Rozdział 18

210 12 0
                                    

Wchodzę do pokoju hotelowego i powtarzam swoją rutynę. Rozbieram się, siadam na łóżku i ubieram opaskę. Dzisiaj mija drugi miesiąc, jak co tydzień spotykam się z tym mężczyzną. Nie wiedzieć czemu, czuję się w jego ramionach jak w raju. Mimo że nadal nie odezwał się do mnie ani słowem, jestem pewny, że mnie słucha. Zaczął też więcej mnie całować i dotykać, nie tylko pieprzyć jak lalkę. Ostatnio nawet przynosi mi moje ulubione makaroniki. Nie wiem, skąd tyle o mnie wie. Obstawiam, że jest w kontakcie z Liamem, który mu to wszystko mówi. Kładę się wygodnie na plecach akurat, gdy drzwi pokoju się otwierają.

-Hej! - Unoszę się na łokciach, czekam, aż kroki cichną, a już po chwili zostaję obsypany całusami w całą twarz. Śmieję się cicho pod nosem na ten gest. - Gdzie moje makaroniki? - Krzyżuję dłonie na klatce piersiowej, a po paru sekundach pod moje usta podsunięte zostają słodkości. Rozkoszuję się smakiem malin, mrucząc przy tym, jak mały kotek. Dopóki jem, nic się nie dzieje. Dopiero jak kończę, zostaję gwałtownie złapany pod udami i posadzony na jego nogach. Wyczuwam, że nie ma już na sobie spodni, bokserek pewnie też nie.

-Mogę być dzisiaj trochę brutalny, nie czuję się zbyt dobrze. - Aż przechodzą mnie ciarki, gdy szepcze mi do ucha. Mam wrażenie, że kojarzę ten głos, ale nie mam czasu się zastanowić. Wchodzi we mnie jednym ruchem. W pokoju rozbrzmiewa mój krzyk, a po policzkach spływają mi łzy. Przestałem się rozciągać przed spotkaniami. Ostatnio sam zaczął to robić.

-Boli! - Drapię mu plecy do krwi, zapewne będzie miał niezłe rany. Już było tak dobrze, był delikatny i ostry jak trzeba było, ale to? Czuję się jak podczas jakiegoś gwałtu. - Proszę, przestań! - Wykrzykuję, gdy zaczyna się poruszać. To na nic, próby wydostania się też nie działają. Trzyma mnie za mocno za biodra. Pozostaje mi tylko czekać i płakać, co też robię. Gdy w końcu dochodzi we mnie, od razu wyrywam mu się i na oślep kieruję do łazienki, w której ściągam opaskę. Zamykam drzwi na klucz, a z mojego gardła wydobywa się głośny szloch. Opadam na ziemię, za bardzo mnie boli, żebym mógł ustać. Sięgam ręką do swojego odbytu, a gdy zerkam na palce, płacz się nasila. Oprócz spermy mam na nich krew, czyli naprawdę mnie rozerwał.

-Aron otwórz, proszę. - W łazience rozlega się pukanie do drzwi. Nie chcę mu otwierać, chcę zostać sam.

-Zaspokoiłeś się? To teraz wyjdź z pokoju, chciałbym się jakoś ubrać i pójść do domu. Chociaż lepsze określenie to pojechać, bo przez ciebie nie mogę chodzić. - Z bólem podnoszę się i opieram o umywalkę. Odkręcam wodę, gdy do moich uszu dochodzi dźwięk otwierania drzwi. Zanim reaguję, moje oczy zostają zasłonięte, a usta siłą otwarte. Czuję, jak kładzie mi tabletkę na języku, a potem przysuwa do ust szklankę z wodą. Wolę nie ryzykować udławieniem się, dlatego grzecznie połykam to gówno.

-To tylko leki przeciwbólowe. Przepraszam, że tak bardzo Cię skrzywdziłem, ale trafił mnie szlag, jak widziałem Cię wcześniej z tym facetem. - Analizuję szybko w głowie, co ma na myśli i oświeca mnie. Jakieś dwie godziny przed przyjściem tutaj, spotkałem się ze znajomym Liama. Fakt, przytuliłem go, ale to tylko dla otuchy, bo zerwał z dziewczyną. Poza tym, skąd on o tym wie?

-To był tylko znajomy. Nawet gdyby to był ktoś więcej, nie daje Ci to prawa do gwałcenia mnie. Jestem tylko twoją lalką do bzykania! Masz nawet kurwa obrączkę! - Wykrzykuję, opadając na ziemię. Wyczułem ją tydzień temu i nie powiem, wstrząsnęło mną to. Zapada cisza, po czym zostaję podniesiony. Domyślam się, że wrócił ze mną do pokoju i siedzę teraz na jego kolanach.

-A co jeśli masz być mój też duszą? Twoje ciało mi się oddaje, reaguje na każdy dotyk, a nawet i głos. Dalej chcesz twierdzić, że posiadam Cię tylko fizycznie? - W tym samym momencie zasysa skórę na moim obojczyku. Oczywiście reaguję jęknięciem i objęciem jego szyi dłońmi. - Widzisz? Zrobiłem tylko małą malinkę, a ty domagasz się więcej. - To prawda, chciałbym teraz, żeby mnie uspokoił swoim dotykiem. Wzdycham ciężko.

-Pomożesz mi się wymyć? Strasznie boli, leki jeszcze nie działają.

-Oczywiście. - Unosi się, a po chwili leżę wygodnie w wannie, która napełnia się ciepłą wodą. Chcę ściągnąć opaskę, ale zatrzymuje moje ręce.

-Nie będę patrzył, po prostu ona jest dość upierdliwa. - Zapada cisza, którą przerywa tylko dźwięk wody i jego ciężki oddech.

-Nie, że Ci nie ufam, ale wiem, że jesteś ciekawski. Jeśli będziesz miał możliwość zobaczenia mnie, zapewne to zrobisz. Nie będę mógł Ci wtedy zagwarantować bezpieczeństwa, nie w tej chwili. - Kiwam głową i oddaję się przyjemności, jaką sprawia mi cieplutka woda. - Ty też masz obrączkę. Narzeczony?

-Zmarły partner. Dał mi ją, jak zrobiłem mu wyrzuty, że nie powiedział mi jasno, że mnie kocha. Nie zdążyłem mu się oświadczyć albo na odwrót. Nie zdążyłem się nawet z nim pożegnać. - Chowam twarz w dłoniach i podciągam nosem.

-A ta obroża? Też prezent od niego?

-Tak. Przekupił mnie trochę nią, gdy chciałem się zabić. Gdyby nie on to bym nie żył. - Wzdycham ciężko, zaczynam nerwowo bawić się kawałkiem srebra na palcu.

-Musisz go naprawdę kochać. Skoro tak, dlaczego oddałeś mi się? - No i wkroczył na bolesny temat.

-Nie chciałem tego, ale mój jakby brat mnie zmusił. Podobno jesteś kimś ważnym i nie mogłem się sprzeciwić. Dopiero gdy zacząłeś mnie dotykać, a potem tyle rzeczy zaczęło mi przypominać mojego zmarłego partnera, nie mogłem przestać tutaj przychodzić. Zatykasz mi tę bolesną dziurę w sercu po nim... - Urywam, żeby nabrać powietrze, które nagle ciężko dochodzi mi do płuc, jakby zostało odcięte. - Przepraszam, nie powinienem Cię tak traktować. Pewnie masz stałego partnera, a ja jestem tylko głupią odskocznią od codzienności. - Zapada nieprzyjemna cisza.

------------------

Leżę w jego objęciach. Od momentu rozmowy w łazience, atmosfera jest nie do zniesienia. Mimo że wszystko wygląda tak jak zawsze, czuję, że coś jest nie tak. Co chwilę jego ciało przechodzą ciarki, mam też wrażenie, że ma problemy z oddychaniem. Boję się odezwać.

-Przepraszam jeszcze raz za to, co Ci zrobiłem. - Mówi, kładąc dłoń na moim pośladku. Ściska go delikatnie, przez co przechodzą mnie ciarki na całym ciele. - Powiedz mi tak szczerze. Jak bardzo chcesz zobaczyć moją twarz?

-No nie ukrywam, chciałbym dość mocno, ale szanuję twoje zdanie i wole. - Przewracam się w jego stronę. Zaczyna delikatnie głaskać mnie po głowie, przez co z mojego gardła wydobywa się cichy jęk.

-Byłbyś gotowy zostawić wszystko, co masz, żebym mógł Cię obronić? - No nie powiem, to pytanie mnie zadziwia. Zaczynam się naprawdę nad tym zastanawiać.

-Nie. Przejąłem rzeczy po moim ukochanym, jestem samodzielny i na nikim nie polegam. W jakimś stopniu podoba mi się takie życie. - Słyszę jego ciche westchnięcie.

-Myślałem, że będę wystarczająco silny, że posiadanie twojego ciała mi wystarczy. Myliłem się, tak strasznie się przeliczyłem. - Zostaję siłą posadzony, a po chwili opaska znika mi z oczu. Nadal trzymam je zamknięte. - Otwórz, tylko obiecaj mi, że nie zareagujesz zbyt nerwowo. Martwię się o twoje serce. - Powoli podnoszę powieki, a po chwili wybucham płaczem, gdy moje spojrzenie napotyka spojrzenie zielonookiego. Jakim cudem to się dzieje?

Zaopiekuj się moim sercem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz