Rozdział 13

206 11 0
                                    

Tonny obiecał odebrać Arona ze szpitala. To część mojego planu. Przyszykowałem stół, świece, kupiłem nawet kwiaty! Ubrałem się też w miarę elegancko, czarna koszula i tego samego koloru jeansy. Nie pozostało mi nic innego jak czekać. Mam nadzieję, że stek z warzywami mu posmakuje. Na deser kupiłem jego ulubione lody. Powinienem się stresować? Podnoszę się, żeby jeszcze raz wszystko sprawdzić, gdy rozlega się dzwonek do drzwi. Prawie do nich podbiegam i otwieram.

-Czy ta opaska na oczy jest serio konieczna? - Pyta od razu Aron, który jest przytrzymywany przez mojego brata. Uśmiecham się, odbieram torby, które rzucam do sypialni, a potem prowadzę chłopaka do stołu. Całuję go delikatnie w kark i ściągam opaskę. Słyszę, jak wzdycha cicho i dotyka palcami bukietu czerwonych róż.

-Siadaj, już Ci daję jedzenie, pewnie jesteś głodny. - Odsuwam mu krzesło. Siada na nim, rumieniąc się mocno. Wygląda tak uroczo. Zerkam jeszcze na nasze obrączki, a moje serce nagle zaczyna szybciej bić. Chciałem mu dać je dzisiaj, w takim klimacie, ale przez tego focha w szpitalu nie było na co czekać. Podchodzę do przyszykowanych talerzy i kładę je na stole, żeby po chwili usiąść obok mojego ukochanego. Chcę zacząć jeść, ale do moich uszu dociera jego szloch. Zerkam na jego twarz, naprawdę płacze. No nie powiem, wbija mnie to w krzesło.

-Przepraszam. - Mówi szeptem, ocierając oczy. - To ze szczęścia i wzruszenia, nie martw się. - Unosi na mnie wzrok i posyła taki uśmiech, że sam jestem bliski płaczu. Ściskam mu delikatnie dłoń.

-Cieszę się, że Ci się podoba, ale teraz jedz. Najlepiej smakuje ciepłe, świeżo zrobione. - Nachylam się do jego ucha, trącając go lekko nosem. - Na deser mam twoje ulubione lody. - Odsuwam się i dostrzegam tę iskierkę w jego oczach. Wiedziałem, że to go przekona. Zaczynamy jeść w przyjemnej ciszy. - Kurwa... - Wyrywa mi się, gdy przypominam sobie tą jedną, jedyną rzecz, o której zapomniałem.

-Co się stało? - Nie odpowiadam, nie wiem jak zbytnio. Napinam nerwowo mięśnie, co nie ucieka uwadze chłopaka, który właśnie siłą wdrapuje się na moje kolana. - Skarbie, powiedz mi, co się stało.

-Zapomniałem o czymś po prostu i jestem na siebie za to zły. - Odwracam głowę. Zamyślam się, gdy czekoladowooki zaczyna całować moją żuchwę.

-Powiedz mi albo wyciągnę to z Ciebie siłą. - Mówi tuż przy mojej skórze, łaskocząc ją oddechem.

-Zapomniałem bitej śmietany do lodów. - Obydwoje wybuchamy śmiechem. - Naprawdę chciałem Ci ją kupić, żebyś mógł zjeść lody na wypasie. - Zanurzam nosek w jego włosach.

-Jeśli Cię to pocieszy, te lody nawet bez bitej śmietany będą cudowne, ponieważ są od Ciebie. - Przytula mnie mocno.

-Możesz wybrać jakiś film? Ja w tym czasie przygotuję Ci deser. - Podnoszę się z nim na rękach. Obejmuje mnie nogami w pasie.

-Najpierw chciałbym wziąć szybki prysznic, śmierdzę szpitalem i potem, może nawet jeszcze kurzem. Wybierz sam film, ufam Ci. - Puszczam go i odprowadzam wzrokiem.

——————————————————

Szybki prysznic, tak? Siedzę już chyba piętnaście minut. Lody wstawiłem z powrotem do zamrażarki, to przynajmniej się nie rozpuszczą. Pozbyłem się koszulki, bo strasznie mi duszno ze stresu. Wybrałem też jakąś komedię, pozostaje mi leżeć i czekać na ukochanego. Kontrolowałem parę razy czy wszystko z nim w porządku. Po prostu ma w sobie ten pierwiastek kobiety, który sprawia, że potrafi siedzieć godzinami w łazience, szykując się. Przymykam oczy, zaczynam sobie coś nucić pod nosem. Gdy powoli odpływam już do krainy Morfeusza, podłoga skrzypi i zmusza mnie, do podniesienia się do pozycji siedzącej.

-Przepraszam, że tak długo. Musiałem jeszcze zmienić opatrunki, a to chwilę zajęło. - On to specjalnie robi? Stoi przede mną w mojej koszulce, która sięga mu do połowy uda z kropelkami wody, włosy ma jeszcze wilgotne i złapane w niedbałego kucyka. Na rękach też dostrzegam jeszcze kropelki wody. Przełykam ciężko ślinę, podnoszę się i paroma krokami pokonuję dzielący nas dystans. W nozdrza wbija mi się zapach jego szamponu do włosów. Owoce leśne, a to słodziak.

-Nie przepraszaj, miałem czas wszystko przygotować. - Podnoszę go jak księżniczkę i kładę na kanapie, pokrytą dużą ilością poduszek. Wyciągam pucharek lodów z posypką, który podaję Aronowi i siadam obok, przyciągając sobie to jego delikatne ciałko do boku.

-Dziękuję. - Rzuca szybko, zanim zaczyna pochłaniać lody. Mam wrażenie, że one interesują go bardziej niż film. Przy okazji już żałuję, że wybrałem komedię. - Ale się najadłem. - Wzdycha, odkładając pucharek gdzieś na bok. Podnosi się i układa między moimi nogami. Lubię, jak tak leży, bo mogę bawić się jego włosami, mając na twarzy głupi uśmieszek radości.

-Nie chcę psuć tej chwili, ale musisz przygotować się na jutro. Trzeba zająć się Collinem i będziesz mógł zrobić to osobiście. - Zaciska mi palce na nodze i zerka na mnie.

-Mam plan jak go bardzo skrzywdzić, bez przemocy fizycznej, ale nie powiem Ci teraz. - Jęczę niezadowolony, nie lubię długo czekać na coś.

-No dobrze, ufam Ci. - Walczę ze snem. Znowu ostatnio nie miałem okazji się wysypiać, dlatego teraz czuję, jak moje ciało odpręża się, a powieki chcą zamknąć.

-Skarbie, idź spać, jeśli chcesz. Ja bym jeszcze chwilkę posiedział, dokończył film.

-Dawno nie spałem spokojnie. Wynagrodzę Ci to jutro. - Robi mi miejsce i całuje namiętnie na dobranoc. Leniwie idę do sypialni, fatyguję się po drodze, żeby rozebrać się do bokserek, po czym rzucam swoje ciało na łóżko i od razu zasypiam.

——————————————————

Budzi mnie ugięcie łóżka i lekki ciężar na prawym boku. Otwieram leniwie jedno oko, a moim oczom ukazuje się uśmiechnięta twarz mojego skarba.

-Która godzina? - Pytam zaspanym głosem.

-Gdzieś po drugiej w nocy. Przepraszam, nie chciałem Cię zbudzić. Śpij dalej. - Wtula się we mnie, a ja dopiero teraz zauważam, w co jest ubrany. Aż sięgam do lampki i ją włączam. Szczerzy się do mnie, jak niewiniątko. - Czyli zauważyłeś. Myślałem, że rano będziesz miał większą niespodziankę. - Siada po turecku. Jego strój składa się głównie ze skórzanych pasków na udach, biodrach, klatce piersiowej i szyi. Do tego ma na sobie koronkowy, prawie przezroczysty materiał, który przypomina halkę.

-Skąd? Kiedy? - Udaje mi się tylko wydusić. Przyciągam go tak, żeby siedział na moich biodrach. Cholera, jeszcze stringi ma. Nie wytrzymam z nim.

-Prezent pożegnalny od twoich braci, głównie od Liama. Chciał jakoś mnie do siebie przekonać. Chyba mu się udało. - Zagryzam wargę i cicho jęczę, gdy rusza swoimi bioderkami.

-Kochanie, przestań. Pamiętasz, co się działo ostatnio? - Delikatnie przekręcam nas tak, że teraz to on leży pode mną.

-To nie była twoja wina. Kim, no proszę! - Wije się pode mną, zapewne z nadmiaru emocji. Wzdycham ciężko.

-Rano. Jeśli pójdziesz teraz grzecznie spać i w nocy nic nie wykombinujesz, to dostaniesz, co chcesz. - Mruczy coś pod nosem, a potem zaczyna ściągać pasy. Zatrzymuję go, zanim może odpiąć pierwszy. - Zostań w tym, ściągnij sobie tylko z szyi. - Słucha mnie grzecznie i już po chwili leżymy spokojnie, na łyżeczkę. Nie powiem, ciężko jest się opanować w takim momencie, zwłaszcza że Aron złośliwie się strasznie wierci.

Zaopiekuj się moim sercem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz