Był piękny letni wieczór, a właściwie zbliżała się noc. Niebo było pokryte jasnymi punkcikami. Shido szedł kamiennym chodnikiem, słuchając muzyki przez stare, czarne słuchawki. Wracał właśnie w głębokich rozmyśleniach z długiego spaceru. Na ulicy, którą właśnie szedł nie było widać żywej duszy, do czego był przyzwyczajony, ponieważ uwielbiał ciszę i samotne przechadzki po uboczu miasta.
Lato było wyjątkowo zimne. Chłopak czuł delikatny chłód. Przez co czasami delikatnie drżał. Nagle coś przykuło jego uwagę. W bocznej uliczce usłyszał cichy płacz. Nie zastanawiając się długo, ruszył szybkim krokiem w kierunku ciemnej przestrzeni. Nic tam nie był w stanie zauważyć, dlatego włączył latarkę w telefonie. Dopiero wtedy zobaczył chłopaka około szesnastoletniego, siedzącego pod budynkiem. Jego twarz była schowana w jasnych, kościstych rękach. Miał ciemno brązowe włosy. Wyglądał na przegłodzonego.
POV Shido
- Hej, czemu płaczesz? - powiedziałem z troską.
Brunet odsłonił ciemne oczy zza swoich rąk. Wyłoniła się jego drobna twarz, która była cała mokra od słonych łez. Spojrzał na mnie ze strachem w oczach. Bał się mnie, to było już pewne.
- Z-zostaw mnie, j-j-ja nie chcę.. - odparł po dłuższej chwili. Widać było, że wypowiedzenie tego sprawiło mu duży problem.
- Ejj, spokojnie, nie zrobię Ci krzywdy, chcę tylko pomóc - zrobiłem krok w jego stronę, a on od razu skulił się i schował twarz w kolanach.
- O-on też tak mówił.. - odpowiedział łamiącym się głosem.
- Jaki "on"? - zapytałem zaskoczony. Nie chciałem naciskać, ale tylko delikatnie podtrzymać rozmowę. Usłyszałem coraz głośniejszy płacz.
- Nie chciałem t-tego..! - wykrzyknął, a po chwili wymamrotał załamany - O-on mnie z-z-zgwa-ałcił..
Byłem przerażony. Nie spodziewałem się takiego potoczenia wydarzeń.
- Jak można coś t-takiego wogóle zrobić?! Jeszcze dziecku.. - powiedziałem wkurzony. Chyba go trochę tym przestaraszyłem, czego nie planowałem.
Podszedłem wolno do chłopaka i go przytuliłem. On natychmiast wtulił się delikatnie w moje ramię. Był przemęczony i bardzo lekki. Uniosłem go, uważając, aby czuł się komfortowo i spokojnie ułożyłem go na swoim ciele.
-----------------------------------------------------------
POV Kaito
Obudziłem się, było bardzo ciepło i przyjemnie. Poczułem czyiś oddech na swojej szyi. Ostrożnie otworzyłem oczy. Zobaczyłem jakiegoś chłopaka leżącego obok mnie. Spanikowałem i spadłem z hukiem na podłogę. Miałem nadzieję, że się nie obudził. Na szczęście tylko przewrócił się na drugi bok i coś wymamrotał. Powoli uniosłem się z podłogi. Wszystko mnie bolało, a w szczególności ręka. W pokoju panował półmrok. Wolnym krokiem ruszyłem w kierunku drzwi. Niestety okazały się być zamknięte. Usiadłem, więc zrezygnowany w kącie obok szafy.
Dopiero chwilę później spostrzegłem, że mam nie swoje ubrania.
- Co się tak właściwie stało? I gdzie ja jestem..? - pomyślałem.
Postanowiłem działać i ruszyłem w stronę okna, gdy tylko zauważyłem, że jestem w jakimś bloku i to dodatkowo na jakimś wysokim piętrze, łzy same pojawiły mi się w oczach. Cofnąłem się o krok do tyłu i na palcach skierowałem się do małej komody po przeciwnej stronie pokoju. Otworzyłem powolnie pierwszą szufladkę. Delikatnie zaskrzypiała. Nie znalazłem w niej nic ciekawego. Sięgałem już dłonią po drugi uchwyt, ale ktoś złapał mnie za nadgarstek. Byłem zdezorientowany. Zamknąłem oczy i zacisnąłem usta. Czułem, że pot spływa mi po policzkach, bałem się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za wszystkie błędy! To moje pierwsze opowiadanie. Piszcie, jeśli macie jakieś uwagi.
Następne rozdziały mogą pojawiać się bardzo nieregularnie, bo z moją motywacją jest trudno.
Ilość słów: 548
Dziękuję za przeczytanie, jeśli wam się spodobało polećcie znajomym <3
Miłego dnia/popołudnia/wieczoru/nocy!
CZYTASZ
Mój opiekuńczy anioł [YAOI] //ZAWIESZONE
Romance[UWAGA! To jest moja pierwsza opowieść yaoi, dlatego nie jest idealna. Możecie dawać rady.]