiot w dłoni podziwiając drobniutkie rzeźbienia.

- Wiem, że to małe, ale...

- Och, przestań - przerywam mu. - Chyba nie oczekiwałam od ciebie ferrari. W sumie to niczego nie oczekiwałam, sama zapomniałam o moich urodzinach. Jestem głupia.

A teraz oznajmię coś niezwykłego: Blair też dała mi prezent! Co mi dała? Otóż podarowała mi ramkę na zdjęcia ozdobioną metalowymi kwiatkami z diamencikami.

Nash chichocze cicho i znów przyciąga mnie do siebie. Wdycham zapach wody kolońskiej jego koszuli napawając się tymi pięcioma sekundami naszej bliskości.

Czemu nie mogę cię mieć, Nash? Tak bardzo tego chcę.

Powodów jest kilka.

Powód numer jeden: jestem idiotka Aria, która boi się, że ktoś może ją znowu zranić.

Powód numer dwa: kocham go i to chyba złe, bo nie pozbieram się jak mnie rzuci (jeżeli w ogóle zacząłby ze mną chodzić oczywiście).

Powód numer cztery to jedna kapryśna istota. Blair.

W sumie to co ona mnie obchodzi? Czemu ona ma decydować o moim życiu? Jak tak bardzo chce prowadzić tą swoją wojnę, to niech prowadzi, mi to wisi.

Wisi mi to.

Wisi.

Wisi, słyszysz?

Okay, wcale nie wisi, kogo ja próbuję oszukać. Rzecz w tym, że boję się, że pewnego ranka obudzę się, a ona będzie stała nade mną z siekierą w ręce. Blair i siekiera... zły pomysł.

To jakiś nie dobry krasnal budzący się we mnie śle ten zły uśmieszek zza pleców Nasha do Blair. Dziewczyna marszczy czoło i zaciska usta w wąską linię. Widać jej niezadowolenie. Potem robię się milsza i mniej złowieszcza... no może oprócz tej ohydnej myśli, która przechodzi mi przez głowę.

Nie, nie potrafiłabym go wykorzystać dla jakiegoś tam triumfu nad Blair. Kocham go. Może on o tym nie wie, i nie wie też, że moje serce wali jak młot, kiedy mnie dotyka, ale nie dbam o to. Czas się zająć własnym szczęściem. Nie zamierzam grać smutnej kobiety z melodramatu.

Głupsza część mnie chce pokazać tej tapecie środkowy palec, ale zachowam opanowanie. Chyba nie chcę, żeby on pomyślał, że zadaje się z jakąś napaloną na niego psycholką. To by była chyba ostatnia rzecz, jakiej bym obecnie chciała.

Gryzę się w język.

- Auu - jęczę.

Jak ktoś zna większą idiotkę ode mnie, muszę ją koniecznie poznać.

- Przepraszam! - Nash odsuwa się ode mnie szybko, nie wiedząc, że to nie przez niego jęknęłam.

- Nie, to tylko... skurcz stopy. Wyrwało mi się.

Patrzę jeszcze przez kilka sekund na jego przystojną twarz w osłupieniu, gdy nagle odkrywam, że odwalam idiotkę. Pochylam głowę i szybko odwracam spojrzenie.

- No to jak, ruszamy dalej? - pyta Carter.

- Tak, ruszamy - potwierdza Nash.

Czemu nie zauważyłam, że stanęliśmy?

Siadam znowu na swoim miejscu. Co jakiś czas jazdę umila mi rozmowa z kimś z pozostałych osób. Bardzo cieszę się przyjaźnią z Mattem, właśnie teraz do tego doszłam.

- No i jak, Aria? Jak się podobało to przedstawienie? - pyta pogodnie.

- Muszę przyznać, że się nabrałam - kręcę głową w niedowierzaniu.

Beyond WordsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz