5 miesięcy później
Obudziłam się przez okropny ból roznoszący się po całym ciele. Przygwoździł mnie do łóżka. Zwijałam się z bólu tak, że obudziłam Luka. Po chwili już niósł mnie w ramionach. Wybiegł z domu i położył na tylnych siedzeniach samochodu. A potem straciłam przytomność...
*
Leżałam na dość wygodnym łóżku z podłączoną kroplówką. Ból ustał, musieli podać mi dość dużą dawkę leków przeciwbólowych. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
To nie był prawdziwy szpital. Wszystko było w nienagannym porządku. Ściany nie były białe, zachowały jasne odcienie. Łóżka były drewniane, tak samo drzwi. Na ścianie wisiał krzyż.
Pamiętam to miejsce. To szpital sióstr franciszkanek. Leżałam tu po wypadku.
Do pokoiku wszedł Luke. Usiadł na krześle obok łóżka i chwycił moją dłoń. Ucałował ją i spojrzał w moje oczy. Był bardzo spokojny, a jego oczy nie skrywały obojętności. Ale nierówny i ciężki oddech go zdradził. Ujęłam jego twarz w dłonie.
- Luke, co się dzieje? - zapytałam cicho. Wtulił twarz w moje dłonie przymykając na chwilę oczy, po czym znów jego wzrok spoczął na mnie.
- Ciąża jest zagrożona... Musisz tu leżeć. Nie wiem ile czasu tu spędzisz. Nie martw się, proszę. Będę z tobą, nie odstąpię cię choćby na krok. Ale nie załamuj się. Poradzimy sobie z tym. I ono też sobie poradzi... - mówiąc to pogładził mój zaokrąglony jusz brzuch.
Ciąża jest zagrożona... Dlaczego? Nie robiłam nic, żeby zagrozić dziecku. Nie mogę go stracić. Jest dla mnie wszystkim, tak jak Luke. I nie pozwolę go mi odebrać.
Usiadłam na łóżku i wtuliłam się w Luka. On był teraz moim oparciem. Nasze dziecko musi żyć.
I żyć będzie.
*
Minęły już dwa tygodnie. Nie ruszam się z łóżka dalej niż do toalety, chociaż Luke wciąż upiera się, że będzie mnie nosił. Czuję się o wiele lepiej. Wszyscy mnie odwiedzają. Nawet Luna i Mike nas odwiedzili. Bardzo dawno ich widziałam, a ta niespodziewana wizyta bardzo podniosła mnie na duchu. Niedawno była u mnie siostra i powiedziała, że mogę przejść się po oddziale. Nie chciałam denerwować Luka, więc nic mu nie mówiłam. I tak wróci za kilka godzin, bo pojechał na wyścigi. Chciałam, żeby się trochę oderwał ode mnie.
Założyłam buty i wyszłam z pokoju. Na korytarzu jak zwykle świeciło,pustkami. Spacerowałam mędzy salami rozglądając się na boki. I coś przykuło moją uwagę. Jedne drzwi były uchylone. Nie wiem, co mnie do nich ciągnęło, ale uległam tej pokusie. Powoli do nich podeszłam. W środku na łóżku leżała młoda kobieta ubrana na czarno. Twarz miała zakrytą dłońmi. Już miałam się zawracać gdy dziewczyna odsunęła dłonie.
- Letty... - szepnęłam. Stałam jak wryta. Przyglądała mi się uważnie.
- Isunia... - wstała i podeszła do mnie. Chciała mnie przytulić, ale zatrzymałam ją wskazując na brzuch. Spojrzała na niego i się xała rozpromieniła. - O mój Boże. Jesteś w ciąży! Kto jest tym przeszczęśliwym ojcem dziecka?
- Luke. Pewnie go nie znasz. - zaśmiałam się.
- Jakiś mały brzuszek, jak na poród. Pewnie urodzi się malutka kruszynka.
- Jest zagrożona... - powiedziałam cicjo spuszczając głowę. Letty złapała mnie za ramiona i przytuliła lekko, co odwzajemniłam.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze...- nie skończyła, bo do sali wpadł roztrzęsiony Luke.
- Is, czemu poszłaś, czemu nic nie powiedziałaś, przecież masz uważać, pamiętasz? - powiedział na jednym wydechu. Za nim do pokoju wszedł Dominic, Brian i Mia. Don stał jak wryty. Uśmiechnął się pod nosem i uścisnął mocno stojącą naprzeciw Letty. Nie była ucieszona. Wyglądała na lekko zdezorientowaną.
- Kim jesteście?
CZYTASZ
Furious/l.h.
Fanfiction- Masz nie wychodzić z auta. Jeśli nie wrócimy po godzinie masz stąd odjechać i zapomnieć o całej sytuacji. Rozumiesz? - zapytał mnie Luke. -Ale że co?! Mam zapomnieć o tej sytuacji?! O czym ty mówisz Luke?! - Jeśli stamtąd nie wyjdziemy, będziesz m...