Rozdział 11

325 24 1
                                    


Następnego dnia czułam się o niebo lepiej. Mogłam samodzielnie wstać i, choć nadal nieco słaba, wykonywać codzienne czynności. Aktywacja runy uzdrawiającej zrobiła swoje. Trening zrobiłam sobie w salonie przylegającym do mojej komnaty. Przesunęłam meble pod ścianę i po rozgrzewce "wymachiwałam mieczem", jak stwierdziła Nena, dając mi tym samym do zrozumienia, że nie popiera mojego pomysłu i nie rozumie sztuki walki mieczem. Cóż, przynajmniej śmiesznie było patrzeć na jej minę, kiedy stwierdziłam, że skoro mogę utrzymać miecz to jestem już zdrowa.

Cały dzień spędziłam z Neną. Dziewczyna zapewniała, że czyn, którego dokonała, nie jest niczym wielkim, ale ja wiedziałam swoje. Przegadałam z nią całe popołudnie jak gąbka chłonąc wiadomości, które przekazała jej kucharka wracająca z targu plus wysłuchałam nowinek pałacowych. I tak dowiedziałam się, że Sif trenuje całe dnie i chodzi jakaś nerwowa (ciekawe dlaczego), jakaś pokojówka została zwolniona przez niesubordynację, Thor wzdycha, że nie może polecieć na Midgard do Jane, a w mieście szerzy się coś na kształt ziemskiej grypy żołądkowej.

Wieczór spędziłam czytając drugą księgę. Opowiadała ona o Ziemi Nocy i jej historii. Podobno pomimo krótkiego dnia i długiej nocy jest bardzo urodzajna, rosną tam rzadkie gatunki roślin, ale wszyscy boją się jej odwiedzać ze względu na żyjące tam krwiożercze wilki i legendę, która głosiła, że duch zamordowanej bogini nocy (teraz wiem, że była to Nyks) wciąż żyje w jej zamku i szuka zemsty na śmiałkach, którzy postawią stopę w jej królestwie.

Do tej pory nie wiem, jakim cudem babcia i tata normalnie tam ćwiczyli i chętnie odwiedzali. Czyżby legenda była bzdurą? Ale Nena zapewniała, że kto tam pojechał wracał martwy. W nocy długo nie mogłam spać. W głowie wciąż siedziały mi pytania dotyczące bogini Nyks. Kim była dla mnie? Jaką tajemnicę skrywała? Dlaczego wciąż mi się śniła? Długo nie potrafiłam zasnąć. A kiedy zamknęłam oczy krótko przed świtem usłyszałam niepokojąco ciche kroki na korytarzu. Ktoś zbliżał się do mojej komnaty. Kto? Nie miałam pojęcia. Ale dziś William nie stał na straży, bo dostał wolne na odwiedziny matki w mieście (Nena miała z nią sprzeczkę i nie chciała iść, a Odyn nie pofatygował się przydzielić mi na dwa dni nowego strażnika), także byłam bezbronna.

Przełknęłam ślinę, ale nie ważyłam się drgnąć. Przeklinałam się w myślach, że nie włożyłam sztyletu pod poduszkę. Musiałam polegać tylko na sobie i swojej sile. Ktoś wszedł cicho do mojej komnaty i zamknął za sobą drzwi. Czy to Sif przybyła, aby dokończyć dzieła i mnie zabić? Jej niedoczekanie! A może był to najęty morderca, który już ściskał sznur, który chciał owinąć wokół mej szyi? Kroki były coraz bliżej, aż w końcu się zatrzymały. Pomimo szybko bijącego serce wymusiłam spokojny oddech, jakbym wciąż śniła. Ktoś pochylił się nade mną. To twój koniec, kotku. Poderwałam się z posłania, chwytając delikwenta za gardło. Serce biło mi w piersi jak oszalałe, ale złość była silniejsza od strachu. Ptaszyna śmiała wejść do mojej komnaty? Zaraz jej pokażę, jak kończy się wędrówka ptaszka do jaskini węża. Wtem postać jęknęła przeciągle. Ten dźwięk mnie otrzeźwił, był tak znajomy, że nie pomyliłabym go z żadnym innym. Natychmiast puściłam gościa, a ten zakasłał kilka razy.

— Na śmierć mnie wystraszyłeś, pacanie! — Syknęłam zezłoszczona do Williama, który wyprostował się powoli, masując sobie gardło. 

Co on sobie myślał, aby się tak zakradać?! Mogłam go zabić!

— Komplementy później — stęknął po czym odchrząknął. — Zbieraj się i chodź.

— Teraz? Dokąd? Co się stało? — Pytałam, ale posłusznie wstałam i szybko się przebierając (oczywiście chłopak odwrócił się do mnie plecami).

Dziecko boga: Krew nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz