17. On nie może być martwy

827 73 17
                                    

Wiem że obiecałam regularność, ale zawaliłam, nie umiem pisać pod presją czasu, którego i tak nie mam ostatnio na pisanie,rozdziały pewnie znów będą się pojawiać raz na ruski rok┐( ∵ )┌ jak coś możecie mi truć o to dupe w kom lub na priv ;v;

______________________________________________

Jak na złość nic nie szło po ich myśli. Nie dość że nie odzyskali Atsushiego, to jeszcze zbliżała Się do nich burza anomalii. Zaczął padać deszcz, nad Zoną zapadła niemalże całkowita ciemność. Most którym właśnie zdążyli przebiec rozpadł się za nimi. Było za późno by zawrócić. Niebo przeszyły błyskawice.

-Cholera!- usłyszał ze strony Sołdata.

Przy pomoście czekał już na nich oddział. Wszyscy zwarci i gotowi do kontrataku. Lykeni zaczęli przedzierać się przez burzącą się wodę pod zniszczonym mostem.

- Hehe, polowanko~- zaśmiał się Iskra i przeładował granatnik. Poszli jeszcze kawałek dalej, w stronę krzyków i bluzgów. Kilku mężczyzn walczyło już z mutantami. Niby psy otoczyły ich.

-twoja kolej smoku- Powiedział Sołdat, a Akutagawa skinął głową. Rozejrzał się za psem, który najbardziej trzymał się na uboczu i stronił od walki. Przebił go swoim Rashoumonem, pies zawył, a fantomy zniknęły.

-Nie wiem kim jesteś, ale dzięki- powiedział jeden, trzymający się za krwawiącą ręke. Sołdat do niego podszedł żeby obejrzeć na szybko jego rany.

-To nie jedyny kłopot- mruknął inny widząc trzęsące się kamyki na podłożu. Coś dużego szarżowało prosto na nich. Drzewa przewracały się, to coś zbliżało się coraz bardziej.

-Kurwa! Mecha-Lykeni!- krzyknął następny.

-Burza ich wezwała?!

-Nie kurwa, przylecieli z drugiego końca tęczy- prychnął Akutagawa

-Niebo wzbiera... Emisja... Mamy godzinę na załatwienie tego!- zawołał mężczyzna siedzący na drzewie z lornetką – Fala się zbliża! Uważać na łby!

-Zaczęło się!- krzyknął inny wyciągając coś z torby. Akutagawa zauważył, że przybiegło jeszcze kilku stalkerów z drugiego oddziału. Zebrał się niezły tłum. Sołdat wyciągnął amunicje do kałacha. Iskra miał kilka granatów przy pasie.

Gdy jeden z większych lykenów uderzył w podłoże ziemia zadrżała i zaczęła pękać pod ich stopami.
-Strzelajcie w nogi! Odtrzelcie je!- powiedział Akutagawa.

-Nie! łby to ich słaby punkt, który ma pociski przeciw pancerne?!- zawołał Iskra.

- Brzytwa!- krzyknął jeden w masce, po czym wcześniej wymieniony podał Iskrze naboje. Ten sprawnie przeładował broń i rozpoczął ostrzał.

-Smok! Fala jest twoja, pomóż im!- krzyknął Sołdat rzucając granat.

-Tak jest!- odkrzynkął. Akuragawa przywołał bramę demonów.

-Ustawcie obrone! Nie dopuśćcie do krótkodystansowej walki między mutantami a rannymi!

Ryu czuł się jak ryba w wodzie, wreszcie poczuł się jak  dawniej w mafii przed tym wszystkim, gdy jego jedynym zadaniem była likwidacja wrogów i raporty dla Moriego. Z psychopatycznym uśmiechem rozrywał lykenów i wszystkie inne zebrane wrogie im bestie.

-Jak wam idzie?- zapytał Akutagawa spoglądając na stalkerów mierzących się z mniejszymi lykenami.

-Kończy sie amunicja przeciwpancerna!- odkrzyknął Iskra. Widząc jak jeden z mutantów skacze na ich przyjaciela Akutagawa rzucił się w tamtym kierunku. Mimo tego, że zaatakował z wielką siłą, bestia wciąż sprawnie się poruszała i szarżowała z całą falą mniejszych wilkowatych wprost na niego.

-Sołdat!- krzyknął Akuragawa i odepchnął go, atakując z gąszczu. Jeden wreszcie padł. Akutagawa wstał i ciężko dyszał. Trzy kolejne miały zamiar uderzyć w ziemie wielkimi ciężkimi młotami trzymanymi w wielkich zgniłych zakrwawionych łapach.

-Zapadniemy sie!- krzyknął któryś przeładowując swoją broń. Akutagawa za to podbiegł do nich i oderwał im ręce, tym samym pozbawiając groźnych lykenów ciężkiej broni. Mimo tego, dalej biegły atakując jakby na oślep.

Chwile się zastanawiając zrobił zaporę swoim Rashomonem, od której odbiły się, a w tym czasie stalkerzy zdążyli się ewakuować na drzewa będące teraz bezpieczniejszym schronieniem niż walący się grunt.

-Co teraz? Jest ich za dużo...- mruknął Sołdat.

-Atak z góry- powiedział Akutagawa. - Macie puste korby, granaty czy butelki?

Jeden ze stalkerów podał mu kilka szklanych butelek po wódce.

-Dajcie nóż, świeczke, zapałki i proch strzelniczy. Troche czystego alkoholu też Si e przyda - powiedział ciemnowłosy. Gdy dostał to co chciał, nożem starł świeczke i nasypał po trochu do każdej z butelek, po tym nasypał tam jeszcze prochu i wrzucił pare zapałek.

-Juz chyba rozumiem- mruknął Iskra. - To prowizoryczne bomby dymne. Wtedy stalkerzy rozstrzelają ich z góry kiedy te będą zdezorientowane miotać się w gęstym dymie.

-Dokładnie. Snajperzy z namierzaczem  wyposażonym w noktowizor dobiją tych co leżą, a potem gdy reszta zaleje ich nabojami. Mutanty będą zbyt zdezorientowane, więc możliwe że będą też atakować siebie nawzajem.

-Sprytne. - powiedział Iskra gwiżdżąc.

Akutagawa złożył prowizoryczne bomby dymne i podał paru stalkerom.

-Tylko uważajcie na Jinko. Może i teraz jest z nim coś nie tak, ale obiecałem zabrać go do domu

-Zabierzesz. Teraz to już bez względu na to czy jest żywy czy martwy- powiedział Sołdat

Akutagawa warknął groźnie i złapał go za poły kurtki

-Nie waż się mówić ze jest martwy, może i wygląda jakby gnił, ale wciąż mogę coś zrobić

- I niby co zrobisz, będziesz go trzymał jak zwierze w klatce w swoim pokoju i wyznawał bezmózgowi miłość?

Zaśmiał się iskra

- A jeśli tak to co?

Wszyscy zamilkli. Niektórzy mieli ochote parsknąć śmiechem, ale widząc żar w oczach smoka powstrzymali się że ten może takowych zrzucić z drzewa na pożarcie bestiom.

Gdy już się uspokoili, dobili wpół żywych niedobitych lykenów,a gdy już widzieli swój żywszy i bardziej agresywny cel, rzucili bomby po czym zalali wszystko soczystą dawką naboi, strzelali tak długo, aż skowyt umilkł.

Gdy gęsty dym opadł, a cisza dzwoniła w uszach, powoli zeszli z drzew i zaczęli się rozglądać. Niektórzy zbierali wartościowe kamienie zamiast trzymać palec na spuście, ale cóż, stalkerzy jak koty, chodzą własnymi drogami i rządzą się innymi zasadami.

Akutagawa za to zastanawiał się co z Atsushim.

# Żywy czy martwy? Obiecałem że go ocale, a tym czasem sprowadziłem go wprost w szpony wroga... Tu już nie chodzi o samą mafie, Mori będzie miał głęboko w dupie czy Jinko żyje czy nie, najwyżej Fukuzawa go opierdoli za to że nic z tym faktem nie zrobił.. Ale agencja... zabije mnie za to... Nie chce wracać bez niego, nie chce też wracać z nim martwym...#

Idąc nagle zauważył żółtawe znajome ślepia. Zatrzymał się gwałtownie chcąc dokładnie przeanalizować sytuacje, by podjąć odpowiednie kroki. Jednak na próżno bo Atsushi rzucił się na niego

-Atsu! Nie! Przestań!

Starał się jakoś z siebie zrzucić, jednak tak by nie zrobić mu przy tym krzywdy.

Atsushi próbował go ugryźć, ale Akutagawa złapał go w swój płaszcz i go zabezpieczył/ obezwładnił, tak by nie mógł się ruszać, po czym przerzucił go sobie przez ramie i poszedł z nim do stalkerów

# Zimny... głośny... i w dodatku serce ani mózg u niego nie działają... On nie może być martwy...#

Tygrysie serce- AkuAtsuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz