Wycieczka się udała, wielki pomnik tego prezidenta naprawdę robił duże wrażenie. Wykuty z białego kamienia szczupły mężczyzna siedział na krześle i z dumą obserwował miasto. Przed nim rozciągało się prostokątne jeziorko, a na jego drugim brzegu ustawiono wielki kamienny słup. Jeśli stanęło się w odpowiednim miejscu, to jego odbicie dzieliło jeziorko dokładnie na pół. Nikce spodobała się symetria tego miejsca; widać było, iż ktoś to starannie zaplanował. Ich przewodnicy zdawali się być dumni z tego, że ten cały Linkoln był ich przywódcą. Hill już zapowiadał następne wyjścia w inne miejsca ważne dla Amerikanów. Świetnie, będzie okazja nauczyć się więcej o tym dziwnym kraju. Teraz Nikka wypatrywała jednak okazji na rozmowę z Erikiem Czenem, który, jak na złość, ostatnio pojawiał się rzadko.
Na razie nikt nie zauważył niechęci i nieprzychylnych spojrzeń wymienianych przez Nikkę i Ingę. Rozmawiały ze sobą mniej niż dotychczas, ale zachowywały jako taką uprzejmość. Jednak kiedy zostawały same, uśmiechały się porozumiewawczo. Spisek zdecydowanie poprawił humory im obu.
Wreszcie trafił się dzień, gdy w domu towarzyszyli im Helena i Erik. Nic specjalnego się nie działo, do kolejnej „pracy", jak to nazywała Nikka, zostało sześć dni. Hill może i zagoniłby je do nauki, ale Helena uważała, że to za wcześnie. Pomagały więc Erikowi w pracy nad książką, którą pisał wraz z Kamillą. Miał to być podręcznik do nauki amarskiego połączony ze słownikiem i zbiorem podstawowych informacji o planecie Amar. Inga sugerowała, że warto byłoby rozszerzyć tę ostatnią część, ale uczeni zgodnie twierdzili, że wolą zostać przy swojej specjalności, którą była nauka o języku, a książka o Amarze jako takim byłaby interesująca, ale za jej napisanie powinien zabrać się ktoś inny.
– Może poprośmy Hilla, żeby wydał swoje raporty? Ma już tyle informacji, że starczy na porządną książkę – zażartowała Nikka, ośmielona jego nieobecnością.
Erik się zaśmiał, a Inga przysunęła się bliżej niego i rzuciła Nikce spojrzenie mające zapewne oznaczać „odwal się od mojego chłopaka". To było naprawdę urocze. Komandor ledwo powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem, zamiast tego udała zmieszaną i odwróciła wzrok.
Nikka musiała jeszcze złapać Erika samego, i to gdzieś, gdzie nie ma podsłuchu. Miejsce między drzewami było idealne, więc postanowiła poczekać, aż Erik będzie opuszczał rezydencję, i właśnie tam go zaciągnąć. Teraz dała mężczyźnie trochę czasu z Ingą, sama zabrała Kalię do swojego pokoju, gdzie wspólnie oglądały powiększającą się stopniowo zawartość jej szafy. Młoda uwielbiała krytykować tutejszą modę. Nikka słuchała jej narzekania, potakiwała gorliwie, aż w końcu wpadła na pewien pomysł.
– Pamiętasz jak pytałam cię czy umiesz rysować? – wypaliła nagle.
– No pamiętam. I o co ci chodziło?
– Chciałabym, żebyś zrobiła portrety bogów. Myślałam, żeby w pustym pokoju zrobić taką małą świątynię.
– Ale ja umiem rysować kwiaty, nie ludzi... – zmartwiła się Kalia.
– Dasz radę, wiesz, to bogowie, nie muszą być bardzo podobni do ludzi. Kiedy widziałam Pana Reeda, prawie w ogóle nie przypominał człowieka.
– Spróbuję, ale mam tylko notes i pisak.
– Zaraz porozmawiam z Heleną, poproszę ją o coś bardziej odpowiedniego – zapowiedziała Nikka. – I wiesz co? Chciałabym, żeby dała mi włóczkę i druty, zrobię nam prawdziwe czapki i swetry.
– Nikka, jest lato.
– Wiem, ale po nim będzie jesień i zima. Poprzedniej zimy na hali trochę marzłam. Kamilla mówiła, że tu pada śnieg.
CZYTASZ
Niewłaściwy kolor nieba
FantasiPrzez osiemnaście lat niebo nad głową Nikki Selino było szare. Kiedy ujrzała nad sobą błękit, pierwszy raz od dawna zabrakło jej słów. A niewłaściwy kolor nieba to dopiero początek dziwnych rzeczy, które ją spotkają... Historia upartej dziewczyny, k...