XXXVII

922 70 47
                                    

Zostało jeszcze trochę czasu do września, dlatego Eren w ogóle nie marnował czasu. Miał zamiar dzisiaj wyjść na dłuższy spacer, a przy okazji zahaczyć o jakieś ciekawe miejsce w miasteczku. Nie do końca jeszcze wiedział, gdzie chce się wybrać, ale gdzieś na pewno. Oczywiście do tego pomysłu potrzebował osoby towarzyszącej i w ramach zdobywania Levi'a, uznał, że to będzie wspaniała okazja do zaimponowania mu, dlatego postanowił zaprosić właśnie bruneta. Uradowany zszedł na dół i już miał wychodzić, kiedy zobaczył zupełnie niespodziewany widok. Na kanapie siedział Zeke, ale wraz z nim Armin. Całowali się. Szatyn otworzył szerzej oczy i wręcz oburzył:

- Armin, co ty wyprawiasz?! - zaczął wrzeszczeć.
- Eren! - niski blondyn nagle odskoczył od Zeke'a - Miało cię nie być!
- Właśnie wychodziłem, ale... Co ty robisz?
- No wiesz... Bo...
- Po prostu kręcimy ze sobą - westchnął Zeke.
- Wy? Co?! - Eren otwierał szeroko oczy.
- Czemu to cię tak dziwi?
- No bo wy... Nie pasujecie do siebie! W ogóle Armin... Ty całujesz się z nim? - wskazał na brata, po czym udał odruch wymiotny.
- Levi jakoś cię nie brzydzi, a on też się ze mną całował...
- I to były zmarnowane chwile. Mógł wtedy robić to ze mną. Byłoby mu przyjemniej.
- Zanim cię poznał, jego życie było o wiele lepsze. Teraz jest do ciebie przywiązany i już nie może bez ciebie żyć - syknął nieprzyjemnie.
- To... - na chwilę chłopak zawiesił się, czując powagę słów starszego. Jednak za chwilę odzyskał pewność siebie, a przy tym uśmiechnął się zadziornie - Przyznaj się, po prostu mi zazdrościsz. Chciałbyś być na moim miejscu. Zresztą... - popatrzył w górę na wskos, śmiejąc się - Kto by nie chciał... Levi to ideał.
- Skoro to ideał to czemu go zraniłeś?
- Przestań! - zmarszczył brwi - Właśnie idę go zabawiać, żeby go zdobyć, jeśli tak ci na tym zależy!
- Masz być z nim delikatny, Eren - mówił srogo blondyn - Przysięgam, jeśli jeszcze raz zrobisz mu coś złego to...
- No co?
- Stracisz powód swojego wysokiego ego.
- Nie potrzebuję tego, żeby wiedzieć o swojej zajebistości - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ale bez tego już gorzej zadowolić Levi'a, co? Warto, Eren? - uśmiechnął się wrednie.

Wtedy szatyn otworzył szerzej oczy, po czym zmarszczył brwi, pokazał bratu środkowy palec i po prostu wyszedł. Nie zaszedł daleko, bo przecież szedł do sąsiada obok. Kolejny raz bez pukania wszedł przez szczęśliwie otwarte drzwi, po czym zawołał: ,,królewno!". Wtedy brunet szybko zbiegł po schodach i pobiegł na tyle szybko, że nie zdążył zahamować i uderzył w wyższego. W efekcie czego obydwaj upadli, ale Levi leżał na Erenie. Szatyn odruchowo uśmiechnął się, kiedy brunet marszczył brwi w irytacji nad własną niezdarnością i, jakby warczał pod nosem. Następnie wstał, opierając się na torsie chłopaka, a potem już udawał, że coś takiego wcale nie miało miejsca. Rozśmieszony Jaeger sam się podniósł, po czym rzekł:

- Jeśli tak za mną tęskniłeś, mogłeś powiedzieć. Wcale mi nie przeszkadza, jak chcesz się przytulać.
- Dobra, cicho bądź! - wrzasnął - Po co tu w ogóle przylazłeś znowu? Wiesz, że zakradłeś się do czyjegoś domu?
- Uznajmy tak, że jesteś królewną uwięzioną w zamku przez złą wiedźmę, a ja to królewicz, który przyszedł cię uratować przed wieczną samotnością i nudą.
- Czy ty właśnie nazwałeś moją matką wiedźmą?
- Co? - zmarszczył brwi, próbując przemyśleć swoje słowa - Ach! Nie! - posłał mu niewinny śmiech - Nie to miałem na myśli! Twoja mama jest bardzo ładną kobietą, daleko jej do złej wiedźmy...
- Teraz chcesz się podlizać?
- Podlizać, mówisz? - uśmiechnął się zalotnie i tak też spojrzał na chłopaka - Zanim pójdziemy w ślinę, chciałbym cię zabrać gdzieś... Ale jeśli chcesz już teraz, nie będę się gniewał.
- Boże, ale ty jesteś głupi... - przewrócił oczami.
- Ale pójdziemy?

Brunet tylko wzruszył ramionami.
***

Eren uważnie lustrował swój obiekt westchnień, kiedy ten właśnie wybierał coś z menu. Po prostu siedział naprzeciwko bruneta i opierał brodę na łokciu, a przy tym delikatnie unosił kąciki ust w górę. Levi wydawał się taki skupiony na czynności, a do tego nieco marszczył brwi i przyciskał do siebie wargi. Nagle wyjrzał zza karty dań i zwrócił wzrok na rozmarzonego szatyna, a zaraz zmienił spojrzenie na rozgniewane:

[ERERI] Piękny i bestia ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz