Damiano stał chwilę przed wejściem odpalając nerwowo papierosa. Dłonie drżały mu tak, że ledwo był wstanie się zaciągnąć. Siedziałam na krawężniku i ze smutkiem oglądałam budynek, zastanawiając się w którym oknie znajdowała się się sala, w której leżała Beatrice. Czy w tej samej, po lewej stronie, gdzie umierała moja mama kilka lat temu? Pamiętam, że gdy było z nią gorzej bałam sie tu chodzić, w obawie o to co zastanę. Nikła w oczach tak szybko, że po wizytach, na których starałam się tryskać energią, wypłakiwałam się Damiano w ramionach. Czekał zawsze po salą, dzień w dzień po zajęciach. To był nasz mały, ponury rytułał.
- Nie mogę, kurwa, nie wejdę tam - wyznał siadając przy mnie. Objęłąm go i przytuliłam mocno. Czułam jak mocno był spięty.
- Mogę wejść i upewnić się co się dzieje - zaproponowałam. Pokręcił głową i zaciągnął się zachłannie. Zakrył na moment dłoną oczy, jakby starajac się opanować cisnące się do oczu łzy.
- Lekarz jasno mówił, ze kolejnego nie przeżyje, ja nie mam, kurwa, siły. Nie dam rady Vic. Ojciec się załamie. Najpierw Jacopo, teraz ona - pokiwałam smutno głową. Ledwo pamiętałam brata Damiano. Zaczynałam podstawówkę, jak rozpędzony samochód uderzył go na przejściu przed lokalnym spożywczym sklepem. Był zaledwie kilka lat starszy ode mnie, więc pamiętam, jak rodzice przez długi czas nie pozwalali mi przechodzić samej przez jezdnię. Wtuiłam się w ramię przyjeciela. Ile bym dała żeby odciążyć go z tego bólu, który przeżywał. Widok tego, że tak cierpiał, rozrywał mi serce. Jednak nie było dobrych słów na to, aby go pocieszyć. Nie stać mnie było na banały typu będzie dobrze, bo nie będzie wcale. Śmierć zawsze siała spustoszenie. Chciałam mu dać, to co sama dostałam. Czas. Damiano, kiedy moja matka chorowała, a potem umarła, dzielnie znośsił moje złe samopoczucie, wybuchy płaczu, rozdrażnienie, ale też to, że milczałam. Był przy mnie i nie oczekiwał tego, że zów będę szaloną i zabawną Victorią, która lubiła wszystkich wokół rozśmieszać do łez.
- Jestem przy tobie i będę, niezależnie od tego co nas tam czeka, Damiano.Wiem, że moja przeprowadzka nas rozdzialiła, mieszkamy w dwóch różnych miastach, ale mogę wziać urlop przenieść się na chwilę do Mediolanu, do póki nie zaczną się studia - mówiłam spokojnie, a on kiwał głową zapatrzony w jakiś punkt na ziemi. Potem przeniósł oczy na mnie. Nie powiedział nic tylko przylgnął czołem do mojej skroni, a potem pocałował mnie w policzek.
- Wejdziesz tam ze mną?
- Tak, oczywiście, że tak - wstałam i podciągnęłam go za rękę, kiedy zgasił papierosa. Poprawiłam mu poły garniutura i pogładziłam lekko po twarzy, choć dłonie drżały mi tak samo jak jemu. Odpowiedział mi bladym uśmiechem.
Kiedy wchodziliśmy do środka złapał mnie za rękę. Miałam w głowie tysiące myśli. Najbardziej chyba, obawiałam się widoku Lorenzo. Wyobrażałam, go sobie na plastikowych krzesełkach, ze zwieszoną głową, załamanego. W końcu byli nie rozłączni z Beatrice od początku szkoły średniej. Absolutnie zakochani, mimo trudności, które przyszło im przeżyć. Lubiałm na nich patrzeć, podziwiać, bo byli inni niż moi rodzice, któych dopiero zbliżyła do siebie choroba mamy.
- Gdzie znajdę Beatrice David? - zapytałam, bo Damiano najwyraźniej zatkało, kiedy podeszliśmy do recepcji. Rozdzwonione telefony i wszędzie śpieszący się ludzie nie ułatwiali tego, aby się uspokoić i nie pisać w głowie czarnych scenariuszy.
- Beatrice David - powtórzyła klikając w klawiaturę, uniosła na mnie oczy znad okularów - a z czym trafiła?
- Z sercem. Dostaliśmy wiadomość, że zabrało ją z domu pogotowie, od dwóch lat ma problemy kardiologiczne. Była tu niedawno - patrzałam jak kobieta przeszukuje komputer, a potem papiery.
CZYTASZ
Narzeczony na tydzień - Victoria X Damiano Måneskin
Fanfiction🐧Victoria jest wciąż zakochana w byłym narzeczonym, chcę go odzyskać, ale dostaje wiadomość o tym, że chłopak się żeni. Zdeterminowana, jedzie do Pienzy, aby zawalczyć o uczucie, ale na jej drodze staje dawny przyjaciel Damiano David. 🐧Erotyczne s...