XoRax

23 4 4
                                    


Moi rodzice byli pierwszymi osobami, które brutalnie zmarły przez chorobę obecnie znaną jako XoRax. Mogę sobie dokładnie przypomnieć, jak mój ojciec leżał w łóżku, gdy dławiąc się swoimi wymiotami, musiał wytrzymywać skurcze większości mięśni. Stałem u jego boku i odmawiałem odejścia, wstrzymując swoje łzy. Jego źrenice rozszerzały się, aż jego całe oko było niczym ciemna nicość. Obracając głowę do mnie próbował coś powiedzieć, lecz ilekroć próbował otworzyć usta, przybywała kolejna fala wymiotów. Pamiętam, że coś mówiłem, lecz zapomniałem co. Pamiętam jak patrzyłem w jego szklące się oczy, podczas gdy trząsł się coraz słabiej, aż w końcu zaprzestał. Wydałem z siebie jęk i pobiegłem do swojego pokoju, niechętny i nieprzygotowany do zrozumienia prawdy. Najpierw odeszła moja matka, potem brat, który dopiero co skończył 16 lat, a w końcu mój ojciec. Nie sądziłem, że sam złapałem tę chorobę - gdyby okazała się zaraźliwa - po prostu sądziłem, że miałem szczęście, choć było to szczęście w nieszczęściu.

Zasnąłem w kącie otulony kocem, który wcześniej ogrzewał moją matkę; jej perfumy sprawiały, że wstrętny aromat dało się wytrzymać choćby na tyle, żebym mógł zasnąć. Pamiętam, że później usłyszałem ciągłe stukanie w zamknięte drzwi. Krzyczeli w poszukiwaniu ocalałych, szukając kogokolwiek żywego pomimo wybuchu choroby. Pobiegłem do drzwi i otworzyłem je, by spotkać tych, których później identyfikowałbym jako Day-Crew. Ich twarze zasłaniały duże maski przeciwgazowe z jakimiś kapsułami na ich policzkach. Ich oddech był powolny i stale monitorowany, a ich głosy stale zasłaniało mechaniczne sapanie. Byli od stóp do głów okryci czarnymi strojami chroniącymi ich przed chorobą, a na ich plecach było napisane na pomarańczowo DAY-CREW.

Kazali mi wyjść na główną ulicę, gdzie zdążyłem zauważyć czternaście innych dzieci w moim wieku, które ustawiano w szeregu. Po przebadaniu całej grupy, zaczęliśmy naszą wędrówkę przez ulicę, gdzie widzieliśmy czysty chaos. Słyszeliśmy z naszych domów odgłosy grabieży i rozpaczy, lecz przez tygodnie nie wychodziliśmy na zewnątrz w strachu przed złapaniem choroby.

Było tu jeszcze więcej żołnierzy z Day-Crew, którzy spalali ciała, które upadły na ulicę. Byli oddaleni od ciał, by nie wdychać powstałych oparów. Po cichu przeniesiono nas na tyły dużej ciężarówki, która zabrała nas na południe, w gęsty las.

Gdy ciężarówka zahamowała, drzwi się otworzyły pokazując jeszcze więcej Day-Crew, którzy zabrali nas na polanę. Zostaliśmy przepytani na temat naszego narażenia na XoRax i czy czuliśmy jakiekolwiek symptomy jak nudności czy zawroty głowy. Chociaż wszyscy widzieliśmy, jak nasza rodzina chorowała i próbowaliśmy ich bezskutecznie wyleczyć, wszyscy byliśmy kompletnie zdrowi w jakimkolwiek fizycznym sensie.

Powiedziano nam, że Day-Crew było zdziwione w stosunku do naszej odporności na chorobę, gdyż każdy, kto miał z nią kontakt, zaraziłby się nią i umarł po kilku godzinach, więc szokiem było zobaczyć, że niektórzy z nas żyli w tym koszmarze przez tygodnie. Jednakże robiąc nam więcej testów i zadając więcej pytań, powiedziano nam, że odporność była związana z pewnym hormonem, który zaraza wykorzystywała, by zagrozić systemowi odporności, a ponieważ byliśmy zbyt młodzi by poprawnie go rozwinąć, zaraza nie mogła na nas zadziałać.

Powiedziano nam, że Day-Crew chciało nas badać, że żylibyśmy w kwarantannie ukryci w lesie. Mieli nadzieję, że mogliby z nas pobrać lekarstwo, którym można by wyleczyć świat i pozbyć się XoRax.

Próbowali brzmieć pozytywnie, lecz było oczywiste, że nawet oni w to wątpili.

Mimo tego zachowali pozytywny nastrój i obiecali nam, że naszym wysiłkiem ocalilibyśmy niezliczone życia. Zbudowali oddzieloną wioskę, dając każdemu z nas domek. Wprowadzono mnie do małego domku na drzewie, który miał pojedyncze łóżko przy ścianie i stół na środku. Powiedziano nam, że następnego poranka pobiorą naszą krew, więc nie mogliśmy do tego czasu nic jeść. Nie przejmowałem się tym. Nie byłem głodny od kilku dni, na myśli wciąż miałem widok mojej matki, ojca i brata. Nie spałem zbyt długo. W lesie było słychać świerszcze, a aż do wczesnych godzin na nogach utrzymywały mnie przygłuszone sprzeczki Night-Crew.

Creepypasty Tłumaczenie [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz